[ Pobierz całość w formacie PDF ]
zrozumieć reakcję Soni.
- I dlatego jesteś mi potrzebna - dodał Preston. Zmusiła się, żeby spojrzeć
mu w oczy.
- Cóż ja mogę zrobić, skoro nie chce słuchać pediatry?
- Po prostu porozmawiaj z nią. Wiem, co sądzisz o narzucaniu się komuś i
nie proszę cię, żebyś kazała Soni zastosować się do...
- Ależ właśnie to robisz - przerwała. A więc zaprosił ją na lunch tylko po
to, żeby nią manipulować. - Moja odpowiedz brzmi: nie. Sonia musi
zdecydować sama. Zna wszystkie zagrożenia. Ona jest matką i wie najlepiej, co
powinna robić.
- 55 -
S
R
- A czy pomyślałaś o Katie? O jej zdrowiu? O przyszłości? - Pochylił się
ku niej, patrząc jej głęboko w oczy. - Posłuchaj, Vanesso, jeśli okaże się, że to
choroba Stilla, to dziecko powinno jak najszybciej otrzymać wszelką możliwą
pomoc. %7łyjemy w latach dziewięćdziesiątych i możemy coś zrobić. Nie wolno
nam chować głowy w piasek, zakładając, że wszystko się ułoży.
- To nie fair - zaprotestowała. - Posuwasz się do uczuciowego szantażu!
Potrząsnął głową i chwycił ją za ramię.
- Bzdury! Proszę cię tylko, żebyś pomogła mi przekonać Sonię, aby
wyraziła zgodę na biopsję.
- A jeśli mimo to odmówi?
- No cóż, będziemy musieli zrezygnować.
Starała się zdusić w sobie złość, że Preston potraktował ją
instrumentalnie, ale jednocześnie jego troska o Katie poruszyła w niej jakąś
czułą strunę.
- Mam pewien pomysł - oświadczył nagle. - Przejrzyj ze mną parę
przypadków choroby Stilla. Mam u siebie stosowną dokumentację. Sama
wyrobisz sobie zdanie.
Jego twarz zabłysła nową nadzieją, choć starał się to ukryć. Nie było
wątpliwości, że naprawdę troszczy się o swoich pacjentów. Ten człowiek
niełatwo daje się zniechęcić, choćby przyszło mu walczyć o przeforsowanie
własnego zdania. Mogła się nie zgadzać z jego metodami, ale w końcu gdzie jest
powiedziane, że to ona ma rację?
- Pomyślę o tym - odparła wymijająco, zdecydowana zachować jednak
niezależność sądu.
Sprawa Katie powróciła dopiero po dziesięciu dniach.
Vanessa, wiedziona poczuciem obowiązku, w połowie tygodnia zajrzała
do domu Searle'ów, ale - ja się okazało - Katie wróciła już do szkoły.
- Czuje się już całkiem dobrze - zapewniła ją Sonia, wesoła i pełna
animuszu, całkiem przekonana, że córka wyzdrowiała.
- 56 -
S
R
Mile zaskoczona Vanessa nie drążyła już tego tematu, mając nadzieję, że
problem został rozwiązany. Ale kiedy przekazała dobre wieści Prestonowi, jego
mina wyraznie świadczyła, że się z nią nie zgadza. Nie miała czasu się z nim
spierać, bo właśnie zorganizowała tydzień bezpłatnych badań profilaktycznych
dla kobiet.
Odzew przeszedł wszelkie oczekiwania. Miała tyle pacjentek, nawet w
porze lunchu, że ledwo żyła ze zmęczenia. Zjawiła się też pani Lithgow,
przyprowadzając ze sobą przyjaciółkę, która nie badała piersi od dwudziestu lat.
Pat Sanderson miała zaledwie czterdzieści dwa lata i już od progu oświadczyła,
że przyszła jedynie dla towarzystwa. Jednak kiedy już się rozebrała, okazało się,
że ma pod lewą piersią dużą torbiel, którą okrywa watą.
- Nie chcę jej usuwać - zastrzegła natychmiast. - Mam to od dawna i nie
przysparza mi żadnych kłopotów.
Vanessa zaczęła ją przekonywać, że niewielki zabieg chirurgiczny
zaoszczędzi jej zmartwień, nie mówiąc już - dodała żartobliwie - o kosztach
ponoszonych na watę. Ale Pat najwyrazniej nie chciała o tym dyskutować.
Vanessa westchnęła cicho i przystąpiła do dalszego badania, sprawdzając
dokładnie obie piersi i zagłębienia pod pachami. Nie znalazła guzków ani
żadnych innych niepokojących objawów.
- Wszystko w porządku - oznajmiła. - Czy chce pani za jednym
zamachem zrobić cytologię i zmierzyć ciśnienie krwi?
- A jak długo to potrwa?
- Najwyżej piętnaście minut. Skoro już pani tu jest, to szkoda by było nie
zrobić wszystkich badań profilaktycznych, i do tego całkiem za darmo -
uśmiechnęła się Vanessa.
Jej pacjentka spojrzała na nią chmurnie, lecz w końcu dała się przekonać
po dłuższej rozmowie na temat jej licznej rodziny i pierwszego wnuka, który -
jak się okazało - był zródłem jej wielkiej radości.
- 57 -
S
R
Po badaniach Vanessa uzupełniła kartę zdrowia Pat, zadając jej jeszcze
kilka pytań, po czym podziękowała jej za przyjście i powiadomiła o terminie
wyników badania cytologicznego. Ku jej zdumieniu pacjentka wahała się z
odejściem.
- Mogę jeszcze coś dla pani zrobić? - spytała Vanessa z uśmiechem.
- Nie, chyba nie... - Pat Sanderson odwróciła się i szybko wyszła.
Vanessa patrzyła za nią, zmartwiona, że mimo chęci nie potrafi jej więcej
pomóc. Wyczuwała, że ta kobieta nie jest szczęśliwa.
Zaraz następnego dnia zjawiła się u niej niespodziewanie Francesca.
- Postanowiłam zostać w Brideport trochę dłużej - powiedziała z
wahaniem. - Tim idzie do szpitala, gdzie mają mu zbadać kolano, więc chcę
poczekać na wyniki.
- Miło mi cię widzieć - powitała ją Vanessa. - Mogę w czymś pomóc?
- Przepraszam za ten poprzedni raz... - Dziewczyna położyła zaciśnięte
dłonie na kolanach. Jej ręce były jeszcze cieńsze i bardziej wychudzone niż
poprzednio. - To krępujący problem...
[ Pobierz całość w formacie PDF ]