[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Otwórz drzwi powiedzia³. Ch³opiec wykona³ polecenie.
Mahkawn tymczasem naci¹gn¹³ swój czarny mundur.
Jaskrawe ¿Ã³³te Swiat³o s³oneczne porazi³o oczy Mahkawna.
W drzwiach stan¹³ wysoki cz³owiek o w¹skiej twarzy i d³ugich ra-
mionach. Nosi³ czarny, skórzany pancerz i czarny p³aszcz oficerski.
Jaffrey powita³ go Mahkawn.
Wszechpotê¿ny, ostatniej nocy otrzyma³em twe wezwanie na
szóst¹ dzisiejszego ranka powiedzia³ podw³adny. Wybacz, jeSli prze-
szkodzi³em ci w stosunku.
W porz¹dku. I tak bym ciê tutaj sprowadzi³. Sk¹d wiedzia³eS,
gdzie mnie szukaæ? Mahkawn nikomu nie mówi³ o swoim zwi¹zku
z Pirazh¹. Przychodzi³ do niej, gdy mia³ taki kaprys, i upewnia³ siê,
czy nikt go nie Sledzi.
Wiadomo, ¿e chadzasz tutaj odpar³ Jaffrey. Musisz bar-
dziej uwa¿aæ.
Mahkawn zmierzy³ wzrokiem m³odego cz³owieka. Zawsze mia³
trudnoSci z odgadniêciem, czy ludzie mówi¹ prawdê. WiadomoSæ nie
nale¿a³a do pomySlnych, bo jeSli któryS z jego rywali dojdzie do wnio-
sku, ¿e Pirazha jest jego faworyt¹, to j¹ zabije. To by³a rozgrywka
pomiêdzy rycerzami Klingi. Gdy neandertalczyk bra³ sobie kochankê,
jego rywal w szeregach armii, jakiS m³odszy oficer, jak Jaffrey, móg³
poder¿n¹æ jej gard³o, ¿eby zobaczyæ, jak zwierzchnik zareaguje. Ne-
andertalczycy, nawet jeSli byli rycerzami Klingi, czasem g³odzili siê
na Smieræ z ¿alu po Smierci ukochanej, jak pospolici thralle. W ten
sposób zwalnia³o siê miejsce, z którego korzysta³ podw³adny.
W przesz³oSci seks by³ z ni¹ ca³kiem przyjemny powiedzia³
Mahkawn, zdejmuj¹c przeScierad³o z Pirazhy i ukazuj¹c jej cia³o.
Naprawdê, powinieneS z ni¹ spróbowaæ.
48
Nie w¹tpiê odpar³ Jaffrey, pochylaj¹c siê, ¿eby pog³askaæ j¹
po twarzy ale wolê m³odsze. Mówi³ to takim tonem, jakby na przy-
jêciu odmawia³ przyjêcia ciastka. Nie mia³ wielkich ambicji. Mah-
kawn nie s¹dzi³, ¿eby Jaffrey sam zabi³ Pirazhê, lecz móg³ sprzedaæ
jej imiê komuS innemu.
Co mam czyniæ? zapyta³ Jaffrey.
Mahkawn zapi¹³ pas z mieczem i pistoletem, w³o¿y³ p³aszcz.
Rozkaza³, by Pirazha uczesa³a i u³o¿y³a mu w³osy, potem usiad³ za-
dumany.
Ten ch³opiec, Uffin wskaza³ g³ow¹ syna stoj¹cego z otwar-
t¹ buzi¹ ma wilcze szczeniê. W³aSnie ukoñczy³ osiem lat. Rpi ze
szczeniakiem.
Jaffrey popatrzy³ na dziecko ze zrozumieniem w oczach.
Wilcze szczeniê? powiedzia³, przeszed³ obok ch³opca, na-
chyli³ siê i poklepa³ szczeniaka. Powiedz, ma jakieS imiê?
Uffin pokiwa³ g³ow¹.
Dobry piesek Jaffrey nadal g³aska³ wilczka. Ciemnoszary
szczeniak poliza³ go w rêkê. Kochasz swojego szczeniaka?
Aha wyszepta³ Uffin.
Mahkawn wyci¹gn¹³ nó¿ z pochwy i podrzuci³ go. Nó¿ okrêci³
siê powoli w powietrzu, ostrze zalSni³o w Swietle poranka i wbi³o siê
g³êboko w drewniane deski.
Wiêc zabij go.
Ch³opiec sta³ patrz¹c na nó¿. Mahkawn naci¹gn¹³ buty. Za pas
wetkn¹³ z³oty bicz, solidn¹ z³ot¹ sztabê z oSmioma z³otymi ³añcu-
chami zakoñczonymi ma³ymi kulkami zaopatrzonymi w haki. Nosi³
to z dum¹, bo Swiadczy³o o jego tytule ukochanego wszechmocne-
go, prawdopodobnego nastêpcy ministra zemsty. Jeszcze ¿aden ne-
andertalczyk nie uzyska³ prawa do nastêpstwa po ludzkim Panu Nie-
wolników.
