[ Pobierz całość w formacie PDF ]
wydarzy, o mnie się nie martw.
Wyciągnął gorączkowo z kieszeni portfel, wyjął z niego wszystkie banknoty i podał chłopcu.
Mały Flint pokręcił przecząco głową.
- Dalej, bierz, nie certuj się - nalegał Bowen, wciskając mu niecierpliwie w dłoń plik
pieniędzy. Następnie klepnął go mocno po ramieniu. - A teraz ruszaj! Zmiało! Pędz!
Następnie, nie tracąc czasu, rozpiął kilka górnych guzików przy koszuli i wyciągnął
zawieszony na złotym łańcuszku klucz.
Był to klucz ze skomplikowaną główką.
Główką z trzema żółwiami.
Rozdział 29
OGIEC
- Co... robisz? - spytał pan Bloom, jeszcze nieco otępiały od przydługiego snu, kiedy
zauważył, że nad głową i przed oczami przesuwa mu się sufit korytarza.
Anita pchała jego łóżko, wywożąc ojca z pokoju archiwum, żeby zwiezć go na parter, gdzie
leżeli inni ranni. Uśmiechnęła się do niego, kładąc mu na czole mokry kompres. -
Powiedziałeś mi, tato, żebym robiła to, co uznam za stosowne. A ja uznałam, że najlepiej
będzie, jeśli przy was zostanę i będę czuwać nad waszym zdrowiem.
Wtajemniczyła w sprawę mamę Ricka, która nadbiegła wraz z innymi osobami, żeby pomóc
dziewczynce przetransportować trzech śpiochów" na wspólną salę.
Anita nie wspomniała o narkotyku, jakim prawdopodobnie doktor Bowen ich uśpił, ale wolała
nie ryzykować i nie siedzieć sama w pokoju archiwum, kiedy doktor powróci.
Leżący na łóżku polowym Black Wulkan zaczął pojękiwać i sapać, a Nestor także chwilami
otwierał oczy.
W całym tym strapieniu Anita pomyślała o Jasonie. Po chłopcu z Londynu zaginął ślad.
Poszedł sobie gdzieś sam, na spotkanie przygody, tropiąc tajemnicę, jakby przygoda i
tajemnica same w sobie były ważniejsze od wszystkiego innego. Ważniejsze od niej, od jej
ojca, od leżących tu znajomych, rannych i wielu potrzebujących pomocy.
Anicie przyszło też na myśl, że Jason nigdy, odkąd wydarzyła się powódz, ani przez moment
nie martwił się o swoich rodziców. Nigdy nie zastanawiał się, jak się czuli, ani czy
przypadkiem nie byli ranni. I czy go nie potrzebowali.
Nie, Jason Covenant stanowczo nie był kimś troszczącym się o innych. Nie był też
sentymentalny.
Był entuzjastą, odkrywcą, był odważny, to tak.
Ale bardziej niż kimkolwiek innym i przede wszystkim był głupcem.
Gdyby został z nią, mieliby czas na wszystko. Mogliby zadbać o jej ojca i Nestora, a potem
wszyscy razem wrócić do Willi Argo. Albo gdziekolwiek indziej. Mogliby prowadzić dalej
swoje poszukiwania tajemnicy Wrót Czasu i ocalić Kraj, który Umiera.
Były pocałunki. I mogłyby być dalsze.
Gdyby tylko Jason jej nie zdradził.
I nie zniszczył wszystkiego.
Odkrywaj ją sobie sam, tę tajemnicę wrót, Covenant" powiedziałaby mu Anita, gdyby w tej
chwili stanął przed nią. Ja wracam do Wenecji. Do mego kota Miolego i do rodziców.
Podróżuj sobie sam. I przekonaj się, jak to nudno".
Uśmiechnęła się mimo woli. Nawet taki gbur jak Ulysses Moore zaprzestał podróży po stracie
swej żony i przyjaciół. Jaki sens ma oglądanie czegoś zdumiewającego, jeśli nie ma się z kim
podzielić wrażeniami? Jaki sens mają Mięjsca z Wyobrazni, jeśli człowiek wyobraża je sobie
w samotności?
Z tych wszystkich powodów Anita pozostała przy swoim ojcu, Nestorze i Blacku Wulkanie.
%7łeby mieć pewność, że dobrze się czują. I żeby doktor Bowen nie mógł znowu zrobić im
krzywdy.
I ponieważ znudziło się jej towarzyszenie Jasonowi Covenant w jego bezsensownych
przygodach.
- Wszystko w porządku, tato... - zapewniła ojca, kiedy pan Bloom zdziwiony zaczął rozglądać
się dokoła po wielkiej sali zastawionej łóżkami. - Niedługo znowu będziesz mógł wstać i
może wtedy zadzwonimy do mamy.
- Czy są... ciężko ranni? - spytał ją ojciec, który wracał do pełnej świadomości.
- Och nie, na szczęście. Tylko jakieś stłuczenia. I jakieś drobne złamania.
Zawołała ją mama Ricka i Anita wstała, żeby przyjść jej z pomocą.
Tata ścisnął ją za rękę. - Cieszę się... z tego, co robisz.
- Wiem, tato. Wiem. Ja też się cieszę.
- Przeżyliśmy coś paskudnego, nie?
- Jeszcze jak - uśmiechnęła się Anita.
Poszła pomóc pani Banner przy innych rannych, a potem wróciła znowu do ojca.
Zastała go już całkowicie rozbudzonego i z wielką potrzebą porozmawiania. - Opowiadałem
ci o... podróży pociągiem z Blackiem?
- Nie, nic mi nie mówiłeś.
- Och, to było coś... niewiarygodnego! Pędziliśmy w nocy tą czarną lokomotywą z
szaloną szybkością. Po szynach, które pojawiały się znikąd. Wydawało mi się, że śnię. Było
całkiem tak, jakbyśmy się znalezli w środku... filmu dla dzieci. Takiego, który oglądało się w
dzieciństwie i o którym potem się zapomniało, ale który w rzeczywistości ciągle tkwi we
wspomnieniach, przez całe życie.
- Nie wiedziałam, że z ciebie taki poeta! - roześmiała się ubawiona Anita.
- Tylko dlaczego pracuję w banku? - odparował jej ojciec z uśmiechem. Potem zrobił
poważniejszą minę i spojrzał jej w oczy. - Anitko, ja wiem, że byliśmy oddaleni od siebie i że
ja myślałem prawie wyłącznie o pracy. I do tego fakt, że ja mieszkam w Londynie, a ty z
mamą w Wenecji... to absurd! Doprawdy absurd. Dlatego cieszę się, że wsiadłem na tę
lokomotywę i że w poszukiwaniu ciebie dotarłem aż tutaj...
Anita poczuła, jak się jej zakręciły łzy w oczach i siłą powstrzymała się od płaczu.
Potem nagle Nestor tuż obok rozkasłał się głośno. Dzwignął się, żeby usiąść na łóżku, i
krzyknął przez sen: - NIE! ZACZEKAJ NA MNIE! ZACZEKAJ NA MNIE!
Ludzie wokół wystraszyli się i spojrzeli w jego stronę.
- A dokąd to miałabym pójść, tak unieruchomiona? -odpowiedziała Nestorowi panna
Biggles leżąca dwa rzędy dalej, pod kroplówką.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]