[ Pobierz całość w formacie PDF ]

- Dobrze się pani czuje? Przepraszam, że robię to w ten spo-
sób. Chciałem przyjść do szpitala i porozmawiać z panią osobi-
ście, pokazać dokumenty, ale nastąpiła ta katastrofa i dokumen-
ty uległy zniszczeniu. Powtórzyłem jednak badania i jestem
czysty.
- Jest pan czysty?
Robert przyjrzał jej się z troską.
- Na pewno dobrze się pani czuje?
Gabi kiwnęła głową.
- Pamięta pani, gdzie się poznaliśmy? W szpitalu, pewnej so-
boty nad ranem. Ukłuła się pani igłą, a ja nie pozwoliłem pobrać
sobie krwi do analizy.
Gabi znowu kiwnęła głową.
- Pamiętam to wszystko, ale co chce mi pan powiedzieć?
Spróbował się uśmiechnąć, ale tym razem ten uśmiech nie
bardzo mu wyszedł.
- Jestem gejem i od czterech lat mam kogoś. Bill, mój part-
ner... kocham go, naprawdę kocham, ale przed ośmioma miesią-
cami poróżniliśmy się i żeby zrobić mu na złość, zdradziłem go
z innym. Już po fakcie dowiedziałem się, że był nosicielem
HIV.
- Dlaczego od razu mi pan tego nie powiedział?
- Nie chciałem pani denerwować... Nie, to nie tak. Wpadłem
w panikę, przestraszyłem się, że stanę przed sądem za to, co
pani zrobiłem, a byłem już po trzymiesięcznym teście, który
niczego nie wykazał, pomyślałem więc sobie, że nie powinno
S
R
pani nic grozić. Teraz wiem na pewno, że jestem czysty. W dniu
katastrofy dostałem ostateczne wyniki badań.
- Dlaczego podał mi pan wtedy fałszywe nazwisko?
- Pomyślałem, że jeśli podam prawdziwe i wrzucicie je na
komputer, wyjdzie na jaw, że jestem na liście  podejrzanych" i
pani się zdenerwuje.
- Myśli pan, że pańskie podejrzane zachowanie mnie nie zde-
nerwowało? - warknęła Gabi. - Od tamtej pory żyłam w nie-
pewności. Nawet pan nie wie, ile kłopotów mi narobił...
Wstała. Nie widziała sensu w zwierzaniu mu się ze swoich
problemów.
- Przepraszam. Naprawdę bardzo przepraszam - kajał się Ro-
bert, odprowadzając ją do drzwi.
Wyszła, nie odzywając się już do niego ani słowem.
Długo wahała się, czy iść na dancing kończący kurs tańca. W
końcu włożyła czerwoną jedwabną suknię i poszła. Brał ją pusty
śmiech, kiedy wspominała, po co ją kiedyś kupiła - żeby prze-
tańczyć całą noc z Aleksem, który nie cierpiał tańczyć.
Do nocnego klubu wynajętego na ten wieczór przez szkołę
tańca podwiozła ją Kirsten.
- Musisz sobie golnąć dla kurażu - tłumaczyła. - A jeśli nie
poznasz tam nikogo wysokiego, ciemnowłosego i przystojnego,
to do domu zawsze będziesz mogła wrócić taksówką. Ale założę
się, że przy twojej prezencji będziesz mogła przebierać w ofer-
tach jak w ulęgałkach.
Bierz od nich numery telefonów i obiecuj, że zadzwonisz.
S
R
Rano zdecydujesz, który był najbardziej rajcowny. Resztę nu-
merów możesz przekazać przyjaciółkom, które nie mają szczę-
ścia w miłości.
Gabi śmiała się, ale daleko jej było do szampańskiego nastro-
ju. Ludzie, których znała z kursu, byli sympatyczni, ale więk-
szość z nich przychodziła na lekcje z partnerami, a z wolnych
mężczyzn mało który jej się podobał.
- Powodzenia! - dodała Kirsten, wysadzając ją pod klubem.
- Nie idę na polowanie - przypomniała jej Gabi. - Idę tylko na
tańce, żeby wypróbować w praktyce to, czego się uczyłam.
- Mimo wszystko powodzenia - powtórzyła Kirsten,
uśmiechnęła się, pomachała jej i odjechała z piskiem opon.
Ten uśmiech powinien był wywołać w Gabi niepokój, ale
chociaż wydał jej się jakiś dziwny, to nie dał jej do myślenia.
Weszła do klubu, przywitała się z kilkoma znajomymi i usiadła
przy barze, by się czegoś napić.
Wtedy podeszła do niej Natalie, jej instruktorka, holując za
sobą mężczyznę swojego wzrostu, ale w nastrojowym, przy-
ćmionym świetle trudno było rozróżnić rysy jego twarzy.
- Jesteś najlepsza z mojej czwartkowej grupy, przyprowadzi-
łam ci więc do pary najlepszego kursanta z grupy weekendowej
- oznajmiła Natalie, przyciągając mężczyznę bliżej. - Naprawdę
ciężko pracował, żeby dobrze dzisiaj wypaść.
