[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Ujrzawszy mnie, klasnęła w dłonie.
Wyglądamy jak blizniaki!
O tym samym myślałem. Kto jest twoim krawcem?
Poklepała krzesło tuż obok siebie, zapraszając, żebym usiadł.
Jak się jechało?
Szybko i bez problemów Czasami w niedzielę wieczór jest potwornie, ale dziś
chyba wszyscy postanowili zostać na wsi jeszcze jeden dzień. Co ci zamówić?
Mrożoną herbatę.
Nie pijesz alkoholu?
Piję, ale nie dzisiaj. Skoro spotkałam się z panem, muszę mieć jasną głowę.
A to dlaczego?
Bo jest pan moim bohaterem. Mogłabym powiedzieć coś głupiego i jeszcze by się
pan przestraszył.
Jesteś wymarzoną dziewczyną, Veronico. Ledwie zdążyłem usiąść, a już powie-
działaś mi, że jestem twoim bohaterem. Nawet nie muszę się wysilać z moimi opowie-
ściami, żeby zrobić na tobie wrażenie.
Nie, ale z przyjemnością ich posłucham, panie Bayer.
32
Po prostu Sam.
Nawet nie wiesz, ile razy marzyłam, że tak właśnie do mnie powiesz! Wyobrażałam
sobie, że siedzimy w takim właśnie miejscu, tylko we dwoje i słyszę, jak mówisz: Mów
do mnie Sam .
Zawsze jesteś taka, no... szczera?
Z kłamstwami są same kłopoty. Trzeba smakować każde słowo, zanim je człowiek
wypuści z ust. Nie znoszę tego. Nawet nie kłamiąc, trudno jest przekazać ludziom to, co
by się chciało.
Przyszedł kelner z zamówieniem. Sącząc powoli mojego drinka, próbowałem roz-
gryzć Veronicę, a jednocześnie oboje myśleliśmy, co teraz powiedzieć. Wyglądała mło-
dziej, niż mi się zdawało; bardziej zmysłowo i podniecająco. Miałem zły zwyczaj an-
gażowania się w związki z chudymi, neurastenicznymi kobietami. Najczęściej były
dobrymi kochankami, co w pierwszej chwili mnie brało, ale ich początkowy wigor
w łóżku zamieniał się pózniej w okropną elektryczność statyczną, przez co czułem się
jak piorunochron w czasie burzy. Rzecz jasna część kłopotów wynikała z mojej wadli-
wej konstrukcji wewnętrznej i różnych śmiertelnych grzechów. Byłem kochającym ko-
biety optymistą, a jedno i drugie nieodmienne wpędzało mnie w tarapaty. Nawet teraz,
w pięć minut po przywitaniu Veroniki Lake i rozpoczęciu tańca godowego, mój duch
pędził po pasie startowym, żeby wzbić się w powietrze. Zastanawiając się, kiedy mógł-
bym zaprosić ją do Connecticut, chciałem się przekonać, jak wygląda z tyłu, kogo jesz-
cze czytuje oprócz mnie i jaki ma oddech. Myślałem sobie o tym, jak bardzo podoba
mi się jej szczerość, śmiałe patrzenie mi w oczy i to, że w czasie rozmowy gestykuluje
jak Włoszka. Spodobała mi się, jeszcze zanim ją dobrze poznałem, ale to u mnie nor-
malka.
Nad czym teraz pracujesz? Mogę zapytać, czy jest to pytanie zbyt osobiste?
W jej głosie brzmiało powątpiewanie i lekka niepewność.
Oczywiście, że możesz. Pisałem powieść, ale niedawno wydarzyło się coś, co spra-
wiło, że zająłem się czymś innym. To niezwykle podniecające.
A o czym to będzie? A tak przy okazji, spod jakiego jesteś znaku, Ryby?
Przerwałem picie drinka i odchrząknąłem. Nie lubię astrologii. Nie lubię, gdy ludzie
pytają o mój znak zodiaku. Często zdarza się tak, że gdy im powiem, kiwają w zadumie
głowami, zupełnie jakby data moich urodzin wyjaśniała, dlaczego wszystko w moim
życiu tak się pieprzy. Nie zaskoczyło mnie to, że Veronica zgadła.
Tak. A skąd wiesz?
Bo jesteś jak ryba. Czuję to... Uśmiechnęła się do mnie i przerwała.
Co przez to rozumiesz? Chcesz powiedzieć, że pachnę rybą?
Nie. Pachniesz dobrą wodą kolońską. Może to... Hermes? Hermes albo Romeo
Gigli. Wspaniale pachniesz. Nie to miałam na myśli.
33
Skinąłem ręką na kelnera.
Czas na następnego drinka.
Ku memu zdziwieniu nachyliła się i chwyciła mnie mocno za łokieć.
Posłuchaj, jestem tylko twoją wielbicielką. Jestem nikim. Naprawdę ostatnia rzecz,
jaką chciałabym zrobić, to cię obrazić. Widzę po twojej twarzy, że jesteś niezle wkurzo-
ny. Naprawdę nie chciałam. Mam sobie pójść? Kurcze, tak mi przykro.
Odsunęła krzesło, ale szybko je złapałem.
Veronico, jechałem dwie godziny do Nowego Jorku, a ty po czterech minutach
rozmowy stwierdzasz, że jestem rybą, i zaraz chcesz wychodzić. Chyba cofniemy się do
początku i zaczniemy jeszcze raz. Co o tym sądzisz?
Boję się nawet otwierać usta.
Nie bój się; podoba mi się twoja szczerość. Pytałaś, nad czym teraz pracuję.
Zacznijmy od tego. Puściłem jej krzesło i odsunąłem się. Patrzyła na mnie bez ruchu.
Kiedy miałem piętnaście lat, znalazłem ciało zamordowanej dziewczyny.
Cała opowieść zajęła mi zaledwie kilka minut. Gdy skończyłem, siedziała w milcze-
niu, wpatrzona w stół. Dopiero po dłuższej chwili podniosła wzrok i spojrzała na mnie.
Widać było, że coś sobie wymyśliła.
Pauline Ostrova była twoją martwą syreną. Koniec dzieciństwa. Czy wiesz o tym,
[ Pobierz całość w formacie PDF ]