[ Pobierz całość w formacie PDF ]

demokratami i zasłynął jako adwokat, ale majątku nie odzyskał.
Obecnie Lizjasz atakował Dionizjosa przed nieprzejrzanymi tłumami, jakie napłynęły do
Olimpii. Wzywał, by nie pozwolono pachołkom tyrana bezcześcić świętych igrzysk ludzi
89
wolnych. Rzucił nawet pięknie brzmiące hasło oswobodzenia Sycylii spod jarzma samo-
dzierżcy. Miał po temu pewne prawo, ponieważ rodzina Lizjasza wywodziła się właśnie z
Syrakuz, osiadła zaś w Atenach przed dwoma pokoleniami, dzięki namowom Peryklesa;
przypominam, co opowiadał o tym sam Kefalos, ojciec Lizjasza, wychwalając przed Sokrate-
sem pożytki starości.
Udało się Lizjaszowi podburzyć część słuchaczy. Doszło do tumultu, zrabowano i znisz-
czono wspaniałe namioty syrakuzańskie. Mimo to ekipa przysłana przez Dionizjosa wzięła
udział w zawodach. Bez powodzenia. Niektóre zaprzęgi wybiegły poza tor wyścigowy, inne
zaś wzajem wpadły na siebie. A poetyckie utwory Dionizjosa, mimo piękna głosu pieśniarzy i
deklamatorów, nie znalazły poklasku.
Rzecz to oczywista, że zarówno udział Dionizjosa w igrzyskach, jak też ostre wystąpienie
Lizjasza przeciw temu miały uzasadnienie polityczne. Pan Syrakuz pragnął olśnić Hellenów
swoją potęgą, Lizjasz natomiast walczył o sprawę wielką i szlachetną, choć nierealną. Przed-
stawił widzom, przybyłym do Olimpii z wielu krain, katastrofalną sytuację, w jakiej znalazła
się wspólna ojczyzna ich wszystkich. Trzon jego argumentacji, o ile pozwalają na to zacho-
wane fragmenty, tak odtwarzam:
Już od siedmiu lat toczy się nowa wojna bratobójcza. Zmusza ona różne państwa Grecji do
brania pieniędzy od Persów. A tymczasem nasze miasta w Azji Mniejszej znowu dostały się pod
perskie panowanie, okręty zaś króla królów znowu pojawiły się na Morzu Egejskim. A co dzieje
się na Zachodzie? Tyran Syrakuz, możny na lądzie i na morzu, ujarzmia i niszczy greckie miasta
Sycylii, a grozi nawet Italii. W ten sposób Hellada, zwaśniona i słaba, znalazła się między dwoma
mocarstwami, które łączy jeden cel wspólny: odebrać jej wolność i niepodległość.
Lizjasz wołał:
 Nieszczęście naszych braci, którzy już stali się niewolnikami, jest naszym nieszczęściem.
Czy mamy biernie czekać, póki obaj samodzierżcy, król królów i tyran, nie uderzą wprost na
nas? Musimy, choćby w tej ostatniej chwili, zebrać siły i wspólnie stawić opór ich butnej
pewności siebie!
A więc Lizjasz wzniósł się wysoko ponad małostkowy punkt widzenia, właściwy prawie
wszystkim obywatelom małych państewek. Stało się tak chyba dlatego, że w istocie nie był
obywatelem żadnego: jego ród wywodził się z Syrakuz, ojczyzną zaś z wyboru były Ateny,
które jednak odebrały mu majątek i odmawiały praw politycznych. Ale właśnie te klęski oso-
biste jakby wyzwoliły Lizjasza. Ogarniał wzrokiem szeroki horyzont. Pragnął jedności
wszystkich państewek helleńskich. Wzywał do zgody śmiertelnych wrogów, Ateny i Spartę.
Wierzył, iż tylko w ten sposób uda się ocalić to, co najcenniejsze: niepodległość polityczną
całości i wewnętrzne swobody obywatelskie. Iluż jednak Hellenów potrafiło wówczas myśleć
podobnymi kategoriami? Nie jestem zupełnie pewien, czy nawet Platon naprawdę pojmował
grozę sytuacji. W każdym zaś razie w jego pismach nie spotykam ani wzmianki o tym, że
nadchodzi kres bytu politycznego Hellady.
