[ Pobierz całość w formacie PDF ]

wiem, kiedy przychodzi na to czas. Nawet z twoim mężem poszło
mi gładko. Wpadł w panikę.
Zuzanna poczuła na ramionach gęsią skórkę. Ross w swoim
uniesieniu mówił więcej, niż przypuszczali z niego wyciągnąć.
- Senator Harvey czeka na mnie z ostatnią płatnością.
Jego też muszę zabić. Cholerny głupiec nalegał na otwarte
spotkania, teraz za to zapłaci. Wiem, jak dbać o swoje interesy.
Wypalił. Remy padł. Zuzanna automatycznie pociągnęła za
spust, potem spojrzała na Rossa, który trzymał się za ramię. W
jego oczach zauważyła zdziwienie, kiedy powoli osuwał się na
podłogę. Spojrzała na mały rewolwer w swojej dłoni. Jeszcze
wydostawał się z niego dym. Odrzuciła go, czując jak cała
drętwieje. Nagle poczuła, że nic z tego, co się tu wydarzyło, nie
było wcale podniecające, wręcz przeciwnie, wszystko było
potwornie przerażające.
Ludzie wpadli do pokoju o kilka sekund za pózno.
- Remy - szepnęła.
Ruszyła w jego stronę, powstrzymując drżenie ciała. Pokój
wypełnił w tym czasie hałas wydawanych komend.
Usiadł rozpromieniony. Z płaczem rzuciła się w jego
ramiona. Po raz pierwszy w życiu użyła broni... nie próbowała
nawet myśleć, co mogłoby się stać, gdyby postąpiła inaczej.
- Skąd, do licha, miałaś tę cholerną broń? - zapytał Remy.
142
RS
- Babcia odebrała ją od strażnika i nalegała, żebym ją ze
sobą wzięła. A ja nie chciałam. O Boże, mało brakowało, a nie
zabrałabym jej. - Znów wy buchnęła płaczem.
- Już dobrze. Wszystko w porządku - pocieszał ją,
przytulając mocno. - Kocham cię. Byłaś wspaniała, ale okropnie
mnie wystraszyłaś. Pamiętaj, nigdy więcej tego nie rób!
- Mogłabym wszystko powtórzyć. Kocham cię, Remy, i
proszę, nigdy więcej nie każ mi tak bardzo martwić się o ciebie,
- Obiecuję.
Całował ją w usta, policzki, czoło... Hałas w pokoju
przeszkodził im w dalszych pieszczotach.
- Gdzie, do diabła, byliście do tej pory, chłopaki? - zapytał
Remy wpatrzoną w nich widownię.
Zuzanna rozpięła mu koszulę i zobaczyła kuloodporną
kamizelkę.
- Mało brakowało, a zabiliby nas! - zawołała.
- Tak szybko poszło. Przepraszam - usprawiedliwiał się
Ned Casper, klepiąc ich po ramionach. - Dobra robota. Przeszedł
sam siebie, wyśpiewał wszystko.
- Ross zostawił mi za wiele swobody - powiedział Remy. -
Miałem czas na replikę. Może jestem ryzykantem, ale nie
głupcem.
Zuzanna miała już dość rozmów. Przyciągnęła go do siebie i
pocałowała.
Letycja czekała na nich w biurze Caspera. Uściskała ich
serdecznie i rozpłakała się jak dziecko. Zuzanna zaszokowana
była zachowaniem babki w takim samym stopniu, jak
rozegranymi niedawno wydarzeniami.
- Tak bardzo się cieszę, że nic wam się nie stało -
zaszlochała.
- Mnie też? - zapytał Remy.
- Zwłaszcza tobie.
- A nie mówiłam, że cię lubi? - zaśmiała się Zuzanna. Była
za bardzo wyczerpana, żeby czuć zmęczenie.
143
RS
Wszystko, czego w tej chwili pragnęła, to wygodne łóżko, a w
nim... Remy.
- Gdzie znajduje się najbliższy "Hilton?" - zapytał Remy,
odgadując jej myśli.
Letycja uśmiechnęła się i otarła ostatnią łzę.
- Ucieszy was zapewne wiadomość, że odnowiłam
znajomość z Pierwszą Damą. Zaprosiła nas do siebie.
Zuzannie dech zaparło ze zdziwienia.
- Tutaj! - zawołała.
- Ale... - zaczął Remy. Przełknął ślinę i dokończył - w
takim razie nie możemy jej zawieść.