Jam jest Mahkawn, wszechmocny poSród Bractwa Czarnych
Cyklopów. Zrobisz tak, jak ci rozkaza³em.
Nie, nie ka¿ mu tego robiæ! wyszepta³a Pirazha i schwyci³a
Mahkawna za p³aszcz. Odepchn¹³ jej rêkê.
Uffin spojrza³ do góry, obliza³ wargi. Dr¿a³ i próbowa³ patrzeæ
w inn¹ stronê. Uklêkn¹³ i schowa³ g³owê w szarym futrze m³odego
wilczka.
Mahkawn przygl¹da³ siê. Rytua³ by³ równie stary jak Ród Klin-
gi. Wedle prawa Mahkawn nie móg³ powiedzieæ nigdy ju¿ nic wiê-
cej.
4 Rcie¿ka bohatera 49
Uffin by³ ju¿ na tyle du¿y, ¿eby zrozumieæ: mo¿e pozostaæ thral-
lem, niewolnikiem na ca³e ¿ycie, albo wyzwoliæ siê teraz, zabijaj¹c
coS, co kocha³.
JeSli to mój prawy potomek... , mySla³ Mahkawn obserwuj¹c
d³oñ ch³opca. Skupia³ siê, ¿eby ch³opiec wzi¹³ nó¿. Szczeniak jest
niczym. JesteS wart wiêcej ni¿ on. Tak niewiele od ciebie ¿¹damy.
No, ju¿. Lepiej, jeSli ¿¹dam od ciebie, byS poSwieci³ ¿ycie wilczura
ni¿ przyjaciela.
Mahkawn wpatrywa³ siê w syna ze z³oSci¹, sta³ sztywno wypro-
stowany, z naprê¿onymi miêSniami. Ch³opiec, ponaglany wzrokiem,
zbli¿a³ siê cal po calu do no¿a. Wyci¹gn¹³ go, wa¿y³ w d³oni. Rêce
mu siê trzês³y, dolna warga dr¿a³a. Spojrza³ na Mahkawna oczami
pe³nymi ³ez. £zy nie maj¹ znaczenia mo¿e p³akaæ, przeklinaæ, mo¿e
po wszystkim uciec. Jedynie sam czyn siê liczy, fakt, ¿e poskromi
swoje zwierzêce uczucia i poka¿e, ¿e potrafi byæ twardy, ¿e jest god-
ny Rodu Klingi.
Ch³opiec po³o¿y³ nó¿ na pod³odze, popchn¹³ go w stronê stóp
Mahkawna.
Mój szczeniak nie zrobi³ nic z³ego.
To nie jest kara wyjaSni³ Mahkawn. Wiem, ¿e to dobre
szczeniê. Po prostu, zabij je. Wedle zwyczaju, nawet te s³owa by³y
zbêdne. Nie chcia³ jednak tak ³atwo rezygnowaæ z dziecka.
Nie powiedzia³ Uffin, zaszlocha³ i podniós³ szczeniaka.
Kiedy przyjdzie Okansharai, zabije ciê! krzykn¹³ i wybieg³ do s¹-
siedniego pokoju.
Mahkawn Swisn¹³ przez zêby, ¿eby okazaæ swoje niezadowole-
nie i wypad³ na dwór. Zamarzaj¹cy deszcz przesta³ ju¿ padaæ, pro-
mienie czerwonego s³oñca b³yszcza³y na pokrytej lodem drodze, spra-
wiaj¹c, ¿e lSni³a jak rzeka krwi. Sp³odzi³em thralla! Jest thrallem,
tak jak jego matka! Mahkawn nie wypowiedzia³ tej mySli, bo by³a
zbyt gorzka. Jaffrey bieg³ za nim.
Wszechmocny! Wszechmocny! krzycza³. Mahkawn stan¹³
plecami do cz³owieka. Przykro mi, ¿e ch³opiec nie przeszed³ próby.
Nic siê nie sta³o odpar³ zrezygnowany Mahkawn. Ma sil-
ne plecy. Bêdzie z niego dobry niewolnik.
Wiem, ¿e wkrótce wybieramy siê do Dziczy ci¹gn¹³ Jaf-
frey. Chcia³bym prosiæ o dwudniowy urlop, ¿eby udaæ siê do Mo-
le Hill.
Mahkawn zastanawia³ siê. Akcja w Dziczy mia³a trwaæ dwana-
[ Pobierz całość w formacie PDF ]