[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Taki postępek uznano by za nieprzyzwoity; stawiałby kobietę w bardzo złym świetle.
Blask świec odbijał się w perłach i w oczach dam. Na stole stały pełne puchary i olbrzymie
półmiski z wszelakim jadłem.
Sol wiedziała, że wzbudza zainteresowanie. Hrabina Strahlenhelm podarowała jej jedną ze
swych nie używanych sukien, którą Sol uznała za cudo. Nigdy dotąd nie czuła się piękniejsza
niż tego wieczora, a spojrzenia młodych mężczyzn mówiły jej, że się nie myli.
Jednak młodzieńcy jej nie interesowali. Może tylko jeden, ale ze szczególnego powodu.
Dagu szepnęła do brata. Co oni mówili o chłopcu, którego nazywali Prebenem?
Zapomnij o tym powiedział Dag, sięgając po udko kurczęcia.
Kiedy ja muszę wiedzieć! Wspomnieli coś o czarnej magii.
Sol powiedział zrezygnowany, odwracając się w jej stronę. Czy ty naprawdę mu-
sisz żyć niebezpiecznie?
48
Dla mnie to naturalne. Dobrze, sama mogę się dowiedzieć.
Nie, dziękuję. Nie będziesz chodzić i o to rozpytywać. No cóż, skoro tego chcesz. . . On
jest członkiem jakiegoś ezoterycznego związku tu, w Kopenhadze.
Ezoteryczny związek! Tajemnica tylko dla wtajemniczonych!
Ale ty masz się trzymać od tego z daleka, zrozumiałaś?
Tak, braciszku odpowiedziała Sol potulnie, ale jej oczy natychmiast poszukały wzro-
ku Prebena.
Nie wyróżniał się wyglądem, miał przeciętną twarz, którą zapomina się w chwili, gdy prze-
stanie się na nią patrzeć. Ale i on odkrył już Sol, być może zauważył jej zainteresowanie.
Pózniej, kiedy spojrzenia ich zetknęły się już kilkakrotnie, podszedł do niej. Dag był wtedy
gdzie indziej. O ile Sol się nie myliła, flirtował właśnie z jakąś panną.
Słyszałem, że jesteś przyrodnią siostrą Daga zagadnął Preben.
Tak, mniej więcej. Wyrastaliśmy w tym samym domu.
Zauważyłem twoje zainteresowanie moją skromną osobą. Jeśli mogę zapytać, czym za-
służyłem sobie na ten zaszczyt?
Sol musiała się uśmiechnąć.
Hm, nie mogę powiedzieć, że to z powodu twoich złocistych loków, ponieważ ich nie
masz. Nie potrafisz zgadnąć dlaczego?
Tak. Twoje oczy. . . Coś mi mówi, że mamy wspólne zainteresowania.
Skinęła głową.
Zabierz mnie na spotkanie!
49
Boimy się szpiegów i donosicieli.
Czy wyglądam na kogoś takiego?
Nie. Wydaje się, że pociąga cię mistycyzm.
Tak, w każdym razie to, co ty nazywasz mistycyzmem. Dla mnie to sprawy naturalne.
Ale bardzo jestem spragniona kontaktu z podobnymi do mnie osobami. Przez całe życie miesz-
kałam w Norwegii, odizolowana. Muszę z kimś porozmawiać, nauczyć się czegoś więcej!
Przybrał grozną minę i pokiwał głową.
Z pewnością czegoś się nauczysz! Tam się dzieją niezwykłe i przerażające rzeczy!
Ja się tego nie boję zaśmiała się cicho Sol.
Jak chcesz. Przedstawię twoją prośbę na spotkaniu i jeśli się zgodzą, następnym razem
pójdziesz ze mną. Ale ostrzegam cię, to, czym oni się zajmują, to nie są błahostki. Czy masz
jakieś rekomendacje?
Tylko swoje własne. To powinno właściwie wystarczyć. Mógłbyś zapytać Daga, ale nie
sądzę, by to był najlepszy pomysł. On nie powinien wiedzieć o wszystkim, czym zajmuję się
w Kopenhadze.
Dobrze, to brzmi rozsądnie.
50
* * *
Zlub Liv i Laurentsa odbył się tak, jak planowano, ale ani Sol, ani Dag nie mogli wziąć
w nim udziału. To było po prostu niemożliwe, bowiem statki między Kopenhagą a Norwegią
kursowały rzadko i dość przypadkowo. W tym czasie nie odpływał żaden.
Liv była najdelikatniejszym dzieckiem z czworga wychowanków Tengela i Silje. Podobna
do matki jak dwie krople wody, ale chyba bardziej od niej wrażliwa. Było więc tak, jak pi-
sała Dagowi Charlotta: Liv to wyśniona żona i synowa. Umie się znalezć w każdej sytuacji
i jak nikt inny dzięki swej łagodności i skromności wychodzi naprzeciw oczekiwaniom
otaczających ją ludzi. Jest czuła i wszechstronnie uzdolniona.
Jak wszechstronnie, tego Laurents Berenius nawet nie brał pod uwagę.
Sama Liv żyła w pewnego rodzaju uśpieniu. Przysłuchiwała się rozmowom innych, sama
niewiele mówiąc. Wszystko będzie dobrze, powtarzała sobie. Laurents jest taki miły. I taki
przystojny. Myślę, że mam wyjątkowe szczęście. Dag ożeni się z panną Trolle i wszyscy w do-
mu będą się radować naszą przyszłością. Tak, naprawdę mam szczęście, myślała.
Jeśli chodzi o wesele, to Charlotta przeszła samą siebie. Silje chciała, by odbyło się w Li-
powej Alei i oczywiście zgodzono się na to. Ale Charlotta przysłała wielkie wozy z jadłem
i zorganizowała cały orszak strojnych powozów do kościoła i z powrotem. Ostatniego dnia
koniecznie chciała wydać ucztę na Grastensholm.
Przystano na to, większość uroczystości i tak odbywała się w Lipowej Alei.
51
Musimy zrobić wrażenie na rodzinie Bereniusów stwierdziła, pragnąc przekonać
Silje i Tengela. Chłopak nie ma prawa myśleć, że żeni się poniżej swego stanu. Tak przecież
wcale nie jest! Nic nie może być za dobre dla najlepszej towarzyszki zabaw Daga.
Liv wyglądała czarująco w regionalnej sukni ślubnej. Jej włosy ciemniały z latami i miały
teraz głęboki odcień nieczyszczonej miedzi, a oczy były tak intensywnie niebieskozielone i uf-
ne, że wzruszał się każdy, kto w nie patrzył. Laurents był zakochany po uszy, aż bił od niego
blask szczęścia.
Uśmiechnęła się do niego, zawstydzona, promienna, starając się ukryć bicie serca. Bała się,
czuła się niepewnie, w piersi miała bolesne uczucie pustki. Tak dzieje się pewnie ze wszystkimi
pannami młodymi, pomyślała. Laurents jest taki przystojny. Wysoki, ma dość krótkie, błysz-
czące brązowe włosy, szarobrunatne oczy i łagodnie zarysowany prosty nos. Obiecała sobie, że
uczyni go szczęśliwym.
Jedyną kroplą goryczy był brak Daga i Sol. Przez ostatnie tygodnie tak bardzo chciała
z nimi porozmawiać, usłyszeć ich zdanie o Laurentsie. Sol poznała go, ale zachowywała się
wyjątkowo obojętnie. Kiedy Laurents przychodził, zawsze miała coś innego do roboty, i Liv
[ Pobierz całość w formacie PDF ]