[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Villemann zrobił bardzo poważną,  męską minę, patrząc na swoją komplet-
nie bezradną babkę.
 Dolg ze wszystkim da sobie radę, babciu, przecież wiesz!
Dolg jest zaledwie dwunastoletnim chłopcem, chciała powiedzieć zmartwio-
na, ale przemilczała to. Wiedziała, że blizniaki uwielbiają starszego brata.
 Chyba moglibyśmy wyjechać im naprzeciw  wtrąciła Taran błagalnie.
 Wtedy będziemy też daleko od tych okropnych rzeczy na schodach werandy
i w końcu coś będziemy robić. Chyba zwariuję od tego czekania.
 Ja też  mruknęła Theresa.  Ja też. Chodzcie, usiądziemy sobie i poroz-
mawiamy.
Chętnie na to przystali. Wszyscy troje usiedli na pięknej, pokrytej niebieskim
jedwabiem kanapie.
 Obicie pasuje do mojej różowej sukienki  zauważyła Taran, która w każ-
dej sytuacji zachowywała świadomość swojej kobiecości.
Theresa objęła dzieci ramionami.
 Czy nie uważacie, że w tym trudnym czasie bardzo się wszyscy do siebie
zbliżyliśmy? Wszyscy, nawet ci, których tu z nami nie ma.
 To prawda  potwierdził Villemann z powagą.  I ja też stałem się dużo
silniejszy.
 A wujek Erling jest niemal jednym z nas  wtrąciła Taran.
Theresa była uszczęśliwiona, że może mówić o Erlingu, choć sama nie rozpo-
czynała tej rozmowy.
 Lubicie wujka Erlinga?  zapytała z przejęciem.
 Och, bardzo  westchnęła Taran.  Dał mi tę piękną broszkę.
36
 Tak, wuj Erling jest w porządku  oświadczył Villemann.  I jest o wiele
silniejszy, niż można sądzić z pozoru. A poza tym zawsze się domyśla, kiedy
człowiek chciałby coś dobrego.
 Tak, tak, ja wiem, że zakradacie się czasami obaj do kuchni, kiedy was nikt
nie widzi  roześmiała się Theresa.
 Ja myślę, że wuj mógłby zamieszkać z nami na zawsze  oznajmiła nagle
Taran.
Theresie ze szczęścia drżał głos.
 O tym on sam musi zadecydować  powiedziała.  Ale zawsze będzie tu
mile widziany.
 To świetnie, że Dolg ma przy sobie wuja  rzekł Villemann.  Jest dzięki
temu bezpieczniejszy. To znaczy, ja myślę. . . Dolg nie boi się żadnych duchów
ani niczego takiego, ale gdyby tak gdzieś był wąż. . . albo rozbójnicy na drodze. . .
albo niebezpieczni wojownicy, to co wtedy?
 Masz rację  potwierdziła Theresa, wdzięczna, że ma znowu okazję wy-
powiadać drogie imię.  Właśnie dlatego tak się cieszę, że Erling jest z Dolgiem.
Czy dzieci słyszą, że głos ma zmieniony z radości? Miała nadzieję, że nie.
 Babciu, ale przecież możemy pojechać, żeby ich spotkać po drodze 
powtórzyła znowu Taran z uporem.
Theresa głęboko wciągnęła powietrze.
 Poczekamy do jutra  rzekła.  Jeśli do rana nie wrócą, to my wyruszy-
my, by ich szukać. Przecież mogą nas potrzebować.
 Ja wezmę ze sobą mój miecz!  zawołał Villemann.
 Ja też  powtórzyła za nim Taran.  Poproszę parobków, żeby mi dzisiaj
wieczorem zrobili taki sam.
 Znakomicie, moje dzieci.  Księżna uśmiechnęła się ze smutkiem, ale
w jej oczach pojawił się nowy blask. W końcu jutro zaczną nareszcie coś robić.
Po wielu spędzonych w domu dniach, gdy bezczynność działała na nerwy, bę-
dą mogli wyruszyć. Bez żadnych skrupułów Theresa postanowiła zabrać ze sobą
dzieci. Z nią będą bezpieczniejsze niż w pobliżu tych okropnych tablic na scho-
dach werandy.
