[ Pobierz całość w formacie PDF ]

jestem patologicznie pokrętny. Wyrafinowany, zaskakujący - owszem,
zdarzało się.
- A czy zdarzyło ci się zrobić coś normalnie, jak człowiek?
Przyjmij, jako informację, że interpretacja wszystkich przesłanek na
odwrót nie dowodzi wcale inteligencji, tylko czegoś przeciwnego.
- Rozumiem - zgodził się zrezygnowany. - Wytłumaczysz mi
wobec tego, dlaczego Witoski, czy jesteś zbyt zła?
W pierwszej chwili chciała powiedzieć, że to nie jego interes, a
wrzosy wolno jej położyć gdziekolwiek, ale ku własnemu zaskoczeniu
skinęła głową.
- Józef Witoski to młodszy brat mojej mamy. Nie wiem, gdzie
jest jego grób. Prawdziwego Witoskiego, nie Witowskiego bez  w",
jak tutaj. Był mi bardzo bliski. Pewnie tak, jak powinien być ojciec.
Miałam siedem lat, kiedy zginął, szłam do szkoły - wyrzuciła z siebie
jednym tchem.
- Zginął? - podchwycił Janek. - W wypadku?
- Tak. W wojsku. Nie byłoby go tam, gdyby nie mój tak zwany
ojciec.
- Możesz opowiedzieć wszystko? - spytał cicho. - Jeśli nie
chcesz, to zapomnę.
Nerwowo przeczesała palcami włosy.
- Nie wiem, czy chcę, ale czuję, że muszę. - Potrząsnęła
bezradnie głową. - Nawet nie chcę wiedzieć, kim był ten Witowski
bez domu, bez nikogo, nawet mu literę w nazwisku zgubili i przez to
nazywa się tak jak moja matka. Niesamowite, że zobaczyłam
nazwisko, które na pewno bardziej szanuję niż moje własne.
- Czemu swojego nie zmieniłaś? Marta Witoska brzmi całkiem
niezle.
- Nie Witoska, tylko Witoski, jeśli mamy być dokładni.
- Wioski? Zaraz, zaraz, czy mi się dobrze wydaje?
O czym się mądrzyła pani Nina? Marta, ty jesteś - ucieszył się
nagle - ty jesteś po prostu...
- Macedonką. W połowie. Mój ojciec był tak zwanym
Poznaniakiem. Wysokim blondynem.
- Jak ja?
- Nie, całkiem innym.
- Z pewnością się różnimy. Ale nie co do gustu. Mówiło się o
Grekach z Dolnego Zląska. Dobrze trafiłem?
- Bardzo dobrze.
- Lewicujący, chroniący się po wojnie przed prześladowaniami.
Opłacało się zmieniać klimat? Bułgaria mogłaby być też dobra.
- Niekoniecznie. Ale masz rację, klimatu mama nigdy nie
zaakceptowała. Ani kultury, ani niczego. Języka nauczyła się chyba
wbrew sobie.
- Ale za mąż wyszła?
- Wyszła. Kiedy przyjechali, była bardzo młoda. Na obozie
młodzieżowym w sąsiedniej wsi pojawił się wysoki blondyn.
Zakochany w niej bez pamięci, poważny, budzący zaufanie. Książę z
bajki. Rodzice namawiali ją. Miała przepisowe szesnaście lat, gdy
została panią Rodlińską i wyjechała do Poznania.
- Od razu było zle czy choć trochę dobrych chwil mieli?
- Chyba niewiele. Dziewczyna, prawie dziecko, słabo mówiąca
po polsku, nie wspominając już o czytaniu i pisaniu, przeniesiona w
obce środowisko mało entuzjastycznie nastawione do jej odmienności.
Kontrola teściów, mąż robiący szybką karierę polityczną. Takie
internacjonalne małżeństwo było szalenie dobrze widziane i na
początku zdecydowanie mu pomogło, ale potem szybko zaczęło
ciążyć. Okazało się, że atrakcyjna energiczna działaczka mogłaby być
lepszym wyborem. Oczywiście, nie będę oszukiwać, mama nie
wysilała się, żeby się dostosować. Ale też żadne przejawy jej dobrej
woli nie były doceniane przez nikogo. Dostała etykietkę tej innej. Na
domiar złego dziadkowie umarli, jakby uznali, że nie są już potrzebni.
Został jej tylko jeden bliski człowiek, młodszy brat. Automatycznie
wróg numer jeden dla teściów i małżonka. Moje przyjście na świat nie
poprawiło sytuacji, przeciwnie. Awantury o wszystko. Niektóre sama
pamiętam, jak przez mgłę. Mama pokorna nie była, temperamentu jej
nigdy nie brakowało. Z rozwodem zwlekano, bo to akurat nie było
wtedy dobrze widziane. Ale nie miałam nawet trzech lat, kiedy rzecz
się sfinalizowała. %7łeby wszystko było w tak zwanym porządku,
kupiono mojej mamie domek, a raczej chałupkę na skraju małego
miasteczka. Prawie na wsi. Ojciec ożenił się odpowiednio, robił
karierę, jaką chciał. Przysyłał alimenty. Widziałam go potem kilka
razy i wystarczyło. Reising pokręcił głową.
- No, niezle was urządził. Z czego żyłyście?
- Na początku z ogródka. Mamie jarzyny udawały się jak
nikomu. Potem za namową brata, wujka Józka, zaczęła
wykorzystywać talent do robótek ręcznych. Serwetki sprzedawały się
świetnie, zwłaszcza że były trochę inne. W ogóle igłą, szydełkiem
potrafiła zrobić wszystko. Wreszcie brat zmobilizował ją do czytania
książek w tutejszym języku. Nakłaniał do zaakceptowania otoczenia.
Dzięki niemu zrozumiała, że musi próbować stać się trochę mniej
inna. Wtedy był dla niej jedynym oparciem.
Mimo że młodszy, jako mężczyzna pełnił rolę głowy rodziny. Z
nim czułyśmy się bezpieczne.
Od jeziora zawiał chłodniejszy wiatr. Reising objął Martę, którą
wstrząsnął dreszcz. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • projektlr.keep.pl