[ Pobierz całość w formacie PDF ]

drugi koniec miasta po doktora Lefelda. Domagał się natychmiast tej pielęgniarki, wreszcie
odnalazł ją sam, wysłuchał wyjaśnień, że wróciła do domu tylko po rzeczy, zobowiązał do
łagodnego traktowania chorej i z pakunkami odesłał na miejsce.
Kiedy wrócił do domu, był już zmierzch. Tego dnia Elżbieta znowu znalazła w swej poczcie
kopertę adresowaną pismem maszynowym, a w niej cieniutkie, przezroczyste płatki bibuły,
sczepione drucianą sprzączką. Linotypowa odbitka była zamazana i w wielu miejscach
nieczytelna.
Była sama w domu. Zatrzymała się w miejscu, gdzie rozdarła kopertę, w jadalni pod oknem, i
czytała stojąc. To, co czytała, wydawało jej się jakby wymyślone, zbyt dziwne. Odbywało się
w ukryciu i w ciemnościach, szło o to, aby nikt nie mógł przyjść na ratunek. Było
umotywowane potrzebą dorazną, wbudowane w całość życia, uporządkowane. Bez tego nie
można było odkryć winnych. Bez tego nikt by się do niczego nie przyznał.
Przeczytała i wróciła do miejsca, gdzie było napisane, że buty wkłada się zaraz po tym, bo
inaczej nogi tak puchną, że nie można butów włożyć wcale. Potem czytała słowa: "Nie
obchodzi mnie moja przyszłość." Ten miał dwadzieścia jeden lat i jego przyszłość obliczona
była na dni. On pierwszy został stracony. Przyprowadzili go z więzienia na salę sądową,
powiedział, że nie obchodzi go jego przyszłość, i odprowadzili go znowu do więzienia. A
potem wyprowadzili go na stracenie. Wciąż koło niego byli ludzie. To się działo w otoczeniu
ludzi. Nie był sam.
Ta ciemność, w której odbywa się tamto, jest zresztą niematerialna.
Może się tam świecić żarówka, uczepiona zakopconego muru z cegieł, może też lampka
oświetlać z góry izbę, której ściany do pewnej właściwej wysokości powleczone są
ciemnobrązową farbą olejną, żeby nie było widać plam. Ciemność polega na tym, że nikt nie
może tam przyjść z pomocą. I że są tam ludzie, którzy mogą to robić.
I ten mrok jest czymś spod podłogi - jak sutereny, baraki, szpitale, domy noclegowe, przytułki,
zakłady poprawcze, w których zamyka się ludzi za karę, że się włóczą, że żebrzą. Za karę, że
są bezrobotni, że są głodni. Bo ich życie jest winą.
Gdy jeszcze stała na tym miejscu, przyszedł Zenon. Był blady, przez ostatnie dni zaostrzył mu
się nos i koło ust zrobiły dwie fałdy.
- Co robisz? - spytał.
- Znów są te kartki - powiedziała nie pokazując mu ich zresztą. Ale wziął je ze stołu sam.
Przeglądając niewyrazny druk, krzywił się, wzruszał ramionami, wreszcie cienkie papierki
odrzucił na bok. Gniewało go, że ona bierze to na serio.
- Ty się tym przejmujesz, naturalnie...
Chodził po pokoju i mówił rzeczy odpowiadające tej sytuacji. Jego świadomość organizowała
się błyskawicznie do obrony. Rzecz była w tym, że to nie mogło być prawdą. Rzecz była w
tym, że by w to nie wierzyć, żeby na to nie przystać. Byle jakie słowa wystarczyły. Nie
przerywała, pozwoliła mu mówić, do końca to ze sobą załatwić. Widziała, jak przekonywał
sam siebie, widziała, że szło mu to jak z płatka. Nie czytał zresztą tego, z góry wiedział, co
tam może być. Niechętnie patrzył, jak pomięte kartki wygładziła i ułożyła znów na stole.
Twarz miała poważną i upartą. Myślała zapewne, że ktoś to pisał w ukryciu, odbijał w
pośpiechu, że się ktoś, robiąc to, narażał.
- Jesteś jeszcze wciąż tą samą sentymentalną panienką z ulicy Staszica - mówił. - Cóż ty sobie
wyobrażasz, w czym ty żyjesz? Posłuchaj, co ci powiem. Właśnie teraz wyszło na jaw. Wiesz,
co się stało z tym Gołąbskim, który w swoim czasie dość tajemniczo zniknął z waszej
sutereny? Przypominasz sobie może, było takie zabójstwo na Chązebiańskim Przedmieściu,
na tym pustym placu za hutą, jeszcze przed moim przyjazdem. Trupa nie rozpoznali wtedy,
był zupełnie zmasakrowany. Dopiero ostatnio wynikło z zeznań, że to oni tam się z nim
załatwili po cichu. To był jakiś łajdaczyna zresztą. Ale może i on też miał idee, zwłaszcza z
początku...
- To już ostatni - powiedziała.
- Jaki ostatni? - spytał.
- Ostatni z tych ludzi spod podłogi. Bo pewno wiesz, że ten nieprzytomny, co wczoraj umarł [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • projektlr.keep.pl