[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Ostrożnie przesunęła ręką po gładkiej miękkiej skórze, obwodząc kontury
jego torsu. Był idealnie zbudowany, ale też zachwycało ją i napełniało naboż-
nym lękiem, że tu jest, że ją przytula nawet przez sen... że ona ma prawo go
dotykać.
W pracy wiele osób miało prawo jej dotykać. Dotykały jej krawcowe,
projektanci, nawet kierownicy pokazów, sprawdzając teksturę materiałów... tra-
ktowali jej ciało, jakby była manekinem. Ona sama jednak rzadko dotykała
innych ludzi. I dopiero teraz zdała sobie z tego sprawę.
Pod maską osoby otwartej i pewnej siebie, jaką nakładała w pracy, w
rzeczywistości była raczej zamknięta w sobie.
Obejmowała mamę, czy nawet niektórych przyjaciół na powitanie, ale to
było zupełnie co innego. Tu miała prawo poznawać sekrety ciała Miguela, a
nawet więcej: miała prawo dotykać go z czułą zaborczością. To, co teraz robiła,
nie miało nic wspólnego z seksem. Była po prostu ciekawa, co czuje pod ręką.
W tej chwili nie pałała wszechogarniającą namiętnością. Po prostu była
szczęśliwa.
Rozpierała ją radość, bo skończyła się jej samotność. Nagle wszystko
stało się takie oczywiste. Nie musi wybierać między karierą a miłością. Może
mieć i to, i to. Była głupia, sądząc przez tyle lat, że to niemożliwe.
Miguel zrozumie wymagania jej pracy tak samo, jak ona zrozumie jego.
Pójdą na kompromisy i nie będą musieli odrzucić tego niewiarygodnego daru,
jaki dostali od losu.
Niemal się na głos roześmiała ze swojej głupoty, ale się powstrzymała.
No, dobrze. Może trochę się zagalopowała w snuciu planów. Zawsze słyszała,
że mężczyzni potrzebują więcej czasu na decyzję w sprawie tego rodzaju
życiowych wyborów i postanowiła dać Miguelowi tyle czasu, ile będzie
- 58 -
S
R
potrzebował. Myślała, że to ją trzeba będzie przekonywać do tego, że ich
związek ma przyszłość, ale teraz sobie uświadomiła, że tak nie jest, bo czuła się
niezwykle, cudownie wolna.
Wolna, żeby kochać. Wolna, żeby być szczęśliwa. Wolna, żeby dotykać.
Jakie to niezwykłe! I jej palce zaczęły obrysowywać płaszczyzny jego piersi,
rozróżniać miejsca porośnięte włosami i te gładkie w dotyku, a serce Miguela
pod jej uchem bilo coraz szybciej.
Cichutko się roześmiała i zaczęła muskać miejsca, które, jak już zdążyła
wcześniej odkryć, były najwrażliwsze.
Jego ręka pod jej plecami poruszyła się. Głaskał ją powolnymi, leniwymi
kolistymi ruchami, od których przebiegł ją dreszcz, a oddech przyspieszył.
Bezwiednie się wzdrygnęła i jęknęła. Miguel zastygł.
- Czy to był wyraz rozkoszy, zaskoczenia czy niechęci?
Pocałowała go w pierś.
- Chyba wszystko po trochu.
- Wyjaśnij.
Wiedziała, o co dokładnie mu chodzi.
- Piecze mnie... troszeczkę.
- Hm. - Oparł się na łokciu i pochylił, by ją pocałować. To nie był krótki
pocałunek, ale też nie bardzo długi i niespecjalnie namiętny. Raczej pocałunek
na powitanie.
- Jedziemy do kasyna.
- Ale ja chcę...
Położył palec na jej ustach.
- Trochę wyrzeczeń teraz, a przez całe następne dwa tygodnie będzie
jeszcze lepiej.
Czuła jego erekcję na biodrze. Przywarła do niego.
- Nie wydaje mi się, by to wyrzeczenie było takie małe.
Roześmiał się.
- 59 -
S
R
- Nic mi się nie stanie. I uwierz mi, tak będzie najlepiej.
- Dlaczego? Masz doświadczenie, bo kochałeś się z wieloma dziewicami?
- spytała. Ta myśl byłaby bardzo nieprzyjemna, gdyby nie to, że nie dopuszczała
jej do siebie.
- Nie. Z żadną. Ale mój ojciec ma nadzieję, że się ożenię z dziewicą i w
dniu szesnastych urodzin każdego z nas zrobił nam wykład, po którym byliśmy
bardzo zażenowani.
- Porównywaliście notatki?