Już miała się zabrać do przygotowań, kiedy nagle całkiem nieoczekiwanie za-
czął padać grad. Kawałki lodu bębniły w dach, służące wybiegły na dziedziniec
i do ogrodu, żeby zebrać suszącą się bieliznę i schować ogrodowe meble, dzie-
ci pomknęły na górę pozamykać okna w swoich pokojach. Oboje pokrzykiwali
radośnie.
Błyskawica przecięła niebo, a po chwili dał się słyszeć niedaleki grzmot.
 Teraz powinienem siedzieć wysoko na kościelnej wieży!  krzyczał Vil-
lemann.
 Nie powinieneś, mój kochany  zaprotestowała Theresa potrząsając głową
ale nie mogła się powstrzymać od czułego uśmiechu.
37
Kiedy jednak wyjrzała przez okno na niebo nieoczekiwanie zasnute chmura-
mi, kiedy usłyszała echo grzmotu zwielokrotnione przez niedalekie góry, zadrżała.
Tylu moich bliskich błądzi gdzieś po nie znanych drogach, pomyślała. Kilku
wiernych sług ze dworu. Nero, kochany, stary Nero. Mały Dolg. Erling. . .
Móri.
I najbardziej samotna z nich wszystkich, Tiril.
W tej chwili silna zazwyczaj Theresa bliska była załamania. Cieszyła się, że
nikt jej nie widzi, jak pospiesznie idzie do swego pokoju, bo nie jest w stanie
ukryć łez.
Zwięta Mario, Matko Boża, Królowo Niebieska! Bądz przy nich, oni są tacy
samotni! Nie daj im pobłądzić w tej trudnej chwili!
Wiedziała, że Erling i Dolg znajdowali się zbyt daleko, żeby ich ta nagła burza
mogła dotyczyć. Po prostu niepogoda uświadomiła jej, jakie trudy i niebezpie-
czeństwa muszą pokonywać jej bliscy.
I wciąż nie miała żadnej wiadomości, gdzie się znajdują, jak daleko zaszli.
Jeśli w ogóle jeszcze żyją.
Theresa była silna ze względu na dzieci. Dla Tiril wyprawiła się do Heiligen-
blut na spotkanie dostojników Kościoła.
Teraz odczuwała dotkliwie, że jest słabą, drobną kobietą, która przez całe ży-
cie musiała radzić sobie sama. Przez to tak strasznie nieudane małżeństwo i póz-
niej, aż do. . .
To, czego rozpaczliwie pragnęła i czego naprawdę potrzebowała, to silny męż-
czyzna, na którym mogłaby polegać, który pomógłby jej rozwiązywać problemy.
Móri był silnym mężczyzną, ale Móriego nie ma. Poza tym Móri wspiera Tiril,
nie Theresę.
A ona potrzebowała kogoś dla siebie.
Kogoś takiego jak Erling, na przykład. . .
Nie, nie wolno jej tak myśleć! Erling nie jest szlachcicem i dlatego pozostaje
poza kręgiem ewentualnych kandydatów do ręki księżnej. A poza tym, czyż ktoś
taki zajmowałby się starszą panią? On przecież mógłby wybierać wśród najpięk-
niejszych młodych dam.
Ale na przykład Aurora wyszła za mąż za wieśniaka!
Tylko że Aurora nie jest księżną. Nie jest też siostrą cesarza.
Odepchniętą siostrą, nie należy zapominać. . . W tym przypadku owo oficjalne
odepchnięcie jest może nawet korzystne.
Drgnęła, kiedy usłyszała jakieś krzyki i śmiechy na dziedzińcu. Wyjrzała przez
okno.
Nigdy w życiu nie wymyśliłaby czegoś takiego. Villemann i Taran ściągnęli
obrus ze sznura z bielizną, biegali teraz rozpostarłszy go między sobą i łowili
kulki lodu wciąż lecące z nieba. Kilka służących goniło ich desperacko, nie ze
38
względu na dzieci, tego Theresa była najzupełniej pewna. Chodziło o odzyskanie
obrusa.
Mimo trawiącej ją rozpaczy Theresa musiała się roześmiać. Słyszała o wiel- [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • projektlr.keep.pl