HELLADA POMIDZY WSCHODEM A ZACHODEM
Dla ludzi głębiej patrzących było wówczas oczywiste, że kształtuje się nowa konfiguracja
polityczna i powstaje grozba wielkiego przymierza: Persji, Lacedemonu, Syrakuz. O tym
świadczyły choćby te dwa fakty: Lacedemończycy prowadzili rokowania z Persami, a jedno-
cześnie lacedemoński poseł Pollis przez dłuższy czas bawił u Dionizjosa w Syrakuzach.
W swej mowie Lizjasz wskazywał, czym grozi przyszłość. Nie podawał wszakże i nie
mógł podać żadnych środków zaradczych. Kto wie nawet, czy gwałtownością ataku nie po-
gorszył sytuacji. Rozpętał bowiem namiętności i pchnął pospólstwo ku nieodpowiedzialnym
wybrykom. Zrabowanie i zniszczenie namiotów w Olimpii bardzo rozjątrzyło Dionizjosa; być
90
może nawet, iż właśnie ten fakt skłonił go do bardziej zdecydowanego okazania Helladzie
swej potęgi. Dokonał tego w rok po owej tak burzliwej olimpiadzie.
Rząd lacedemoński zawarł wówczas układ z królem perskim, w którym postanawiano:
Wszystkie greckie miasta w Azji Mniejszej i na Cyprze mają odtąd podlegać Persom.
Wszystkie inne natomiast mogą rządzić się własnymi prawami, żyjąc w pokoju. Nad prze-
strzeganiem tego pokoju czuwać będzie Lacedemon, a najwyższym jego stróżem i gwarantem
zostaje król perski.
Innymi słowy: Lacedemończycy oddali Persom swych braci w Azji Mniejszej, w zamian
zaś zyskali zaszczytne zadanie czuwania, by Hellada pozostała zbiorowiskiem słabych, skłó-
conych państewek, dumnych z tego jedynie, że posiadają pewną autonomię wewnętrzną.
Ateny wszakże wciąż rozporządzały znaczną flotą, nie zamierzały więc ugiąć się przed
wolą Persji i Lacedemonu. Ale właśnie w tym decydującym momencie wkroczył Dionizjos.
Silna eskadra jego floty wojennej dołączyła się do okrętów lacedemońskich, operujących na
Morzu Egejskim. Połączone siły mogły odciąć Atenom życiodajne szlaki, wiodące ku Morzu
Czarnemu. Trzeba było ustąpić i pokornie zgodzić się na ów pokój, słusznie zwany królew-
skim. W ciągu kilku miesięcy kolejno przyjęły go i zaprzysięgły wszystkie wiodące państwa
Hellady: Korynt, Ateny, Teby.
Nie było już żadnego sensu zajmować się polityką. Widział to chyba nawet Platon.
NAJKRÓTSZA DROGA DO NAJLEPSZEGO USTROJU
Tak nas nauczano, gdyśmy studiowali w Atenach:
Po powrocie z Sycylii Platon zakupił spory kawał ziemi w pobliżu gaju Akademosa, nieco
za murami miasta; ustanowił tam związek religijny ku czci Muz; związek ten, będący zara-
zem szkołą dla wybranych, miejscem wykładów i dysput, istnieje odtąd nieprzerwanie. Prze-
trwał już ponad pięć wieków, mimo tylu przewrotów, wojen i kataklizmów. Wierzę jak naj-
głębiej, że przetrzyma burze jeszcze grozniejsze. Być może zresztą, iż Akademia kiedyś nie
będzie stać dokładnie w tym samym miejscu. Kto wie, czy nie przeniesie się do innych miast i
krain. Kto wie, czy nie powstanie wiele Akademii; ale wszystkie one będą córkami jednej
matki.
Przez dwadzieścia lat Platon nie opuszczał Aten. Pisał i nauczał, gruntował swoje dzieło.
Pragnął skupić w Akademii i wychowywać ludzi dzielnych i mądrych. Takich, którzy by po-
trafili w sprzyjających okolicznościach ustanowić i prowadzić ustrój doskonały, o którym
marzył nieustannie. Bo choć pozornie w ogóle się nie interesował aktualnym życiem poli-
tycznym, namiętności lat młodzieńczych całkiem w nim nie wygasły. Dowód? Wystarczy [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • projektlr.keep.pl