- Tak. Aatwiej rozmawiać o takich rzeczach z bratem niż z ojcem.
- Wyobrażam sobie. - Chociaż były z matką bardzo zżyte, Helen Taylor
wolała kupić Amber odpowiednie książki, niż sama ją uświadamiać. Gdy Amber
miała więcej pytań, matka kupowała następne książki.
Podobało jej się takie podejście, oszczędzało wielu niezręcznych rozmów,
takich, o jakich wspomniał właśnie Miguel.
- Naprawdę ci mówił, że po pierwszym razie trzeba zaczekać?
- Tak. Jeżeli kobieta odczuwa ból czy pieczenie.
- Tak jest zawsze?
- Nie wiem, ale też wydaje mi się, że nie każda inicjacja jest tak
gwałtowna jak twoja.
- Chciałeś powiedzieć: dzika? Jego oczy pociemniały.
- To też. Ale obiecuję ci, że następnym razem będę ostrożniejszy. Nasze
pózniejsze pieszczoty spowodowały, że prezerwatywa nie była całkowicie
pewna.
- To znaczy?
- Nie pękła, ale na czubku była szczelinka. Chyba jednak nie ma się czym
martwić.
Skinęła głową.
- Poza tym to nie ten dzień cyklu.
- Dobrze wiedzieć. - Miguel wyraznie odetchnął z ulgą.
- 60 -
S
R
Dopiero wtedy Amber uświadomiła sobie, że był zaniepokojony. Nie
chciał jednak niszczyć troskami ich pierwszego razu. To było naprawdę...
słodkie. I tak samo słodkie było to, że nie chciał jej przysparzać bólu, kochając
się z nią znów po tak krótkiej przerwie.
Uśmiechnęła się do niego radośnie.
- Jesteś bardzo miłym człowiekiem.
- Dziękuję, querida. Ty też. Oboje się roześmiali.
Miguel lubił chodzić do kasyna, częściowo dlatego, że przychodzili tam
najrozmaitsi ludzie, większość spoza miasta, i to dawało mu pewną
anonimowość. Dziś dodatkową przyjemnością było to, że Amber nie miała
pojęcia o hazardzie.
A on z prawdziwą radością ją uczył. Pochlebiało mu, że często się do
niego zwracała po radę. Postanowił, że sam nie będzie grał. Chciał się
całkowicie skupić na dostarczaniu jej radości przy jednej ze swoich ulubionych
rozrywek. W ten sposób bawił się jeszcze lepiej.
Jedynym, co mąciło mu przyjemność, były spojrzenia, jakie obcy
mężczyzni rzucali jego pięknej towarzyszce. Gdy się spotykał z innymi
kobietami, które jak trofeum ozdabiały jego ramię, nigdy mu nie przeszkadzało,
że przyciągały uwagę. Karmiło to jego hiszpańską męską dumę, chociaż nie
dlatego się z nimi spotykał.
Dziś czuł tylko złość, gdy inni patrzyli na Amber, uśmiechali się do niej, a
jeden nawet ośmielił się spytać, czy nie potrzebuje rady.
Objął ją zaborczym gestem.
- Ona korzysta z moich rad - powiedział z uśmiechem, który nie dotarł do
oczu, i głosem, jakiego używał wobec nieprzyjaciół w biznesie.
Wysoki, dobrze ubrany mężczyzna, Amerykanin, sądząc po akcencie, aż
zamrugał.
- To prawda? - spytał, patrząc na Amber. - Nie chcesz, żebym ci pomógł
się nauczyć w to grać?
- 61 -
S
R
Pokręciła głową, uśmiechając się, a Miguelowi ten uśmiech wydał się
zbyt zachęcający.
- Nie, dziękuję. Znasz to powiedzenie: gdzie kucharek sześć. Za dużo rad
może mieć ten sam efekt.
- I jesteś pewna, skarbie, że chcesz korzystać tylko z tych, które już
dostajesz?
Miguel zesztywniał, słysząc pieszczotliwe słowo. Zapomniał, że sam
często zwracał się tak do kobiet, które nic dla niego nie znaczyły. Ale Amber
była jego kobietą. Przynajmniej przez następne dwa tygodnie. I nikt nie będzie
sobie uzurpował do niej praw.
Amber tylko się roześmiała.
- Moja najlepsza przyjaciółka z college'u pochodziła z Teksasu. Mówiła,
że tamtejsi mężczyzni są bardzo przyjacielscy i, jak widzę, miała rację.
- Niektórzy mogą uważać pewien rodzaj przyjacielskości za
[ Pobierz całość w formacie PDF ]