[ Pobierz całość w formacie PDF ]

na południe przez miasta Skarbantia (Odenburg) i Savaria (Szombathely) aż do Poetovio (Ptuj) nad
Drawę - ponad dwieście kilometrów. W Poetovio stał legion X z przydomkiem Gemina. Potem droga
mostem przekraczała rzekę i przez Celeję (Cilje) kierowała się na zachód do Emony (Lubiana) nad
górną Sawą - około stu czterdziestu kilometrów, stamtąd zaś przez Alpy Julijskie do Akwilei - ponad
sto kilometrów. Tak więc łącznie długość drogi wynosiła ponad pięćset kilometrów. W każdej z
wymienionych miejscowości krzyżowały się różne szlaki komunikacyjne.
Akwileja leżała już w granicach Italii, w jej X regionie (Venetia), stanowiła duży i ważny ośrodek
miejski. Założona została przez Rzymian w roku 181 p.n.e. w celu utrzymania w ryzach tamtejszych
ludów, ale też eksploatowania pobliskich kopalń złota. Odgrywała wielką rolę w handlu z
prowincjami północnymi, również bursztynem. Stąd wychodziło kilka dróg nad środkowy Dunaj,
zwłaszcza do prowincji Noricum (Austria). Była miastem wielkim i ludnym, zwano ją drugim
Rzymem, miała podobno do stu tysięcy mieszkańców. Kilkakrotnie osłaniała swymi murami Italię
przed najazdami z północy. Dziś, w odróżnieniu od Karnuntum, wciąż żyje, nie jest tylko polem ruin,
lecz dni świetności miasteczka dawno minęły. Zostało zniszczone w V wieku przez najazdy Hunów, a
odsunięcie się linii brzegowej morza pozbawiło je funkcji portu. Tę przejęła Wenecja, której w
starożytności jako miasta nie było. W jej nazwie trwa pamięć ludu Wenetów, który niegdyś
zamieszkiwał tamte strony i który, jak zobaczymy, wciąż się pojawia, gdy mowa o dawnych
siedzibach Słowian.
Budowę drogi rozpoczęto w czasach cesarza Augusta. Na odcinku Akwileja-Poetovio jej przebieg
da się ustalić dokładnie, stamtąd zaś aż do samego Karnuntum - z dużym prawdopodobieństwem.
Zachowały się liczne ślady w terenie: resztki samej drogi (była grubo wysypana żwirem), kamienie
milowe, mosty, przydrożne budowle. Mamy też jej opisy w rzymskich przewodnikach (itineraria);
podają one odległości pomiędzy ważniejszymi miejscowościami i nawet liczbę stacji na
poszczególnych odcinkach. Owe stacje dzieliły się na dwie kategorie: mutationes, gdzie zmieniano
konie, i mansiones, gdzie można było się zatrzymać i nocować. Rozmieszczone były przeciętnie w
odległości trzydziestu-czterdziestu kilometrów, czyli takiej, jaką w zależności od terenu można było
przebyć konno w jeden dzień. Były też oczywiście portoria, posterunki celne. Taki system istniał w
zasadzie na wszystkich drogach rzymskich. I podobnie jak gdzie indziej, do budowy tej drogi wielki
wkład pracy wnieśli żołnierze.
Kiedy wyruszała z Karnuntum wyprawa po bursztyn, a więc, jak przypuszczamy, we wczesnych
latach sześćdziesiątych, zapewne jeszcze stał tam legion XV Apollinaris, osadzony przez Tyberiusza.
Jednakże mogły to być już ostatnie miesiące jego tu pobytu. W roku 63 został on przeniesiony do Azji
Mniejszej i wszedł w skład armii Korbulona, mającej walczyć w Armenii. W trzy lata pózniej
znalazł się w Aleksandrii egipskiej. Kiedy w roku 66 wybuchło powstanie żydowskie w Judei,
włączono go do armii formowanej na rozkaz Nerona przez Wespazjana, pózniejszego cesarza.
Dowódcą został jego syn i następca Tytus; pod jego to rozkazami legion walczył w Palestynie. Wziął
też udział w oblężeniu i zdobyciu Jerozolimy w roku 70. W nagrodę za to pozwolono mu w roku 71
powrócić do Karnuntum. Większość żołnierzy była powiązana z tamtymi stronami także przez to, że
po odbyciu służby zwykle osadzano ich w Emonie (Lubiana). Przez tych kilka lat w Karnuntum stały
kolejno inne legiony: najpierw, w latach 63-68, dziesiąty z przydomkiem Gemina (jak ten trzynasty z
Poetovio!), przerzucony tu z Hiszpanii.
