[ Pobierz całość w formacie PDF ]
46
R
L
T
całkowicie pozbawione sensu. Gdy chodziło o prowadzenie interesów, ojciec
był dla Graya wzorem nie dopuszczał do tego, by emocje przesłoniły mu
rozum. Skrupulatnie wszystko analizował. W sali posiedzeń był twardy i
niewzruszony. A jednak gdy tylko Gordon przeszedł na emeryturę i opuścił
salę posiedzeń, wpadł prosto w ramiona asystentki sprzedaży Tashy. Trzy
miesiące pózniej wzięli ślub. Gray nie powinien się temu dziwić. Ale był
zawiedziony.
Ta obsesja na punkcie miłości i to nie miłości w ogóle, ale takiej
szalonej, od pierwszego wejrzenia i niezachwiana wiara w instytucję
małżeństwa niezależnie od wszystkich dowodów przeciw niej, była dzi-
wactwem ojca.
Dziwactwem? Raczej słabością.
Jak było w Singapurze? spytał ojciec.
Nawet w półmroku było jasne, że ojca wcale to nie interesuje.
Inteligentny, sprytny, mądry takiego ojca Gray rozumiał, podziwiał i
szanował. A nie takiego z głową w chmurach, gdy młoda żona głaszcze jego
starą zniszczoną skórę. Ta wersja ojca budziła w nim zażenowanie.
W porządku odparł.
Nie zamierzał tego rozwijać. Ojciec przygotowywał go do tej pracy
przez niemal dwadzieścia lat. Cokolwiek myśleli klienci i inwestorzy, Gray
nie potrzebował rady.
Gordon uniósł brwi. Po raz pierwszy Gray zauważył, że więcej w nich
było siwych niż kruczoczarnych włosów.
Jesteś już na emeryturze, tato. Masz ważniejsze sprawy rzekł.
Skinął nawet znacząco w stronę kuchni, gdzie widział szczupłą postać Tashy.
To nie było szczere i Gordon o tym wiedział. Zcisnął ramię syna. Gray
miał na sobie T shirt i dżinsy przyjechał prosto z lotniska a dotyk ojca
47
R
L
T
był zaskakująco mocny i ciepły. Ojciec spojrzał Grayowi w oczy. Były
niemal lustrzanym odbiciem oczu Gordona, tego samego koloru. Patrzył z
napięciem i zrozumieniem.
Ale nie naciskał. Nigdy nie naciskał. Kiedyś powiedział, że Gray sam
dla siebie jest dość surowy.
Masz rację, synu rzekł z udawaną serdecznością.
Ale muszę ci powiedzieć, że tracisz czas. Pora, żebyś się ustatkował.
Gray zmusił się do uśmiechu, a nawet się zaśmiał.
Może kiedyś, tato.
Gordon wiedział, że to też było nieszczere. Bo Gray zbyt ciężko
pracował, by ryzykować, że przez coś tak ulotnego i zbędnego jak miłość
straci wszystko, co osiągnął.
Związki ojca i jego własne nie przekonały go na razie, że się myli.
Przynajmniej miał dość rozumu, by po paru tygodniach czy miesiącach
zakończyć związek, a nie wzorem ojca spieszyć do ołtarza.
Gordon i Gray razem wrócili do środka, ich wspólne wejście wywołało
szeroki uśmiech Tashy. To też Gray już przerabiał nowa żona obawiała się,
by nie stać się przedmiotem sporu syna i ojca. Gray powinien ją zapewnić, że
nie ma się czym martwić. Relacja Graya i Gordona się nie zmieniała. I
pozostanie niezmienna
długo po tym, gdy Tasha, zasypana kosztownymi pożegnalnymi
prezentami, odejdzie.
No, no, ślicznie wyglądasz.
Bob, z notesikiem do zapisywania zamówień w ręce, uśmiechnął się do
Lanie. Usiadła prosto i posłała mu uśmiech. Obok niej posłusznie siedział
Luther, jego brązowe oczy patrzyły błagalnie w stronę Boba.
Dziękuję. Lanie zaczesała za ucho kosmyk świeżo rozjaśnionych
48
R
L
T
włosów. Tak jak zwykle powiedziała, choć Bob nie zrozumiał aluzji.
Domyślam się, że z taką fryzurą dzisiaj nie pływałaś?
Lanie uśmiechnęła się znów siłą woli.
Nie odparła. Od miesięcy nie pływałam. I wiesz co? Wcale za tym
nie tęsknię.
Wargi Boba ułożyły się w cienką linię. Potem wziął głęboki oddech,
jakby znów zamierzał coś powiedzieć ale milczał. Zamiast tego powoli w
końcu nie był już młody przykucnął obok psa. Tak jak każdego z czterech
dni, odkąd Graya nie było, Bob nie wiadomo skąd wyciągnął małą kość, którą
Luther bardzo uprzejmie od niego wziął.
Bob bez słowa ruszył do ekspresu do kawy, a Lanie poprawiła się na
krześle, by widzieć ocean. Zgadywała, co Bob zamierzał jej powiedzieć. %7łe
jego zdaniem powinna dalej pływać. Wszyscy inni selekcjonerzy, trener,
koleżanki z drużyny... do diabła, ona sama... wiedzieli, że nadeszła pora, by
Lanie zakończyła karierę sportową. Nie myślała o wielkim powrocie. Już z
tym skończyła. Wszyscy to wiedzieli poza tym miłym starszym
człowiekiem z miejscowej kawiarni. Pewnie miał dobre intencje. Zadając
wciąż te same pytania, nie chciał przecież wprawiać jej w zakłopotanie.
Mówiąc szczerze, nie miała pojęcia, dlaczego czuła się zakłopotana.
Zrobiło się dość ciepło, by w słońcu poczuć zbliżające się lato. Każdego
ranka na plaży pojawiało się więcej osób. Choć nie było tam Graya.
Poprzedniego dnia wrócił z Singapuru i pojechał prosto na kolację. Chciał
pózniej przyjechać po Luthera, ale Lanie go zapewniła, że be? problemu
zatrzyma psa jeszcze jedną noc.
Poza tym, nie chciała, by Gray pojawiał się u niej o tak póznej
porze. Flanelowa piżama nie pasowała do jej planu. Flanelowa piżama
należała do Panny Niewidzialnej.
49
R
L
T
Kiedy Lanie następnym razem zobaczy Graya, zrobi wszystko, by ją
zauważył. Nie chciała też jeszcze rozstawać się z Lutherem. Podrapała go za
uszami, a pies natychmiast cudownie się do niej przytulił.
Opieka nad Lutherem to była sama przyjemność. Cieszył ją milczący
towarzysz codziennych spacerów na plaży. Lubiła, kiedy leżał na podłodze w
kuchni, gdy gotowała.
Nigdy nie myślała o domowym zwierzaku rygorystyczny trening,
praca, wyjazdy na zawody i małe mieszkanie na to nie pozwalały. Lanie
uniosła kąciki warg. Z tych samych powodów poza wielkością mieszkania
przez całe dorosłe życie była singielką.
Gray był już w gabinecie za zamkniętymi drzwiami kiedy nazajutrz
Lanie pojawiła się w pracy półtorej godziny pózniej. Caroline z recepcji
komplementowała jej nowy kostium, a Marilyn powiedziała wiele miłych
słów na temat nowej fryzury chciała nawet znać nazwę salonu.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]