[ Pobierz całość w formacie PDF ]

 Kiedy już się pchasz w kłopoty, to na całego, muszę ci to przyznać  mruknął. 
Mieszkam tu od urodzenia, a jeszcze nie widziałem, żeby ktoś tak wyprowadził z
równowagi Olivera.
Nigdy.
 Hm& Dzięki?
 To nie był komplement. Posłuchaj, w żadnym razie nigdy już nie wracaj do
Common Grounds, rozumiesz? Unikaj Olivera za wszelką cenę. I nieważne, co się
będzie działo, nie zawieraj tego układu. Shane by tego nie chciał, a ty jeszcze
dożyjesz chwili, kiedy go pożałujesz. %7łyłabyś długo i w każdej sekundzie
nienawidziłabyś swojego życia.  Hess pokręcił głową i ciężko westchnął.  Koniec
wykładu na dziś wieczór. Jedziesz do domu, bezpiecznie odstawiam cię do drzwi, a
potem wracam do siebie i chowam głowę w piasek, póki to wszystko się nie uspokoi.
Sugeruję, żebyś zrobiła to samo.
 Ale Shane&
 Shane już nie żyje  powiedział Hess tak spokojnie i rzeczowo, że przez chwilę
myślała, że on to mówi serio, że w jakiś sposób ktoś się wtrącił i go zabił, a ona
nawet o tym nie wiedziała& Ale potem dodał:  Nie możesz go uratować. Nikt go
teraz nie może uratować. Claire, ty po prostu zadbaj teraz o siebie. Tylko tyle
możesz zrobić. Udało ci się w jedną noc wkurzyć i Amelie, i Olivera. Już wystarczy.
W tej chwili przydałoby się, żebyś wykazała odrobinę zdrowego rozsądku. Siedziała
w otępiałym, ponurym milczeniu przez całą drogę do domu.
Hess dotrzymał słowa. Odprowadził j ą aż na schody werandy, popatrzył, jak
otwiera frontowe drzwi, i ze znużeniem skinął głową, kiedy wchodziła do środka.
 Zamknij drzwi  przypomniał.  I, na litość boską, odpocznij trochę.
W domu czekał Michael, ciepły i serdeczny. Trzymał gitarę za gryf, więc
najwyrazniej wcześniej grał; oczy miał zaczerwienione, a twarz spiętą.
 No i jak?  spytał.
 Cześć, Claire, jak się masz?  Claire spytała powietrza.
 Nic ci nie groziło, prawda? Dzięki, że wyszłaś po nocy, żeby się targować z dwiema
najniebezpieczniejszymi istotami na ziemi.
Był przynajmniej na tyle dobrze wychowany, że zrobił zawstydzoną minę.
 Przepraszam. Wszystko w porządku?
 Ha. No, przynajmniej, żadnych śladów po wampirzych kłach.  Wzruszyła
ramionami.  Naprawdę nie cierpię tych ludzi.
 Wampirów?
 Wampirów.
Zciśle mówiąc, to nie ludzie, no ale jak się zastanowić, ja też nie jestem
człowiekiem.  Michael objął ją i zaprowadził do salonu, posadził na kanapie i okrył jej
ramiona pledem.  Chyba nie poszło za dobrze.
 W ogóle nie poszło  prychnęła. W drodze powrotnej do domu była przygnębiona,
ale teraz, kiedy musiała mu to opowiedzieć, poczuła się jeszcze gorzej.  Oni go nie
wypuszczą.
Michael nic nie powiedział, ale światełko w jego oczach zgasło. Przyklęknął koło niej
na jedno kolano i otulił ją pledem dokładniej.
 Claire. Nic ci nie jest? Ty się trzęsiesz.
 Wiesz, one są zimne. I ja od tego marznę. Powoli pokiwał głową.
 Zrobiłaś, co mogłaś. Odpocznij.
 A co z Eve? Nadal tu jest?
Zerknął na sufit, jakby mógł przebić go wzrokiem. Może zresztą mógł. Claire nie
wiedziała co Michael tak naprawdę może, a czego nie może; przecież już kilka razy
umarł. Nie należy kogoś takiego nie doceniać.
 Zpi  powiedział.  Ja& Pogadałem z nią. Ona rozumie. Nie zrobi niczego głupiego.
 Nie patrzył na Claire, mówiąc to, a ona zaczęła się zastanawiać, jakiego typu
rozmowę mógł mieć na myśli.
Jej matka zawsze mawiała że kiedy człowiek nie jest czegoś pewien, powinien
zapytać.
 Czy to była taka rozmowa, w której udało ci się dać jej jakiś powód do życia? Na
przykład, hm, samego siebie?
 Czyja& Ale co ty, do diabła, wygadujesz?
 Pomyślałam sobie po prostu, że może ty i ona&
 Jezu, Claire!  krzyknął Michael. A więc udało jej się sprawić, że aż się wzdrygnął.
