[ Pobierz całość w formacie PDF ]

ponadto Gaspare, niezle zorientowany w pogłoskach na temat niektórych
przedstawicieli amerykańskiej kultury pop. Rozniósł wieść, \e obaj podejrzani
uchodzili za kochanków Gingie. Skandal, który wybuchł w zaledwie kilka godzin
niczym wulkan, wywołał co najmniej takie samo zamieszanie, jak w swoim czasie
zakup pojazdu do gry w golfa przez don Ciecia.
 Certę cose non si fanno  oświadczyła wyniośle teściowa signora Sellerio,
gdy Roe kupował u niej pieczywo. A oznaczało to:  pewne rzeczy po prostu nie
uchodzą!
Don Ciccio był zdania, \e obaj niegodziwi muzykanci z Nowego Jorku
najwyrazniej chcieli nadu\yć honoru Gingie, która przecie\ wyglądała na miłą i
dobrą dziewczynę. Dopytywał się, co te\ Roe ma zamiar uczynić, aby obronić jej
dobre imię?
Signor Sellerio domagał się wyjaśnień sugerując, \e jego córka nie przekroczy
progów grzesznego domu, dopóki nie zostanie dowiedzione, \e nie dzieje się tam
nic niemoralnego. Przera\ony Roe modlił się w duchu.
aby Maria nie stała się świadkiem jakichś szokujących scen i nie doniosła o tym
ojcu. Byłby to dla Roe koniec \ycia na wyspie.
W drodze do domu Roe spotkał Zu Aspanu i opowiedział mu o całym
zamieszaniu, a ten zapytał tylko:
 E chi n hammu a vidiri li spicchia?
Było to stare sycylijskie przysłowie, które znaczyło mniej więcej:  Lepiej
trzymać się z daleka od tych spraw . Roe pomyślał, \e jego wuj majak zwykle
rację.
Postanowił nie wracać do domu na obiad. Niech trójka obie\yświatów poradzi
sobie sama. Signor Sellerio zgodził się przysłać Marię do pomocy następnego
ranka. Roe przyjął zaproszenie wuja i wraz z nim zasiadł przy stole pod starym,
sękatym drzewem. Zjedli prosty, lecz smaczny posiłek zło\ony z chleba, sera i
oliwek.
Oto, jak powinno być zawsze na Sontarze, myślał z nostalgią Roe, wsłuchując
się w leniwe bzyczenie much. Zu Aspanu pochrapywał w cieniu, a dzwony w Santa
Cecilia obwieszczały, \e ju\ druga. Zanim zjawiła się tu Gingie, dni miały swój
stały rytm, tak stary jak oliwkowe drzewa porastające skaliste wzgórza wyspy.
 Porca miseria!  Wyprostował się nagle. Lisa! Zupełnie zapomniał o swojej
małej siostrzyczce.
 Cosa?  wymruczał Zu Aspanu.  Ma che fai?
 Przepraszam, muszę ju\ iść  oświadczył Roe.  Powinienem zadzwonić do
kliniki i zapytać o zdrowie siostry.
 Czy\by telefony ju\ działały?  pytał wuj z roztargnieniem.
 Tak, od wczoraj. Ciao.
Pomknął na rowerze do domu. Na tarasie zastał Milo, który układał właśnie
skomplikowanego pasjansa z dwóch talii kart.
 Gingie zmusiła mnie do wyjścia na taras  poskar\ył się natychmiast.
 Gdzie ona jest?  zapytał Roe odruchowo. Milo machnął ręką. Roe wytę\ył
wzrok i zobaczy!
na pla\y Gingie i Sandy ego.
 Próbowała wymusić na nim wspólne bieganie dzisiaj rano, ale jej się to nie
udało  wyjaśnił Milo.
 Sandy bał się, \e się na niego obrazi i w końcu zgodził się na intensywny
spacerek.
Gingie maszerowała sprę\yście przez złocisty piach, a Sandy truchtał w ślad za
nią. Jakimś siódmym zmysłem dziewczyna wyczuła obecność Roe i spojrzała w
stronę domu. Kiedy go ju\ zauwa\yła, pomachała radośnie w jego kierunku. Roe
odmachał, choć był zły na siebie, \e cieszy się na jej widok.
 Zauwa\yłem, \e sporo ćwiczy  mruknął do Milo.
 Tak, rzeczywiście du\o trenuje  zgodził się tamten.  A w dodatku nie
rozumie, \e inni nie mają takiego obowiązku.
Powstrzymując uśmiech, Roe obrzucił wzrokiem stertę brudnych naczyń i
resztki posiłku zalegające na stole przed nosem Milo.
 Dowiedziałem się, dlaczego Maria rano nie przyszła. Zająłem się tym i jutro
zjawi się na pewno.
 Nie przejmuj się  Milo niedbałym gestem wskazał cały nieporządek oraz
resztki jakiegoś dania, które wyglądało dość zachęcająco.  Umówiłem się z
Gingie, \e skoro ja gotuję, ona będzie musiała pozmywać. Przystała na to.
 Coś mi się wydaje, \e gotujesz całkiem niezle.
 Roe zaglądał do salaterki.
 Mniej więcej od roku doskonalę swój kunszt. Odkąd mieszkam z Gingie,
raczej nie mam wyboru. Jadłeś kiedyś jakieś jej danie?
Roe zaprzeczył z kamienną twarzą.
 No to masz szczęście. Chocia\ jej siostra jest jeszcze gorsza.
 Camilla?
 Letycja.
 Znasz całą rodzinę?  zapytał ostro\nie Roe. Milo pokiwał leniwie głową,
przekładając równocześnie karty w pasjansie.
 Tak, znam ich wszystkich. Nawet ojca, który przypomina Sandy ego, tyle \e
jest intelektualistą. Profesor Potter po trzydziestu latach usilnych prób doszedł do
wniosku, \e nie znajdzie we własnej rodzinie specjalnego posłuchu.
 Ojciec Gingie jest profesorem?
Milo z głębokim westchnieniem zgarnął karty ze stołu.
 Tak, wykłada antropologię na uniwersytecie w Ann Arbor. Matka Gingie te\
pracuje naukowo. Zajmuje się problemami kobiet, Gingie jest niby tą najgłupszą w
rodzinie, ale ja uwa\am, \e to tylko pozory. Czy próbowałeś z nią kiedyś
dyskutować? Ka\dą swoją rację potrafi logicznie uzasadnić.
Roe pokiwał głową i zerknął w kierunku pla\y. Gingie zbli\ała się do skalnych
schodków, a Sandy podą\ał tu\ za nią. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • projektlr.keep.pl