[ Pobierz całość w formacie PDF ]

- Wspaniale. Muszę mieć dwadzieścia minut, żeby się
przygotować.
- Jeśli to prawda - odrzekł Matt, zerkając na nią jed-
nym okiem - będziesz pierwszą kobietą, jaką znam, która
potrafi dokonać takiego cudu.
- Niech ci będzie. Daj mi dwadzieścia pięć.
Mo przeszła do sypialni i zamknęła drzwi, oddzielające
od siebie dwa pokoje. Matt wyobraził sobie, jak zdejmuje
kimono i prezentuje jego oczom widok smukłych pleców
i gładkich, kształtnych pośladków. W tym momencie po-
czuł, że mimo zmęczenia jego ciało zaczyna się prężyć.
- Tylko tak dalej - mruknął.
Przed zaśnięciem pomyślał jeszcze, że być może Mo
zechce zmienić nieco warunki ich umowy...
ROZDZIAŁ PIĄTY
W hinduskiej restauracji powitały ich delikatne dźwięki
wschodniej muzyki i oszałamiające zapachy orientalnych
przypraw. Kolacja zapowiadała się nie najgorzej.
Mo wyglądała czarująco w jednej ze swoich powiew-
nych szat, które łagodnie podkreślały jej wspaniałe kształ-
ty. Na nogach miała sandały na wysokich obcasach. Część
włosów upięła do góry, reszta spływała swobodnie po
ramionach. Mnóstwo złocistych loczków okalało jej
twarz, niemal pozbawioną makijażu. Prawdę mówiąc,
wcale go nie potrzebowała. Matt zauważył, że nie włożyła
biustonosza i na ten widok krew szybciej zaczęła krążyć
mu w żyłach.
Zajął się studiowaniem menu, by wybrać kilka rodza-
jów dań, których mógłby skosztować, a potem je ocenić,
Na tym przecież polegała jego praca. Co chwila zapisywał
jakieś uwagi w niewielkim notesie. Tymczasem Mo nało-
żyła sobie na talerz olbrzymie pajdy dwóch rodzajów chle-
ba - jeden doprawiony był czosnkiem, drugi nasionami
cebuli - i rozradowana trajkotała z pełnymi ustami.
- Zauważyłeś ten pub na Rose Street? - spytała Matta.
- Czytałam, że kiedyś nazywano go Kubłem Krwi! -
Wzdrygnęła się. - Okropnie, prawda? Jak można wypić
coś ze smakiem w miejscu, które nosi taką nazwę. Wzięła
się pewnie stąd, że dawno temu odbywały się tam mecze
bokserskie. Lubisz boks?
- Tak.
- Naprawdę? Zupełnie jak mój tata. Ja tego sportu
nienawidzę. - Ugryzła kawałek chleba. - Pyszny! - wy-
raziła głośno swój zachwyt.
Kolejne kęsy popijała winem. Jeden z rękawów jej suk-
ni zanurzył się w miseczce z ogórkowo-pomidorowym so-
sem. Mo skrzywiła się, przetarła plamę wodą ze szklanki
i dalej zabawiała Matta rozmową. Kiedy na stół wjechała
waza pełna zupy z dodatkiem curry, spróbowała odrobinę,
oznajmiła, że zupa jest za mocno przyprawiona, i nadal
jadła swój chleb.
Jako główne danie Matt zamówił kurczaka z szafranem
i curry z jagnięcia w jogurtowym sosie. Uważnie obejrzał
kompozycję na talerzu, po czym przymknął oczy i z lubością
wdychał smakowity aromat. Uznał, że potrawy pachną wspa-
niale, więc powoli zaczął jeść, delektując się każdym kęsem.
Zerknął na Mo i zauważył, że dziewczyna przygląda
mu się z uwagą. Pochwyciwszy jego spojrzenie, zaczer-
wieniła się i spuściła wzrok. Po kilku minutach z ciężkim
westchnieniem odsunęła talerz od siebie.
- Już się najadłam - oświadczyła.
- Chyba żartujesz - powiedział Matt. - Przecież ni-
czego nie tknęłaś. Radzę ci spróbować. Tak pysznego cur-
ry nie jadłem nawet w Bombaju.
- Byłeś tam?! - wykrzyknęła Mo.
- Dwa lata temu. Proszę cię, skosztuj tej potrawy.
Mo nałożyła sobie odrobinę mięsa na widelec i ostroż-
nie uniosła go do ust. Skrzywiła się lekko.
- Przykro mi, ale... to mi nie smakuje - stwierdziła,
zdecydowanym ruchem odkładając widelec na bok.
Matt był wyraźnie zawiedziony jej reakcją i nie umiał
tego ukryć. Mo trochę się zaniepokoiła.
- Czy coś się stało? - spytała.
- Nie, tylko Kay i ja... - zamilkł nagle. - Nieważne
- dodał.
Mo delikatnie dotknęła jego dłoni.
- Przykro mi, Matt. Rozumiem, że bardzo za nią
tęsknisz.
- Nie o to chodzi - odparł szczerze. - Tyle że oboje
docenialiśmy rozkosze podniebienia. W sprawach kuchni
świetnie się rozumieliśmy.
To jedno nas łączyło, dodał w myślach. Podczas po-
siłków umieliśmy z zapałem dyskutować o wyszukanych
potrawach. Poza tym raczej panowała między nami
cisza...
- Zajęcie Kay również związane było z kuchnią - wy-
jaśnił. - A czym ty się zajmujesz? - zmienił temat.
- Och, już ci wspominałam, że nie mam żadnego kon-
kretnego zawodu. Pracowałam od czasu skończenia szko-
ły średniej, ale imałam się różnych zajęć. Kim to ja nie
byłam: kelnerką, kierowcą szkolnego autobusu, hostessą,
pomocnicą domokrążnego ostrzyciela noży, piekłam też
obarzanki, zbierałam jagody i prowadziłam pokazy kos-
metyczne. Pracowałam również jako sekretarka w róż-
nych agencjach. Co prawda niezbyt dobrze piszę na ma-
szynie, ale w załatwianiu spraw przez telefon jestem bez-
konkurencyjna. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • projektlr.keep.pl