[ Pobierz całość w formacie PDF ]

głupiego poczucia winy chciałem zrezygnować z jedynej szansy na
szczęście, gotów użalać się nad sobą do końca życia!
Sally nie wierzyła własnym uszom. Czy Rob właśnie wyznał, że ją kocha-
Raptownie usiadła.
- Co ty mówisz? - szepnęła. - Powtórz to.
- Powtarzam, że nie mogę bez ciebie żyć, Sally. Musisz zawsze być przy
mnie. - Rob znów zaczął krążyć po pokoju. - Sądziłem, że już nigdy nie
zaryzykuję, bo nie nadaję się na męża.
- Jak możesz mnie kochać, Rob, skoro twoje serce wciąż należy do Zoe?
Błyskawicznie znalazł się przy niej, ujął za ręce i podniósł, aby mieć je tuż
przy sobie. Przez moment błądził udręczonym spojrzeniem po jej twarzy.
- Nie. Sally - szepnął. - Dlaczego przyszło ci do głowy coś takiego?
- Ponieważ wiem, że w twoim życiu nie ma miejsca dla innej kobiety.
- To nieprawda, Sally. Musisz mi uwierzyć. - Zcisnął jej dłonie tak mocno,
że poczuła ból. - Zrozum wreszcie, ja nigdy naprawdę nie kochałem Zoe! A
po ślubie ją znienawidziłem!
Sally oniemiała z wrażenia.
- Znienawidziłeś? - spytała, gdy odzyskała głos. - Przecież ona była
wspaniała! Piękna i utalentowana, urodziła ci dwoje ślicznych dzieci... Jak
możesz mówić, że jej nienawidziłeś? - dokończyła szeptem, wpatrzona w
niego szeroko otwartymi ze zdumienia oczami.
- To długa historia - odparł ponuro. Puścił dłonie Sally i zacisnął ręce na
oparciu fotela.
- Musisz mi ją opowiedzieć, Rob. Jeśli mamy być razem, powinieneś mi
wyjaśnić, co was poróżniło i dlaczego obwiniałeś się o jej śmierć.
- %7łeniąc się z Zoe, wierzyłem, że możemy być szczęśliwi. - Rob
skrzyżował ramiona i przez chwilę patrzył w okno, jakby usiłował zebrać
myśli. - Ale oceniając nasze małżeństwo z perspektywy czasu, dziwię się
tamtemu optymizmowi. Oczywiście, mogę podać wiele powodów, które
skłoniły mnie do ślubu z Zoe. Doskwierała mi samotność, martwiła sytuacja
rodzinna. Wiedziałem też, że moi rodzice ucieszyliby się z synowej, która
jest córką ich przyjaciół. Poza tym Zoe była atrakcyjna, pogodna i
energiczna. Spędziła sporo czasu za granicą i w Londynie. W takim miejscu
jak Drumneedoch wyglądała jak prawdziwa gwiazda. Nie sposób było się jej
oprzeć...
Umilkł, a Sally czekała, obserwując grę uczuć na jego twarzy. Potrafiła
sobie wyobrazić tamtą sytuację: przytłoczonego problemami młodego
mężczyznę, który usiłuje ratować ojca, przejmując jego praktykę, i pragnie
stabilizacji, jaką może dać małżeństwo.
- Więc... ożeniłeś się z nią, ponieważ sądziłeś, że ją kochasz?
Rob z westchnieniem skinął głową.
- Może gdybyśmy trochę poczekali, przekonałbym się, że właściwie nic
nas nie łączy. Ale Zoe nalegała, żebyśmy szybko wzięli ślub. Kilka jej
koleżanek wyszło za mąż i chyba obawiała się, że zostanie na lodzie. A
lekarz wydawał się niezłą partią. - Wargi Roba wygięły się w gorzkim
uśmiechu. - Cóż, Zoe zawsze dostawała to, czego chciała. Ale sielanka
trwała krótko. Pierwszym sygnałem alarmowym okazał się wyciąg z karty
kredytowej. Z przerażeniem stwierdziłem, że
Zoe nakupiła sobie ubrań za sumę przekraczającą moje zarobki. Gdy
poruszyłem ten temat, oświadczyła, że skoro nie stać mnie na jej stroje, to
nie powinienem był się żenić. Dodała też, że me zamierza ograniczać
wydatków.
- Niewesoła sytuacja - mruknęła Sally.
- Niewesoła? - Rob zaśmiał się ponuro. - To dopiero początek! Zoe
postanowiła zająć się projektowaniem wnętrz, co wymagało dużych
nakładów na lokal, tkaniny, tapety i Bóg raczy wiedzieć co jeszcze. Może
parę lat pózniej byłoby to wykonalne, ale wtedy zarabiałem skromnie i
spłacałem długi ojca.
- Kłóciliście się?
- Codziennie. - Rob zacisnął pięści. - Och, w towarzystwie
zachowywaliśmy pozory. Zoe nigdy w życiu nie przyznałaby, że nasze
małżeństwo to klęska. Potrafiła wspaniale ukrywać wszelkie rysy na
idealnym wizerunku. I wkrótce okazało się, że jest w ciąży. - Na twarzy
Roba odmalował się smutek. - To, co mogłoby nas zbliżyć, stało się
początkiem dzielącej nas nienawiści. Zoe nie chciała mieć dzieci, ale ja nie
zgodziłem się na aborcję. Zoe czuła się świetnie i wspaniale wyglądała.
Lubiła być obsypywana komplementami, których ludzie jej nie szczędzili,
ale w domu bezustannie miała mi za złe swój stan. Twierdziła, że
zrujnowałem jej życie.
Sally coraz bardziej współczuła Robowi. Jego żona była daleka od
doskonałości. Młody, zapracowany lekarz zapewne przeżywał ciężkie
chwile, codziennie wieczorem wracając do opryskliwej, przykrej żony.
- Biedny Rob - szepnęła i wzięła go za ręce.
- Nie, Sally. - Przecząco pokręcił głową. - To ja zawiniłem. Zoe, mimo
swojej żywiołowości, była tylko głupiutką dziewczyną. Byłem starszy od
niej, nie powinienem stracić głowy, dać się oszołomić jej urodą. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • projektlr.keep.pl