[ Pobierz całość w formacie PDF ]
się zupełnie inaczej. Czyżby zniknęła gdzieś chłodna, spokojna Anna, która nie
lubi niespodzianek? Nie znała odpowiedzi na to pytanie, ale wiedziała jedno:
nigdy w życiu nie była tak szczęśliwa!
Zgodnie z przewidywaniami, już wkrótce podeszła do nich Jennifer z
córeczkami.
- Anno, czy to prawda? - spytała zaintrygowana. - Wychodzisz za Jacka?
Dziewczynki mówią, że mają być waszymi druhnami. Uznałam, że zmyślają.
Jack i Anna uśmiechnęli się w duchu, widząc zaniepokojony wyraz
twarzy matki i blizniaczek.
58
R S
- To prawda - powiedział Jack, obejmując Annę ramieniem. - Bierzemy
ślub. Im szybciej, tym lepiej.
- Cóż za wspaniała wiadomość! - Rozpromieniona Jennifer ucałowała
Jacka i Annę. - Możemy ją dziś ogłosić? Urodziny taty staną się przez to
wyjątkowe.
- Dobrze - zgodziła się Anna. - Blizniaczki nie utrzymają języka za
zębami, więc lepiej sami ogłośmy zaręczyny.
- Zaraz się tym zajmę - oświadczyła Jennifer i trzymając córeczki za ręce,
poprowadziła je na środek trawnika. A potem zaklaskała w dłonie, by zwrócić
uwagę gości. - Mam cudowną wiadomość! - Dziewczynki aż skakały z radości. -
Jack i Anna zaręczyli się i wkrótce wezmą ślub. Czyż to nie wspaniałe?
Jedna z dziewczynek pociągnęła matkę za rękaw.
- Powiedz im o nas! - domagała się.
- A co najważniejsze, blizniaczki zostaną druhnami. Rozległ się pomruk
aprobaty, po czym wszyscy goście i członkowie rodziny zaczęli bić brawo
szczęśliwym narzeczonym. Anna znów się zaczerwieniła.
- Z rumieńcami wyglądasz jeszcze piękniej - szepnął do niej Jack. - Co za
niespodzianka! Choć jesteś z pozoru chłodna i wyniosła, w głębi duszy
pozostałaś niedojrzałą nastolatką.
Oczy zebranych były zwrócone na narzeczonych, więc ci wstali od stolika
i dołączyli do Jennifer, a goście zgromadzili się wokół nich, składając
gratulacje. Również rodzice Anny serdecznie uścisnęli zaręczoną parę i zapew-
nili, że cieszą się ich szczęściem.
- To najpiękniejszy prezent urodzinowy, jaki mogłaś mi dać - powiedział
ojciec ze łzami w oczach.
- Posłuchaj, siostrzyczko - zaczęła Rebeka, równie zachwycona. - Chętnie
pomogę ci wybrać ślubną suknię, a Ted ma tyle znajomości w branży
odzieżowej, że na pewno załatwi ci zniżkę.
Anna ucałowała ją w oba policzki.
59
R S
- Dziękuję, Rebeko - powiedziała. - Wszystko stało się tak szybko, że
nawet nie zaczęłam o tym myśleć. Na pewno skorzystam z twojej pomocy.
Atmosfera stała się jeszcze bardziej serdeczna, wszyscy wydawali się
uszczęśliwieni. Wszyscy - poza Billem Stone'em.
Mąż Irene podszedł do Anny i z marsową miną odprowadził ją na stronę.
- Anno - zaczął - muszę ci coś powiedzieć.
- Jeśli zamierzasz zaprosić nas na pokład samolotu i zawiezć w piękne
miejsce, gdzie spędzimy miesiąc miodowy, z radością przyjmujemy propozycję
- zażartowała. Ale gdy dostrzegła jego poważne spojrzenie, przestała się
uśmiechać. - Coś się stało? yle się czujesz?
- Owszem, ale nie o tym chciałem mówić. Chodzi mi o Annekę.
Wolała nie rozmawiać o pierwszej żonie Jacka w dniu swoich zaręczyn.
- Konkretnie o co? - Starała się zachować spokój.
- Jak wiesz, około trzech lat pracowała u nas jako niania. Moje dzieci
chodziły jeszcze do podstawówki. I choć teraz mieszkają z moją byłą żoną,
widuję się z nimi w czasie wakacji.
Do czego on zmierza? - zastanawiała się Anna. Chce powspominać stare
czasy? Uśmiechnęła się zachęcająco.
- To świetnie - powiedziała. - Irene pewnie się cieszy, bo o ile pamiętam,
nie ma własnych dzieci?
- Owszem. - Bill otarł pot z czoła. - Ale wróćmy do Anneki... Była uroczą
dziewczyną, chociaż czasem sprawiała kłopoty i chciała wracać do domu
pózniej, niż jej pozwalaliśmy. Jednak doskonale się dogadywała z dziećmi.
Rzecz w tym, że jesteś do niej łudząco podobna.
- Wiem, widziałam jej zdjęcie i nie ty pierwszy mi o tym mówisz. Kiedy
Jack mnie zobaczył, pomyślał, że widzi ducha. - Zaśmiała się głucho. - Nie
musisz mnie przepraszać za swoją wcześniejszą pomyłkę.
- Nie przepraszam, tylko cię ostrzegam - oświadczył Bill.
- Co takiego?
60
R S
- Nie wychodz za Jacka.
- O czym ty mówisz? - Anna była skonsternowana.
- Zdecydował się na ślub właśnie z tego powodu! - Był czerwony jak
burak. - To jasne jak słońce. %7łeni się z tobą tylko dlatego, że jesteś podobna do
Anneki!
Jego gwałtowny wybuch tak zaskoczył Annę, że zaniemówiła i tylko
patrzyła na niego zdumiona.
- Nie masz prawa tak mówić! - zawołała, gdy odzyskała głos.
- Zastanów się, dobrze ci radzę - oświadczył szorstko. - Nie rób tego, bo
gorzko pożałujesz!
Wyprowadził ją z równowagi, ale nim zdołała się opanować, Bill ciężko
usiadł na krześle i zgiął się wpół.
- Dobrze cię czujesz? - spytała zaniepokojona. Zanim zdołał
odpowiedzieć, pochylił się i zwymiotował.
- Ojej. - Położyła mu dłoń na ramieniu. - Od kiedy jest ci niedobrze?
Bierzesz jakieś leki?
Zaprzeczył ruchem głowy i znów zwymiotował.
- Zatrułem się czymś - wyjąkał.
- Na pewno nie bierzesz lekarstw, po których należy unikać alkoholu?
- Posłuchaj. Jestem pilotem, latam po całym świecie i jem praktycznie
wszystko. Potrafię rozpoznać zatrucie pokarmowe.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]