- Byłoby niegrzecznie odmówić - zgodziła się Zuzanna.
- Może chcecie pokój, w którym straszy duch Lincolna? -
zapytała Letycja.
- O nie - zastrzegł się Remy. - I tak będę za bardzo zajęty
przekonywaniem Zuzanny, żeby za mnie wyszła.
- A ja będą za bardzo zajęta udzielaniem mu odpowiedzi.
Twierdzącej, oczywiście.
Epilog
- Tylko twój syn mógłby szpiegować już od kołyski!
- Jest wspaniały, prawda?
Zuzanna uśmiechnęła się, słuchając jak Remy rozpływa się
nad ich pierworodnym. Młody Robert St. Jacques posłał ojcu
ckliwy uśmiech, kiedy Zuzanna zaczęła zmieniać mu pieluchę.
Mogłaby przysiąc, że mały przysporzy jej nie mniej kłopotów niż
jego ojciec.
Wujek, James Farraday, spojrzał przez ramię.
- Szpiegował już jakąś małą dziewczynkę? - zapytał.
- Nie. Tylko mnie - powiedziała Zuzanna.
144
RS
- Pamiętaj, historia lubi się powtarzać. A propos, Remy,
mamy z Anną pewien dość osobliwy problem. Chcieliśmy się
ciebie poradzić.
W oczach Remy'ego pojawiło się zainteresowanie.
- Wszystko dla ciebie, przyjacielu.
Zuzanna, widząc, że Remy rozmawia z Jamesem,
postanowiła w tym czasie przebrać synka w czyste trzyczęściowe
ubranko.
Dobrze pamiętała, jak bała się, czy rodzina zaakceptuje jej
drugiego męża. Ale wszyscy natychmiast przyjęli go, jakby był
jednym z nich. A on wcale nie został zdominowany przez
Kitteridge'ów. Zawsze miał swoje zdanie.
Zuzanna uśmiechnęła się. Ciągle jeszcze czuła smak
jawnego sukcesu, który tak szybko przerodził się w klęskę.
Obydwoje byli przecież spaleni. Sprawa Rossa Mitchelsona stała
się w końcu dla rządu wyjątkowo kłopotliwa pomimo wysiłków
zmierzających do utrzymania wszystkiego w tajemnicy. W
Organizacji nastąpiły radykalne zmiany, w wyniku których
wyrzucono ich z pracy. Nigdy żadne z nich tego nie żałowało.
Zaczęli pracować w spółce ochronnej, ale sposób życia, jaki
prowadzili, wcale jej nie odpowiadał. Przypomniała sobie kilka
incydentów z ostatnich dwóch lat i pomyślała, że to wystarczy...
- Chere, James chciałby nas prosić o konwojowanie jego
ostatniego zakupu. - Remy zaśmiał się. - Chodzi o zwycięzcę
Derby. Boi się, że ktoś zechce go ukraść.
Zuzanna podniosła syna i posadziła go sobie na ramionach.
- Jeśli zniszczysz to ubranie, smarkaczu, dam ci nauczkę,
zobaczysz. Ochrona tego konia nie będzie żadnym problemem,
jeśli znajdziemy opiekunkę do Robby'ego.
- Czy mój najmłodszy prawnuk już gotowy? - zapytała
Letycja, wchodząc do pokoju. Za nią weszły Helena i Anna. Joe,
mąż Heleny, wniósł do środka aparaturę.
- Chcemy zrobić kilka zdjęć babci z wnukiem - powie-
działa Helena, podczas gdy Letycja brała do rąk dziecko.
145
RS
- Portret przyszłej ofiary babcinych swatów - rzucił Joe.
Wszyscy roześmieli się.
- Radziłam ci przecież ucieczkę w kanadyjskie lasy - po-
wiedziała Anna.
Zuzanna przytuliła się do Remy'ego. Pomyślała, że zawsze
będzie kochała dotyk jego ciała, tak samo jak kocha jego.
Wystarczyło jedno spojrzenie męża, a już czuła, że jest kochana i
pożądana.
- No tak, nie jestem przecież Jamesem Bondem -
stwierdził Remy i posłał Zuzannie porozumiewawczy uśmiech.
- Jesteś o wiele lepszy - mruknęła w odpowiedzi.
Pocałował ją. Ich usta na dłuższą chwilę przylgnęły do
siebie.
- Widzicie? - spytała Letycja. - Wiedziałam, co robię.
Zuzanna spojrzała na rodzinę, nie próbując nawet wydostać [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • projektlr.keep.pl