[ Pobierz całość w formacie PDF ]

śmiechu.
Chloe zastanawiała się, czy kiedykolwiek mówił z tak wielkim zachwytem o
kobiecie.
- A co ty o nim myślisz?
- Nigdy go nie widziałam. Mama zawsze decydowała, co mi wolno oglądać, a
czego nie.
- Mam wszystkie odcinki na płytach. Jeżeli chcesz, pożyczę ci kilka na
poczÄ…tek.
- Zwietnie! Najlepiej daj mi je od razu - poprosiła pospiesznie, głównie po to,
żeby skierować własne myśli na neutralne tory. - Obejrzę je po południu. Na razie
utnę sobie drzemkę. %7łeglowanie trochę mnie zmęczyło, a po winie ogarnęła mnie
senność.
R
L
T
Max skinął głową, wstał od stołu. Zaprowadził ją wprost do biblioteki i wręczył
kilka płyt. Po powrocie do sypialni poczytała jeszcze, żeby o nim nie myśleć, lecz
szybko opadły jej powieki. Obudziło ją dopiero zajadłe ujadanie psa pod drzwiami
wejściowymi.
Kiedy do nich podeszła, zamarła ze zgrozy.
Przez szklane szybki ujrzała twarz, której nie chciała zobaczyć nigdy w życiu -
twarz Tony'ego Liptona.
ROZDZIAA ÓSMY
Podczas gdy Chloe stała jak wmurowana, Tony poruszył klamkę. Drzwi
ustąpiły. Zapomniała je zaryglować, ponieważ jej myśli wciąż krążyły wokół Maksa.
Zresztą czuła się bezpieczna na terenie jego posiadłości. Tony wszedł, zanim zdążyła
go powstrzymać. Obrzucił wściekłym spojrzeniem Luthera, który z ujadaniem skakał
mu do nóg. Chloe żałowała, że małe rozmiary pieska nie pozwalają mu zaatakować
byłego męża.
- Nie masz prawa tu wchodzić - oświadczyła twardo.
- Nadal jesteś moją żoną. Nie pozwolę, żeby ten nadziany łajdak nas rozdzielił.
- Jakoś nie przeszkadzało ci, że zrobiła to Laura.
- Nic dla mnie nie znaczyła.
- Aadne mi nic! A dziecko?
Tony zrobił skruszoną minę.
- Wysłuchaj mnie, proszę.
- Nie mam najmniejszej ochoty słuchać kolejnych kłamstw. Między innymi
dlatego przyjęłam zaproszenie Maksa. Interesuje mnie tylko, jak zwiodłeś jego
ochronÄ™.
- Przypłynąłem łodzią, wspiąłem się na skałę, żeby nie włączyć alarmu, i
obezwładniłem strażnika.
R
L
T
- Jeżeli natychmiast nie wrócisz tą samą drogą, zadzwonię do głównej rezyden-
cji i zostaniesz oskarżony o bezprawne wkroczenie na cudzy teren.
- Nigdzie nie zadzwonisz. - Stanął pomiędzy nią a aparatem i rozłożył ręce w
geście poddania.
- Bez obawy. Nic złego ci nie zrobię. Proszę tylko, żebyś poświęciła mi chwilkę.
Chyba po latach małżeństwa zasłużyłem na szansę...
- Nie! - przerwała gwałtownie. - Nie jesteś już moim mężem, niezależnie od
tego, co powiesz.
- Wiem, że zasłużyłem na twój gniew, ale... - Przerwał, zerknął z wściekłością
na pieska, który warcząc, szarpał go za nogawkę. - Możesz gdzieś zabrać tego łobuza?
Podrze mi spodnie.
- Nie obrażaj mojego psa. Usiłuje mnie bronić. A twoje spodnie nic mnie nie
obchodzą. Odejdz stąd, obojętne, w całych czy w strzępach.
- Twojego? - powtórzył Tony z bezgranicznym zdumieniem. - Kiedy to
sprawiłaś sobie psa?