Gabi serce omal nie wyskoczyło z piersi. Aleks! Nie do wia-
ry! Aleks i lekcje tańca! To się w głowie nie mieści!
S
R
Zanim zdążyła ochłonąć, Aleks wziął ją za rękę.
- Muzyka już gra. Zatańczymy?
Nie mogła wydobyć z siebie głosu. Była tak roztrzęsiona, że
nie miała pewności, czy potrafi zbornie poruszać kończynami, a
co dopiero tańczyć. Aleks jednak ścisnął pokrzepiająco jej dłoń,
pociągnął na parkiet, tam wziął w ramiona i poprowadził pewnie
przez zawiłości lambady.
Odniosła wrażenie, że unosi się gdzieś wysoko na chmurze
marzeń. Stopy poruszały się w takt muzyki, ciało wyginało w
rytm, tak dobrze jej było w jego objęciach...
Od czasu do czasu pauzowali, podchodzili do baru, gdzie
Aleksowi zawsze udawało się znalezć dla niej wolny stołek, sam
zaś stawał za nią, podsuwał drinki, proponował smakołyki z
rozstawionych na blacie talerzy. A ona bała się odezwać, bo
nieopatrznym słowem mogła spłoszyć ten piękny sen.
Za którąś z tych wizyt przy barze Aleks, który od czasu do
czasu się odzywał, przyciągnął ją do siebie.
- Na nas już czas - mruknął, a kiedy spojrzała na niego pyta-
jąco, pochylił się i pocałował ją. - Zaufaj mi - szepnął i obdarzył
ją uśmiechem, który wprawił w trzepot jej serce.
Zeszli do podziemnego parkingu i zatrzymali się przy no-
wiutkim, ciemnozielonym sedanie.
Czy poczta pantoflowa doniosła ci, że kupiłem nowy samo-
chód? - zapytał Aleks, otwierając drzwi pilotem.
Potem pomógł jej zająć miejsce w fotelu pasażera.
- Poczta pantoflowa nic mi nie doniosła - odrzekłaGabi. - To
był spisek milczenia. Ale jeśli te dwie, Kirsteni Alana, maczały
w tym palce, to ja...
S
R
Aleks zatrzasnął drzwi, okrążył maskę i wsiadł za kie-
rownicę.
- To ty co? - spytał.
Gabi uśmiechnęła się.
- Sama nie wiem, ale powinny mi były powiedzieć.
Wiedziały przecież, że przez kilka ostatnich tygodni chodziłam
jak struta. Myślałam, że cię straciłam, Aleks. %7łe tak daleko cię
od siebie odepchnęłam, że już cię nie odzyskam.
Nachylił się do niej i pocałował w usta.
- Podczas pobytu w Szkocji odkryłem, że tak daleko nigdy
nie dasz rady mnie odepchnąć - powiedział cicho, patrząc jej w
oczy. - Chociaż wtedy nie zdawałem sobie jeszcze z tego spra-
wy. Zrozumiałem to dopiero po powrocie.
Wyprowadził auto z garażu, ale zamiast skręcić w prawo, do
centrum, pojechał w lewo, w kierunku przedmieść.
Poczuła się rozczarowana. Za wiele się spodziewała. Ale do-
kąd ją Aleks zabiera?
Na autostradzie nie wytrzymała i zapytała:
Dokąd jedziemy?
Na wybrzeże. Czterdzieści pięć minut drogi, potem trzydzie-
ści minut preludium przed wschodem słońca. Sprawdzałem we
wczorajszej gazecie, o której wstaje.
Skąd wiedziałeś? - spytała Gabi, zastanawiając się, czy nie
zostawiła gdzieś na wierzchu swojej listy marzeń do spełnienia.
Aleks spojrzał na nią z uśmiechem.
- Pamiętasz poranek mojego powrotu? Zapytałaś wte-
S
R
dy, dlaczego zakładam, że wracasz z pracy, a nie przyjdzie mi
do głowy, że może przetańczyłaś całą noc w czerwonej sukni, a
potem podziwiałaś wschód słońca nad oceanem.
Zaniemówiła.
- A tak nawiasem mówiąc, podoba mi się ta czerwona suknia
- dodał i skupił się na prowadzeniu, a Gabi wykorzystała to do
lepszego przyjrzenia się mężczyznie, który nauczył się tańczyć,
żeby ona mogła spełnić swoje marzenie.
I przyglądając mu się, zauważyła, że brwi ma ściągnięte.
Czyżby nadal się obawiał, że go odepchnie? Ledwie zdążyła to
pomyśleć, gdy spojrzał na nią i powiedział:
- Wiem, że zraniłaś się igłą. Wiem, że dawca nie pozwolił
pobrać sobie krwi do zbadania i żyjesz teraz w koszmarze nie- [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • projektlr.keep.pl