Tak więc ekwita rzymski, przeprawiający się ze swą drużyną przez Dunaj, w Karnuntum mógł
mieć do czynienia z żołnierzami i oficerami tylko jednego z tych dwóch legionów.
W DRODZE DO KARNUNTUM
TAK%7łE WYPRAWA PO JANTAR Z POWIEZCI Szczęsnego Morawskiego szła z Akwilei
opisaną drogą. Do tego jednak miasta dotarła jakby okrężnie. Najpierw bowiem Eliusz udał się,
opowiada autor, do Pliniusza, dowódcy floty. Ten jako autor encyklopedii miał przekazać mu wiele
informacji o bursztynie, a także dać okręt, którym popłynęli wzdłuż wybrzeży Italii, z Zatoki
Neapolitańskiej aż do Akwilei. W tym czasie jednak Pliniusz nie był jeszcze dowódcą floty w
Misenum, miał nim zostać dopiero w kilkanaście lat pózniej, za cesarza Tytusa. I nie mógł jeszcze się
szczycić swą encyklopedią, pracował nad innymi dziełami. Nikt też nie podróżowałby z Rzymu do
Akwilei morzem wokół półwyspu. Najszybciej można było dostać się tam, korzystając najpierw ze
znakomitej, starej drogi lądowej via Flaminia, która przecinała Italię ukośnie aż do wybrzeży
Adriatyku, stamtąd zaś albo rzeczywiście płynęło się okrętem, albo też podróżowało drogą
nadmorską.
W Akwilei uczestnicy wyprawy po jantar nabyli i zapasy żywności, i towary  lekkie, liche, ale
jaskrawe, wystarczające dla dziczy północnej"; tak to wyobrażano sobie w wieku XIX handel z
barbaricum - jak z Murzynami w czasach kolonialnych! Podróżowali do Karnuntum trasą dokładnie
opisaną powyżej, co świadczy, że autor powieści zadał sobie trud przestudiowania literatury
przedmiotu. Przejrzał nawet wielkie tomy, w których zebrano inskrypcje rzymskie z tamtych stron.
Wszystko po to, powtórzmy, by uwiarygodnić naukowymi przypisami swe wywody o mieszkańcach
tych i dalszych krain w owych czasach.
Po drodze doszło do kilku niezwykłych spotkań. Najpierw, u podnóża Alp, Gajus spotkał
życzliwego mu setnika ze swego dawnego legionu. Ten i rad mu nie skąpił, i straż też przydał.
Powiadomił, że apostoł Paweł, którego Gajus tak umiłował, więziony jest obecnie w palestyńskiej
Cezarei, wywołał bowiem zamieszki na świątynnym dziedzińcu. Istotnie, tam go przetrzymywano w
latach 58-60. Zatem wyprawa według autora powieści miałaby przypadać na te lata - jest to na
pewno zbyt wczesne datowanie. W Celei u miejscowego kowala uczestnicy wyprawy odnalezli
niewolnika imieniem Uppon. Był rodowitym Litwinem, synem wajdeloty, a dostał się tu skutkiem
przygód wojennych. Pamiętał mowę ojczystą, znał strony, gdzie znajduje się bursztyn, został więc za
zgodą swego pana członkiem wyprawy. I wreszcie w okolicach Poetovio znalezli człowieka, którego
ojciec docierał nad  morze jantarowe" i na tym handlu się wzbogacił. Ten z kolei nawet nie chciał
słyszeć o przyłączeniu się do wyprawy, pamiętał bowiem, co ojciec mu opowiadał o tamtych
niebezpiecznych stronach, wskazówek jednak nie poskąpił. Wśród nich dał im i tę, że powinni dostać
się do rzeki Vistuli, która sama zaniesie ich do krainy jantaru. Istotnie, każdy z nas dziś postąpiłby
zgodnie z tą radą. W rzeczywistości wszakże, jak zobaczymy, szlak jantarowy biegł inaczej, z Wisły
nie korzystano. Dlaczego? I nad tym trzeba będzie się zastanowić.
Na razie jednak, skoro wreszcie jesteśmy w Karnuntum po przemierzeniu całej Panonii, wypada
zapytać, kim byli jej mieszkańcy.
Prowincja Panonia, jak się rzekło, została podbita przez Rzymian stosunkowo niedawno, mniej
więcej przed półwieczem, i to w ciężkich, długotrwałych wojnach. Jej mieszkańcy, Panonowie,
należeli do grupy plemion iliryjskich, które wówczas szerokim pasem zamieszkiwały ziemie być
może od gór obecnej Małopolski przez dzisiejsze Węgry, kraje dawnej Jugosławii, Albanię, aż po
niektóre obszary południowej Italii. Nie były to jednak ziemie całkowicie i zwarcie iliryjskie, [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • projektlr.keep.pl