- Zaraz po tym, jak odeszłam od ludzi, którzy odmawiali mi prawa do
posiadania własnego zwierzęcia.
- To niezbyt praktyczny pomysł.
- Podobnie jak urodzenie dziecka.
Tony pojął, że trafił w czuły punkt. Doszedł do wniosku, że więcej zyska, jeśli
zdobędzie przychylność szczeniaka. Przemówił do niego łagodnie, przykucnął i
wyciągnął ręce, żeby ułagodzić go pieszczotami. Lecz nieomylny instynkt nie zawiódł
Luthera. Natychmiast skorzystał z okazji, żeby zatopić zęby w jego nadgarstku.
- To bydlę mnie ugryzło! - wrzasnął Tony.
Dobrze ci tak! - pomyślała mściwie Chloe, zadowolona, że nie zdołał omamić
pieska, tak jak ją mamił przez kilka lat. Na szczęście łuski dawno opadły jej z oczu.
Zbyt dobrze poznała jego dwulicowość, by znowu mu zaufać.
Nie przewidziała jednak, że złapie szczeniaka i wyrzuci go za drzwi.
Doskoczyła do Tony'ego i zaczęła okładać go pięściami.
R
L
T
- Jak śmiesz krzywdzić bezbronne zwierzę! - wrzeszczała. - Wynoś się z tego
domu i z mojego życia, raz na zawsze!
Tony chwycił ją za nadgarstki, pchnął na sofę, mimo że krzyczała na cały głos.
- Uspokój się - perswadował. - Nie skrzywdziłem go. Nie chcę tylko, żeby nam
przeszkadzał.
- Puść mnie!
- Zamknij się wreszcie! - rozkazał, nie zwalniając uścisku.
Chloe ustąpiła na widok zawziętej miny i niebezpiecznie zwężonych oczu. Nie
dałaby głowy, czy nie zastosowałby przemocy, gdyby spróbowała uciec. Nie zmieniła
pozycji, nawet kiedy przysunął sobie bujany fotel, żeby usiąść naprzeciwko. Choć
strach chwycił ją za gardło, dokładała wszelkich starań, żeby go nie okazać.
Luther nadal ujadał na zewnątrz.
Może zaalarmuje Erica? - przemknęło jej przez głowę.
Naprawdę nie czekała jednak na ogrodnika, lecz na innego obrońcę, którego w
myślach porównywała do rycerza.
Max doszedł do wniosku, że tylko intensywny wysiłek w basenie ostudzi
rozpaloną krew. Nie wątpił, że Chloe wie, jak bardzo jej pragnie. Po dwuznacznej
uwadze spuściła wzrok, szybko dopiła wino i opuściła go pod pierwszym lepszym
pretekstem. Najwyrazniej nie była gotowa do flirtu, a Max nie przywykł czekać.
Zwykle nie musiał obmyślać strategii. Kobiety bez oporu wskakiwały mu do łóżka.
Widział, że ją też pociąga, ale jakieś wewnętrzne opory nie pozwalają jej przyznać
nawet przed sobą, że czuje do niego coś więcej niż wdzięczność czy sympatię.
Czyżby zdrada męża zraziła ją do płci przeciwnej?
A może obawiała się skandalu?
Nawet jeśli tak, musiała widzieć potencjalne korzyści. Zadbałby o nią,
przydzielałby najlepsze role, pokazałby jej świat i ją pokazał światu. Tyle że w
przeciwieństwie do większości jego bliższych i dalszych znajomych, Chloe nie
zależało na światowej sławie. Ponieważ wykorzystywano ją od najmłodszych lat,
R
L
T
surowo potępiała manipulowanie ludzmi dla zysku. Cenił w niej tę uczciwość. Nie
zamierzał wypaczać jej charakteru dla własnej przyjemności.
Cały szkopuł w tym, że jej pragnął.
Za bardzo. Za wcześnie. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • projektlr.keep.pl