[ Pobierz całość w formacie PDF ]

awansu na obecne stanowisko: nie chciał, by wyszła na jaw pózniej i wprawiła
w zakłopotanie J.T. albo narobiła kłopotów firmie.
J.T. znał wszystkie sekrety Ricka, z jednym wyjątkiem: Rick nie
S
R
powiedział mu, że kocha jego siostrę. Nie sądził, by J.T. wyraził aprobatę,
znając przeszłość Ricka i rodzinę, z jakiej się wywodził. Zresztą jakiż jest sens
wyjawiać uczucia, skoro chce się je stłumić?
Wracało do niego wspomnienie pocałunku, budząc wyrzuty sumienia.
Dał się ponieść namiętności, bo wiedział, że Anna wyjeżdża na co najmniej
dwa tygodnie. Teraz obiecał sobie, że to się już nie powtórzy. Nie. Nigdy
więcej.
Utwierdziwszy się w swoim postanowieniu, Rick zapytał przyjaciela:
- O jaką przysługę ci chodzi?
- Nie chciałbym zostawiać Marnie samej.
- To oczywiste.
- Ale obiecałem siostrze, że pojadę z nią do Japonii. - J.T. przejechał
dłonią po twarzy i westchnął. - Twierdzi, że da sobie radę sama, wiesz jaka
bywa uparta...
- Wiem. I to bardzo dobrze - rzekł Rick sucho.
- Rodzice zaproponowali jej swoje towarzystwo, ale go nie przyjęła. Nie
są zachwyceni pomysłem samotnej podróży, delikatnie mówiąc...
- Doskonale ich rozumiem - zapewnił ostrożnie.
- Anna nie zna języka.
- Wiem.
- Jest kobietą. Wybiera się do obcego kraju, gdzie musi stawić czoło
sytuacji niezwykle trudnej pod względem emocjonalnym.
Rick poczuł falę niepokoju. Wiedział, do czego zmierza rozmowa -
szykują się kłopoty. Mimo to postanowił, że zignoruje swój dyskomfort i
pomoże przyjacielowi.
- Czy chcesz, żebym pojechał z Anną do Japonii?
- Tak! Byłbym ci bardzo wdzięczny! - J.T. uśmiechnął się z ulgą. -
S
R
Wiem, że proszę o wiele. Doskonale wiem.
- %7ładen kłopot! - skłamał. - Przy okazji zajrzę do naszego biura w Tokio.
- Nie zawracaj sobie głowy sprawami firmy. Pilnowanie Anny będzie
wystarczająco absorbujące.
Jakby Rick o tym nie wiedział!
- Czy Anna wie, że mam jej towarzyszyć?
- Szczerze mówiąc, nie. Jeszcze jej o tym nie wspominałem. Wolałem
najpierw sprawdzić, czy wyrazisz zgodę.
- Rozumiem.
J.T. głęboko wciągnął powietrze.
- Chciałbym cię poprosić o jeszcze jedno: nie mów jej, że z nią jedziesz,
dobrze?
Rick uniósł brwi.
- Mam milczeć? Twoja siostra to bardzo spostrzegawcza osóbka, a
firmowy samolot nie jest zbyt duży. Na pewno zauważy, kiedy wejdę na
pokład.
- Jasne, ale wtedy już będzie za pózno na protesty. - J.T. uśmiechnął się
przebiegle.
- Ach tak.
- Przecież dobrze wiem, co do siebie czujecie.
Dobry Boże, czyżby J.T. był świadom, że Rick dwa razy całował się z
jego siostrą?
- Nie mam pojęcia, o czym mówisz.
- Ciągle się sprzeczacie.
- Faktycznie, często nasze poglądy są rozbieżne - powiedział powoli.
- Anna w przeszłości miała pretensje, że sprawdzasz, czy mężczyzni, z
którymi się spotyka, nie są szpiegami korporacyjnymi - ciągnął J.T.
S
R
Rick trochę się rozluznił.
- Rzeczywiście. Dość jasno wyraziła swoją opinię na ten temat.
- Pozostaje mi mieć nadzieję, że mimo dzielących was różnic po namyśle
Anna doceni twoje towarzystwo.
- Podczas lotu nad Pacyfikiem będzie miała mnóstwo czasu na
przemyślenia.
- Właśnie! - J.T. wyszczerzył zęby w uśmiechu.
- Miejmy nadzieję, że dojdzie do właściwych wniosków.
- Na pewno. Jest ci wdzięczna za pomoc, jakiej jej dotąd udzielałeś.
Również ja i nasi rodzice jesteśmy ci głęboko wdzięczni. Rick, zrobiłeś więcej,
niż do ciebie należało, ale dla mnie jesteś kimś więcej niż pracownikiem i
więcej niż przyjacielem. - Chrząknął. - Uważam cię za członka rodziny.
- Dziękuję. - Wzruszenie ścisnęło Rickowi gardło.
