[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Albo te z kolejnego listu:
Kiedy piszę do Ciebie, czuję Twój oddech, gdy czytasz mój list, i wyobrażam sobie, że Ty
czujesz mój. Czy z Tobą też tak jest? Te listy są teraz cząstką nas, cząstką naszej historii, wiecznym
świadectwem tego, że udało nam się przetrzymać rozłąkę. Dziękuję, %7łe pomagasz mi przetrwać ten
rok, ale przede wszystkim dziękuję Ci z góry za wszystkie przyszłe łata.
A nawet list napisany po kłótni, która wywiązała się z Markiem tamtego lata. Najwyrazniej
ogromnie go to przygnębiło.
Jest tak wiele rzeczy, których pragnąłbym w tej chwili, ale najbardziej tego, żebyś była tutaj
ze mną. To dziwne, ale nie pamiętam, kiedy ostatni raz płakałem, zanim Cię poznałem. Teraz
najwyrazniej łzy przychodzą mi łatwo... lecz masz dar sprawiania, że moje zmartwienia wydają się
ważne, wyjaśniania sytuacji w sposób, który łagodzi moje cierpienie. Jesteś skarbem, darem losu, i
gdy już będziemy razem, zamierzam trzymać Cię tak długo w ramionach, aż całkiem osłabną i nie
dam rady dłużej tego robić. Czasami udaje mi się egzystować wyłącznie dzięki my słom o Tobie.
Wpatrując się w odległą tarczę księżyca, Adrienne pomyślała, że zna odpowiedz. Nie, nie
znalazłaby mężczyzny podobnego do Paula. Gdy oparła czoło o zimną szybę, wyczuła za sobą
obecność Amandy. Westchnęła, wiedząc, że nadszedł czas, by dokończyć opowieść.
- Paul miał przyjechać na święta Bożego Narodzenia - rzekła Adrienne tak cichym głosem,
że Amanda musiała wytężyć słuch, żeby zrozumieć, co matka mówi. - Wszystko zaplanowałam.
Zarezerwowałam pokój w hotelu, żebyśmy mogli spędzić razem pierwszą noc po jego powrocie.
Kupiłam nawet butelkę pinot grigio. - Umilkła na chwilę. - W pudełku na stole jest list od Marka,
który wyjaśnia wszystko.
- Co się stało?
W półmroku Adrienne wreszcie się odwróciła. Jej twarz znajdowała się częściowo w cieniu.
Na widok wyrazu twarzy matki Amanda poczuła, jak przeszywają lodowaty dreszcz.
Adrienne odpowiedziała dopiero po długiej chwili, a jej słowa zawisły w ciemności.
- Nie wiesz? - spytała szeptem.
ROZDZIAA 17
Amanda zwróciła uwagę, że list został napisany na tym samym papierze z notatnika, którego
używał Paul. Zauważywszy, że dłonie drżą jej lekko, położyła je płasko na stole.
Potem z głębokim westchnieniem opuściła wzrok.
Droga Adrienne
Wziąłem tę kartkę papieru i zdałem sobie sprawę, %7łe nie mam nawet pojęcia, jak
powinienem zacząć taki list. Przecież nigdy się nie spotkaliśmy i mimo że znam Cię z opowiadań
ojca, to nie jest to samo. Chwilami żałuję, że nie mogę tego uczynić osobiście, ale z powodu
obrażeń nie jestem w stanie na razie udać się w podróż - Siedzę tutaj i usiłuję znalezć właściwe
słowa, lecz nie wiem, czy cokolwiek, co napiszę, będzie miało w ogóle znaczenie.
Przepraszam, że nie zadzwoniłem, doszedłem jednak do wniosku, że wcale nie będzie Ci
łatwiej wysłuchać tego, co muszę powiedzieć. Sam ciągle próbuję to zrozumieć i częściowo z tego
powodu piszę.
Wiem, że ojciec mówił Ci o mnie, sądzę jednak, że ważne jest, byś zaznajomiła się z naszą
historią z mojego punktu widzenia. Mam nadzieję, że poznasz w ten sposób lepiej mężczyznę, który
Cię kochał.