To było coś nowego.  Uważasz, że jakbyśmy poszli do łóżka, to ona by zapomniała
o tym, że chce wyruszyć z domu, żeby z zimną krwią mordować wampiry? Ja nie
wiem, co ty sobie wyobrażasz na temat seksu, ale wyraznie sporo. Poza tym to, co
istnieje między mną a Eve& Niech pozostanie między mną a Eve.
  Dopóki ona mi wszystkiego potem o tym nie opowie, pomyślała sobie Claire.  W
każdym razie nie to miałem na myśli. Jaja& przekonałem. To wszystko.
Przekonał ją. Jasne. W nastroju, w jakim Eve była przed wyjściem Claire? Mało
prawdopodobne&
I wtedy Claire przypomniała sobie głosy, które szeptały do niej w tamtej alejce, i tę
swoją ślepą głupią wiarę, że jest bezpieczną która sprowadziła na nią
niebezpieczeństwo. Czy Michael umiał zrobić coś takiego? Czy on by się na to
zdecydował?
 Ty chyba nie&  Dotknęła palcem własnej skroni.
 %7łe co?
 Nie namieszałeś jej w głowie? Tak jak one to potrafią? Milczał. Przyniósł jej
poduszkę i powiedział:
 Połóż się. Odpocznij. Do świtu zostało mało czasu, a wtedy będę cię potrzebował.
 O Boże, Michael, nie zrobiłeś tego chyba. Powiedz, że nie zrobiłeś! Ona ci tego
nigdy nie wybaczy!
 Byle pożyła na tyle długo, żeby mnie za to znienawidzić  powiedział.  Odpocznij
teraz. Serio. Nie chciała zasypiać, trybiki jej umysłu kręciły się jak opona buksująca
po asfalcie, w każdym kierunku wysyłając iskry. Traciła mnóstwo energii, a donikąd
nie zmierzała. Muszę coś wymyślić, muszę&
Michael zaczął grać cicho melancholijną melodię w jakiejś minorowej tonacji, a ona
poczuła, że zaczyna dryfować&
& a potem, chociaż wcale nie zamierzała, zasnęła.
Koc, który ją otulił, pachniał Shane'em.
Claire owinęła się mocniej, mrucząc coś, co brzmiało jak jego imię, i powoli się
budząc. Tak dobrze, bezpiecznie i szczęśliwie czuła się w jego objęciach. Zupełnie
jak tamtej nocy, którą spędzili na tej kanapie, całując się&
Wszystko to szybko zbladło, kiedy ogarnęła ją fala wspomnień o wydarzeniach
poprzedniego dnia. Zniknęło poczucie bezpieczeństwa, a Claire poczuła przerażenie i
chłód. Usiadła, ściskając w dłoniach koc, i rozejrzała się wkoło. Gitara Michaela znów
leżała w futerale, słońce stało nad horyzontem. A więc Michael znów zniknął, a ona i
Eve& Ona i Eve były zdane tylko na siebie.
No trudno, pomyślała. Czas brać się do roboty. Wciąż jeszcze nie wymyśliła żadnej
sensownej strategii, żeby wydostać Shane'a z klatki na placu Założycielki. A to
znaczy, że potrzebuje informacji& Może posterunkowy Hess mógłby jej powiedzieć,
ilu tam jest strażników, i gdzie. Najwyrazniej istniała jakaś procedura ochrony,
nieprzepuszczająca nieudacznych istot ludzkich, takich jak ona, ale każdy system
ochrony da się złamać, prawda? A przynajmniej, zawsze tak słyszała. Może Eve wie
coś, co się okaże pomocne.
O ile Eve znów dziś rano nie będzie miała samobójczego nastroju. Claire tęsknie
pomyślała o gorącym prysznicu, zdecydowała jednak, że to może poczekać, i poszła
do kuchni zaparzyć kawę. Eve nie będzie za szczęśliwa, ale bez kofeiny będzie
jeszcze nieszczęśliwsza. Claire poczekała, aż dzbanek napełnił się kawą, a potem
zaniosła pełen kubek tego czegoś na górę. Klucz drzwi pokoju Eve wisiał na
haczyku, a obok niego kartka zapisana pismem Michaela. Stało na niej:  Nie pozwól
jej wychodzić z domu . Wywnioskowała, że to znaczy, że ona sama tez miała siedzieć
w domu.
Jakby mogła taką ewentualność brać pod uwagę, skoro godziny życia Shane'a były
policzone. I kto wie, co się z nim teraz dzieje? Pomyślała o furii w oczach Olivera, o
obojętności w spojrzeniu Amelie i ścisnęło jaw żołądku. Złapała klucz, włożyła go do
zamka i otworzyła drzwi do pokoju Eve.
Eve siedziała na skraju łóżka, całkowicie ubrana i umalowała, idealnie wystylizowana [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • projektlr.keep.pl