[ Pobierz całość w formacie PDF ]

chwilę Drago zastanawiał się, czy ona wie, kim on jest.
- Cieplej ci teraz? - zapytał.
Skinęła głową. Podszedł do niej i ostrożnie zaczął rozcierać jej policzki, nadal
mokre i blade.
- Nie wytarłaś dobrze twarzy.
Po chwili zdał sobie sprawę, że Alysa nadal płacze. Nie tracił czasu na pyta-
nie o przyczynę. Domyślał się, że płacz ten pochodzi z głęboko zakorzenionego
smutku i szoku, którego doznała, gdy dowiedziała się, że Carlotta była w ciąży.
Dlatego właśnie zniszczyła jej rzeczy. Nie wszystko rozumiał, ale wiedział, że teraz
wskazana jest tylko cierpliwość.
- Połóż się do łóżka i dobrze przykryj. Ale nie w tym szlafroku. Jest mokry.
S
R
- Nie mam niczego innego.
- Poczekaj, coś ci przyniosę.
Wrócił po krótkiej chwili, niosąc jedną ze swoich koszul, po czym zostawił ją
samą.
Alysa patrzyła na koszulę, a łzy nadal ciekły jej po twarzy. Zdała sobie spra-
wę, że powinna teraz zdjąć szlafrok i włożyć koszulę. Kiedy to zrobiła, przypo-
mniała sobie, że jest coś jeszcze do zrobienia. Tak, ma położyć się do łóżka. Leża-
ła, patrząc w sufit, kiedy Drago wrócił, niosąc jej kieliszek koniaku.
- Wypij to - polecił, unosząc ją jedną ręką, a drugą przytykając kieliszek do jej
ust.
Posłuchała go bez słowa protestu, co wcale go nie uspokoiło. Kiedy położył ją
z powrotem, łzy nadal płynęły jej po twarzy.
- Opowiedz mi wszystko - odezwał się. - Chcę znać każdy szczegół twojej hi-
storii. Nie chodzi tylko o dziecko, prawda? Jest coś więcej.
- Dziecko - szeptała. - Dziecko. Dziecko.
- Tak. %7ładne z nas nie przypuszczało, że ona była z nim w ciąży.
- Dziecko. Moje dziecko - wyszeptała. - Moje.
Z początku wydawało mu się, że zle usłyszał. Jednak kiedy zobaczył jej zło-
żone na brzuchu ręce, olśniło go.
- Alyso, byłeś z Jamesem w ciąży?
- Miałam mu to powiedzieć w czasie Bożego Narodzenia - wyszeptała, pa-
trząc w przestrzeń. - Byłam taka szczęśliwa, że noszę jego dziecko. Czekałam na
niego, a on zatelefonował i powiedział, że nie przyjdzie. Pomyślałam, że muszę być
cierpliwa, że powiem mu to przy następnym spotkaniu. Ale kiedy się spotkaliśmy,
oświadczył mi, że z nami koniec. Więc nie mogłam mu już o tym powiedzieć,
prawda?
- Mogłaś. Człowiek jest odpowiedzialny za swoje czyny.
S
R
- Nie potrzebowałam jego litości - oznajmiła. - Nie chciałam jego zobowiązań
ani odpowiedzialności. Skoro już mnie nie kochał, to nie chciałam od niego nic.
- Miałaś rację, przepraszam.
Pogłaskał ją po głowie.
- Tak więc ten drań zrobił wam obu dziecko w tym samym czasie. Ma szczę-
ście, że nie żyje, bo inaczej bym go zabił. A co się stało z twoim dzieckiem?
- Straciłam je. To było zaraz po ich śmierci, kiedy znalazłam jej nazwisko i
obejrzałam ją w internecie. Nie mogłam się powstrzymać, robiłam to wieczór w
wieczór, zadając sobie ból, a dziś ten straszny ból wrócił.
- O Boże! - Pochylił głowę. - I to ja jestem winny, bo wciągnąłem cię w całą
tę sprawę.
- Nie, przecież nie miałeś pojęcia, co jest w tych listach. Ale przedtem czułam
się lepiej. Nie wiedziałam i nie myślałam o tym zbyt dużo i to było dla mnie naj-
lepsze.
- Chyba nie uważasz tak naprawdę?
