[ Pobierz całość w formacie PDF ]
który też przyglądał się każdemu
banknotowi oddzielnie i
wszystkim pieniądzom razem i
myślał, że jest to suma, za
którą można kupić porządne
zimowe buty. Kusiło go namówić
Małgosię, żeby sprawiła sobie
coś praktycznego do ubrania, co
pózniej przeszłoby na Kasię, ale
wstyd zawiązał mu język na
supeł. - Pieniądze lepiej zawsze
troszkę potrzymać - szepnął
nieśmiało. - Wtedy człowiek i
nacieszy się nimi, i ma czas na
zastanowienie się, na co wydać.
- Odchrząknął i wstał od stołu,
żeby dzieci nie widziały wyrazu
jego twarzy.
Pan Sowiński bowiem, ilekroć
była mowa o pieniądzach, czuł
się tak niepewnie, jakby
rozmawiano przy nim w języku
hindi. Miał sobie za złe, że
mało zarabia, a w miasteczku nie
mógł znalezć żadnej pracy
dodatkowej i było mu naprawdę
przykro, kiedy patrzył, jak jego
żona usiłuje związać koniec z
końcem.
- Gdyby te pieniążki były moje
- rzekła Kasia dotykając
banknotów - przeznaczyłabym je
na prezenty dla moich sióstr i
brata. Sobie też coś kupiłabym,
ale i o nich pamiętałabym.
- To się jeszcze zobaczy -
Małgosia zgarnęła pieniądze,
schowała do czerwonej
portmonetki i zaniosła do
szuflady w pokoju, kótry
dzieliła z siostrami. Zatrzymała
się przed lustrem i popatrzyła
na swoje odbicie. Zobaczyła
szczupłą twarz o stalowych
oczach, otoczoną sterczącymi
włosami. Dotknęła policzków.
Były blade, jakby nie miały w
sobie kropli krwi. "Kupię sobie
róż - postanowiła. - I apaszkę
pod kolor. I cienie do powiek.
Kupię Kasi dwie laleczki w
jednej wanience. Maryśce spinki
do włosów, a Tomkowi
czterokolorowy długopis. I może
tym z naprzeciwka też coś kupię,
bo będzie im przykro. I Mniamni
nową obrożę. Tak, Mniamni trzeba
kupić nową obrożę, bo to, że
jest psem z rodziny
wielodzietnej, nie znaczy wcale,
że ma chodzić jak psia
żebraczka. Ale lalki i spinki?
Długopis? - Podeszła do półki z
zabawkami Kasi. Siedziało na
niej kilka lalek w dobrym
jeszcze stanie. - Właściwie to
Kaśce przydadzą się nowe jak psu
piąta noga. Idzie wiosna,
dziecko będzie się bawiło w
piachu, w ogrodzie, a nie
lalkami. Nim przyjdzie następna
zima, może Kaśka w ogóle nie
będzie się nimi bawiła. Maryśce
nowe spinki są potrzebne jak
dziura w moście - medytowała
oglądając pudełeczko z
drobiazgami najstarszej siostry.
Tomkowi długopisu też nie kupię,
bo przecież zgubił w szkole dwa
w ciągu jednego miesiąca. Sobie
też nic nie kupię i w ten sposób
zaoszczędzę. Nie darmo przecież
mój sen z niedzieli na
poniedziałek mówił, że dojdę do
dobrobytu własną pracą, a
oszczędzanie to bardzo ciężka
praca. Schowam więc wszystkie
pieniądze albo jeszcze pomyślę.
Może trochę schowam, a trochę
wydam".
Co do Marysi, to ostatnia
przepowiednia podziałała na nią
najpierw uskrzydlająco. Kiedy
jednak do pokoju zajrzał Tomek i
wrzasnął: "Tym gościem będzie
kobieta", serce Marysi, przed
chwilą jeszcze pulsujące
radośnie i równo, skurczyło się
z żalu.
Marysia posmutniała, umilkła i
zaczęła pisać wiersze, a jeden
był smutniejszy od drugiego.
Najbardziej melancholijny i
nawet dla niej samej niezupełnie
zrozumiały był wiersz "Czarne
łapki".
"Wszędzie biało, tyle śniegu
nawiało@ i radość potrójna
otacza jak trzeba,@ wtem drzwi
ktoś otworzył@ i w mym sercu
ślady czarnych łapek..."@
- Biedna Biała Gęś, biedna! -
zawołała Małgosia po
przeczytaniu wiersza. - Będzie
musiała otworzyć swoje serce
przed Kaśką, a Kaśka będzie
trzymała miotełkę, szufelkę i
wyczyści serce Marysi. I
zapastuje. Ale froterować będę
ja, bo bardzo to lubię. "Serce
wyfroterowane, na jarmarku
sprzedane!" - zaśpiewała. - Nie
chwiej tak swoją łabędzią szyją,
siostro, jakbyś szukała na
wodzie kawałka bółki. Twój
wiersz jest bardzo ładny i ja go
rozumiem. On mówi o tym, że nasz
brat jest brutalem.
Marysia schowała wiersz i sama
wyfroterowała swoje serce.
Wyrzuciła z niego wszystkie
myśli o nieszczęśliwych ubogich
młodzieńcach, którym można nieść
pomoc. Postanowiła zostać
nauczycielką, poważną starą
panną, bez uroku osobistego, bez
życia osobistego, oddaną
dzieciom bez granic. Gładko
przyczesała włosy i wieczorową
porą zjawiła się w kuchni z
zeszytem i ołówkiem.
- Nowe wcielenie starej
Maryśki - burknął Tomek, ale
Małgosia kopnęła go w nogę i
syknęła:
- Przez ciebie, ty potworze,
nasza siostra jest smutna.
- Nasza siostra jest głupia, a
nie smutna - odrzekł Tomek. -
Zresztą wszystkie moje siostry
są głupie, z wyjątkiem
najmłodszej.
- Nasz brat też jest głupi -
[ Pobierz całość w formacie PDF ]