- To ja ci dziękuję! - J.T. zawiesił głos, by dodać wagi słowom, które
miały paść za chwilę. - Jesteś dobrym człowiekiem. Chcę, żebyś wiedział, że
nikomu innemu nie powierzyłbym mojej siostry. Mam do ciebie ogromne
zaufanie.
Rick skłonił głowę, pozornie dziękując za komplement, ale dręczyło go
poczucie winy, więc bał się spojrzeć w oczy przyjaciela. Wiedział, że nie
zasłużył na kredyt zaufania, jakim go obdarzono.
Nie wierz mi.
Powtarzał w myślach te słowa z taką mocą, że niewiele brakowało, a
wymknęłyby się z jego zaciśniętych ust.
- Nie zawiodę cię - wydusił z trudem.
Tym razem dotrzyma obietnicy.
Anna usłyszała dzwonek do drzwi w najmniej odpowiedniej chwili:
siedziała okrakiem na ostatniej walizce i próbowała na siłę domknąć suwak.
S
R
Nie bardzo jej się to udawało, a właśnie przyjechała taksówka! Dzięki Bogu, że
lot nie był komercyjny - firmowy pilot musi na nią zaczekać, choćby nie wiem
ile się spózniła.
Początkowo miała zamiar jechać własnym samochodem, ale w połowie
pakowania zorientowała się, że jej bagaż w żaden sposób nie zmieści się do
maleńkiej mazdy miata. Kilka walizek już czekało na zniesienie do taksówki.
Wszystkie z wyjątkiem tej jednej.
Rodzice chcieli odwiezć ją na lotnisko, ale poprosiła - uprzejmie i
stanowczo - by jej nie odprowadzali. Anna musiała przyznać, że wykazali się
ogromnym zrozumieniem, tym bardziej że wybierała się w podróż sama. Kiedy
dowiedziała się o problemach zdrowotnych Marnie, chciała odłożyć wyjazd,
ale przekonano ją, by tego nie robiła. Bratowa nawet nie chciała słyszeć o
jakichkolwiek zmianach jej planów! Anna sądziła, że w tej sprawie wywiąże
się rodzinna  dyskusja" - czyli dojdzie do poważnej kłótni. Ale nic podobnego
się nie stało.
- Termin porodu wypada dopiero za dwa miesiące - rzekła matka. -
Chisato chce spotkać się z córką, której nie widziała od prawie trzydziestu lat.
Dość już się naczekała!
Ponownie odezwał się domofon. Anna odgarnęła włosy i chwyciła
słuchawkę.
- Zejdę za moment. Jestem trochę spózniona.
- Wcale mnie to nie dziwi - usłyszała znajomy głos.
Ponownie wcisnęła guzik.
- Rick? To ty?
- We własnej osobie.
- Co tutaj robisz?
- Przyjechałem po ciebie.
S
R
Serce zabiło jej mocniej. Dopiero po chwili zdała sobie sprawę, że Rick
ma tylko zawiezć ją na lotnisko.
- J.T. cię prosił?
Zawahał się, ale potwierdził:
- Tak.
Starała się nie okazać rozczarowania.
- Wchodz na górę. Pomożesz mi się pakować.
Czekała na niego na progu mieszkania. Nie rozmawiali ze sobą od czasu
epizodu na masce samochodu, choć Anna miała nadzieję, że Rick do niej
zadzwoni. Bolało ją, że tego nie zrobił. Czuła się urażona. Ilekroć sądziła, że
przebiła się przez gruby mur jego powściągliwości, Rick szybko wznosił
kolejną barierę.
- Miła niespodzianka. - Splotła dłonie. Gestowi towarzyszył brzęk
bransoletek, który wzmógł jej zdenerwowanie. Schowała ręce do kieszeni i
spróbowała się uśmiechnąć.
- Powinienem zadzwonić i cię uprzedzić - przeprosił.
- Wszystko w porządku - zapewniła. - Po prostu jestem zaskoczona, bo
sądziłam, że już się nie zobaczymy. Przed moim wyjazdem. I po powrocie...
Rick lekko uniósł brwi, ale nie skomentował. Milczeli oboje. Atmosfera
gęstniała. Wspomnienie pocałunku wisiało nad nimi jak gradowa chmura.
Anna zastanawiała się, kto pierwszy zdobędzie się na odwagę i się odezwie.
- Mówiłaś, że mam ci pomóc przy bagażu - w końcu zagaił Rick.
Tchórz, pomyślała, ale nie powiedziała tego głośno.
- Faktycznie. Wejdz do środka - zaprosiła nieśmiało.
Poszedł za nią do sypialni. Na szczęście tym razem w mieszkaniu
panował porządek: nie walały się żadne ciuchy, a zwłaszcza bielizna; łóżko
było zasłane, leżały na nim poduszki.
S
R
Na podłodze stało pięć walizek o różnych kształtach i rozmiarach. Szósta [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • projektlr.keep.pl