- Dlaczego... nie? - zapytała. - Nie jestem całkowicie pewna, co myślę na ten
temat, ale przedtem wierzyłam, że tak jest lepiej. Myślałam najpierw, że będę pła-
kać całe lata, a pózniej stwierdziłam, że nie mogę płakać wcale. I próbowałam pu-
ścić to wszystko w niepamięć.
Ale nie byłaś w stanie, pomyślał Drago, odkrywając, że potrafi ją przejrzeć.
- Czy przyjaciele albo rodzina ci pomogli?
- Nikomu nie powiedziałam o tej ciąży.
- I nie było nikogo, kto by się tobą zaopiekował? W szpitalu zwykle pytają o
to, zanim wypiszą pacjenta.
- Nie byłam w szpitalu. To stało się w domu w piątek w nocy. Przeleżałam
weekend w łóżku, a w poniedziałek wróciłam do pracy.
- Nigdy nikomu o tym nie mówiłaś?
- Ty jesteś pierwszy.
S
R
Pomyślał, jak bardzo musiała być samotna w tych strasznych chwilach, i
bezwiednie zadrżał. W porównaniu z tym jego samotność wydała mu się niczym.
Przynajmniej on nigdy nie budził się, by stwierdzić, że jest sam w domu. W naj-
czarniejszych chwilach mógł pójść korytarzem, otworzyć drzwi do pokoju Tiny,
stanąć nad jej łóżeczkiem, posłuchać, jak oddycha i wrócić do siebie w nieco lep-
szym stanie.
Alysa nie miała szans nawet na tak krótką chwilę ukojenia. Straciła dziecko,
które nadałoby sens jej życiu. W tym momencie Drago zrozumiał, że mimo
wszystko miał więcej szczęścia.
- Przebacz mi - rzekł z rozpaczą w głosie. - Nie powinienem był cię tu przy-
wozić. Nie wyobrażałem sobie, do czego to może doprowadzić. Myślałem tylko o
sobie. - Wyciągnął rękę, by dotknąć jej drżącego ramienia. - Alyso, proszę. Po-
wiedz coś.
- Odejdz - odparła przez łzy. - Nie mogę mówić. Proszę, wyjdz stąd.
Nie mógł zrobić nic innego, jak tylko jej posłuchać, choć była to ostatnia
rzecz, której teraz chciał.
Kiedy wszedł do swojej sypialni, odezwała się komórka. Była to Tina.
- Tatusiu, dzwonię i dzwonię.
- Przykro mi, kochanie. Tutaj pada gęsty śnieg i trochę się zgubiłem w lesie.
Zdał sobie sprawę, że było to słabe wytłumaczenie. Tina zapewne pomyślała
to samo, bo zachichotała.
- Tatusiu, ty przecież nigdy się nie gubisz.
- Ja też tak myślałem - rzekł bez przekonania. - Ale się myliłem. Okazało się,
że kręciłem się w kółko.
- Chyba opowiadasz jakieś bajki - rzekła Tina z dziecinną powagą.
- Nie dokuczaj mi, kochanie. Czy miło jest u cioci Marii?
- O tak. Bawiliśmy się w chowanego w całym domu. I babcia była zła, ale
ciocia Maria powiedziała...
S
R
Szczebiotała tak przez parę minut, a on poczuł ulgę, że Tina spędzi u ciotki
kilka miłych dni.
Rozmowa z córką podziałała na Draga kojąco. Czule życzył jej dobrej nocy i
rozłączył się.
Niestety, jego dobry nastrój znikł, kiedy przypomniał sobie Alysę. Po chwili
podszedł pod drzwi jej sypialni i usłyszał, że dalej płacze. Oparł się o ścianę i za-
stanawiał się, czy powinien wejść do środka. Alysa kazała mu wyjść, ale chyba go
jednak potrzebuje.
Nagle łkanie ustało, a zastąpił je gwałtowny kaszel. Drago przestał się wahać i
szybko wszedł do sypialni.
Zwiatło było zgaszone, ale zasłony odsunięte. W świetle księżyca Drago do-
strzegł zarys jej postaci.
- Alyso, usiądz - powiedział, schylając się nad łóżkiem. - Będzie ci łatwiej
opanować kaszel.
Usiadła, opierając się na nim, a następnie pochyliła się do przodu, wstrząsana
gwałtownymi atakami kaszlu. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • projektlr.keep.pl