Musisz zrozumieć, że gdy dorastałem, nie miałem ojca. Owszem, mieszkał w tym samym
domu, utrzymywał mamę i mnie, ale nigdy nie uczestniczył w codziennym życiu, a jeśli już, to
tylko po to, żeby dać mi burę za czwórkę na świadectwie. Pamiętam, że gdy byłem dzieckiem, w
mojej szkole organizowano olimpiady przyrodnicze, w których brałem co roku udział, i, począwszy
od najmłodszej klasy aż do ósmej, ojciec nie pojawił się ani razu. Nigdy nie zabrał mnie na mecz
baseballu, nie grał ze mną w piłkę na podwórku ani nawet nie wybrał się ze mną na wycieczkę
rowerową. Wspomniał mi, że trochę Ci o tym opowiadał, ale możesz mi wierzyć, że sytuacja
wyglądała gorzej, niż przypuszczalnie Ci przedstawił. Gdy wyjeżdżałem do Ekwadoru, pamiętam,
że miałem szczerą nadzieję, iż nigdy więcej go nie zobaczę.
A potem nieoczekiwanie zdecydował się przyjechać tutaj, żeby być ze mną. Musisz
zrozumieć, że mojego ojca zawsze cechowała arogancja, której coraz bardziej nienawidziłem i w
głębi duszy uważałem, że przyjeżdża właśnie z tego powodu. Potrafiłem wyobrazić sobie, że nagłe
spróbuje odgrywać rolę ojca, udzielając mi rad, których nie potrzebuję lub sobie nie życzę. Albo
zacznie reorganizować klinikę, żeby usprawnić jej funkcjonowanie, lub występować ze
wspaniałymi pomysłami, które miałyby uczynić to miejsce znośniejszym dla nas. A może nawet
poprosi o zwrot długów, należnych mu od lat, by sprowadzić do pracy w klinice cały zespół
młodych lekarzy ochotników, oczywiście, przez cały czas dopilnowując, żeby prasa w kraju
dokładnie wiedziała, kto się kryje za tymi wszystkimi dobrymi uczynkami. Mój ojciec zawsze
uwielbiał widzieć swoje nazwisko w gazetach i doskonale zdawał sobie sprawę, jak wiele dobra
reklama może zdziałać dla niego i jego praktyki. Zanim przyjechał, myślałem poważnie o tym, żeby
spakować manatki i wrócić do domu, zostawiając go tutaj. Zaplanowałem sobie po kilkanaście
odpowiedzi na wszystko, co mi ewentualnie mógł powiedzieć. Przeprosiny? Trochę na nie za
pózno. Cieszę się, że cię widzę? %7łałuję, że nie mogę powiedzieć tego samego. Chyba powinniśmy
porozmawiać? Nie sądzę, %7łeby to był dobry pomysł. Tymczasem on powiedział tylko:  Cześć , a
gdy zobaczył moją minę, po prostu skinął głową i odszedł. To był nasz jedyny kontakt w ciągu
pierwszego tygodnia jego pobytu.
Nasze stosunki nie poprawiły się od razu. Podczas początkowych miesięcy oczekiwałem, że
powróci do dawnego sposobu bycia, i bacznie go obserwowałem, chcąc go na tym przyłapać. Ale
tak się nie stało. Nigdy nie skarżył się na pracę ani na warunki, wysuwał propozycje tylko
wówczas, gdy go o to bezpośrednio proszono, i choć nigdy nie przypisywał sobie zasług, dyrektor
w końcu ujawnił, że to ojciec dostarczył nowe leki i sprzęt, których rozpaczliwie potrzebowaliśmy,
nalegając, żeby jego dar pozostał anonimowy.
Chyba najbardziej doceniłem to, że nie udawał, iż jesteśmy czymś, czym nie byliśmy. Przez
całe miesiące nie byliśmy przyjaciółmi i nie uważałem go za ojca, a on bynajmniej nie próbował
zmienić mojego nastawienia. Nie naciskał mnie w żaden sposób i myślę, że właśnie wtedy
zacząłem być mniej podejrzliwy wobec niego. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • projektlr.keep.pl