[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Marblehead - troskliwego, wrażliwego, dobrego, nie zaś nieczułego, ciskającego
gromy.
Zamknęła oczy i próbowała nadać sens wydarzeniom ostatnich godzin.
Wizyta Jesse'a popsuła jej nastrój, ale Paige wierzyła, że to przejściowe
załamanie. Nie zamierzała rezygnować ze swoich planów, a żeby to osiągnąć,
musiała wyrzucić Jesse'a z pamięci. Przejściowe załamanie... Paige czuła
jednak, że wiele czasu upłynie, zanim odzyska dawną harmonię i pogodę ducha.
Najbardziej bolało to, że prysły piękne marzenia. Paige wyobrażała sobie
czasem, że kiedy Jesse dowie się o dziecku, będzie zadowolony. Wiedziała,
oczywiście, że to tylko jej złudne życzenie, ale całkiem miłe. Teraz nawet prawo
160
An43
us
o
l
a
d
n
a
c
s
do marzeń zostało jej odebrane. Im wcześniej Jesse wyjedzie z Marblehead, tym
lepiej.
Zastanawiała się, gdzie jest teraz. Zostawił kurtkę na krześle, tak więc
musiał zaszyć się gdzieś w domu, chyba że pobiegł nad morze, ale nie było
słychać trzasku drzwi. Może, ogłuszona bólem niczego nie słyszała? Wtem
spostrzegła na podłodze męski mokasyn. A więc Jesse nie uciekł daleko.
Zanosiło się zatem na następne spotkanie, prawdopodobnie niezbyt przyjemne.
Westchnęła ciężko i podniosła się z łóżka. Skoro miała znieść ze strony
kochanka jeszcze jedną scenę, musiała się do tego starannie przygotować.
Postanowiła zacząć od ubrania. Naga czuła się całkiem bezbronna.
Przysiadła na skraju materaca i powoli włożyła koszulkę. Mięśnie miała
sztywne i obolałe. Wstała, by wciągnąć dżinsy, lecz nie zdążyła ich zapiąć,
padła bowiem bez sił na łóżko. Modliła się w myślach, aby ręce i nogi przestały
jej drżeć.
Jesse przestraszył się, kiedy zastał ją siedzącą nieruchomo z zamkniętymi
oczami i pobladłą, zmęczoną twarzą. Paige nie słyszała kroków bosych stóp na
dywanie. Szósty zmysł ostrzegł ją jednak, że Jesse znalazł się w pokoju. Uniosła
powieki.
- Dobrze się czujesz? - spytał spokojnie.
- Tak.
Przypomniała sobie, że nie zapięła spodni, lecz zasunięcie zamka
błyskawicznego na siedząco przerastało jej możliwości.
- Zostaw to. Jeszcze udusisz dziecko - polecił Dallas, widząc jej
bezowocne zmagania z suwakiem.
- Nie uduszę.
- Skoro teraz bagatelizujesz potrzeby dziecka, czarno widzę to, co nastąpi
potem - skomentował bezlitośnie.
Rozgniewała się nie na żarty.
- Do tej pory świetnie sobie radziłam, więc dalej też dam sobie radę.
161
An43
us
o
l
a
d
n
a
c
s
- Czyżby? - Pozbierał z podłogi skarpetki i buty. -Włóż coś na nogi.
Mamy parę spraw do załatwienia.
- Jakich spraw? - spytała zalękniona.
Usiadł na krześle i naciągnął pierwszą skarpetkę.
- Obowiązkowe badanie krwi. Urząd, dokumenty, formularze.
Paige poczuła, jak cała krew odpływa z jej twarzy.
- Dokumenty? - szepnęła zdumiona.
- Zgadza się. Bierzemy ślub.
- Co?!
Jesse zdążył już włożyć skarpetki i mokasyny.
- To, co słyszałaś. - Przyjrzał się Paige krytycznie. -Będę wdzięczny, jeśli
się przebierzesz. Powinnaś nosić luzniejsze rzeczy. Jeśli nie kupiłaś sobie
żadnych ubiorów ciążowych, po drodze wstąpimy do sklepu.
- Zaczekaj... chwileczkę! - Pokręciła głową, jak gdyby jeszcze nie dotarł
do niej sens słów Jesse'a. - Bierzemy ślub?!
- Tak. - Wstał energicznie z krzesła, wyraznie znudzony tą rozmową. - Do
licha, Paige, nie marnuj czasu.
- Kto bierze ślub?
- Ty i ja. Pospiesz się.
- Ja nie biorę ślubu! - zawołała, zrywając się na nogi. Zakręciło jej się w
głowie i zobaczyła miliardy gwiazd.
Usiadła z powrotem na łóżku. Czuła się chora. Dallas w okamgnieniu
znalazł się przy niej, zmusił, by pochyliła głowę i zaczął masować kark.
- Zaraz ci przejdzie.
- To zawrót głowy.
- Wiem. Za szybko wstałaś.
Chciała przypomnieć, że to właśnie on kazał jej się pospieszyć i że to on
zdenerwował ją i pognębił, lecz była zbyt słaba, by wydobyć głos. Kiedy krew
napłynęła do zwieszonej głowy, Paige odżyła.
162
An43
us
o
l
a
d
n
a
c
s
- Sprawiasz mi ból tym masażem - stwierdziła pod nosem.
Odgarnął jej włosy z twarzy.
- Cała jesteś zlana zimnym potem. Połóż się.
Jesse odszedł od łóżka, a pozbawiona oparcia jego ramion nie miała
wyboru. Przyniósł z łazienki ręcznik zmoczony w zimnej wodzie i przyłożył do
czoła Paige. Przytrzymała kompres dłonią i otworzyła oczy. ,
- Nie wyjdę za ciebie, Jesse.
- Nosisz moje dziecko. Wyjdziesz za mnie.
- Nie zmusisz mnie.
- Masz rację. Jeśli odmówisz, podejmę ostrzejsze środki. Zaraz po
porodzie złożę wniosek do sądu o wyznaczenie mi terminów wizyt u dziecka.
Może nawet wystąpię o uznanie mnie za jego równorzędnego opiekuna. To jest
jeszcze do przemyślenia. Rozumiesz, pół roku u matki, pół roku u ojca.
Przerażona Paige otworzyła szeroko oczy.
- Nie zrobisz tego - szepnęła.
- Niemal na pewno zrobię.
- Ależ... ty nie chcesz dziecka!
- Nie gadaj tyle, bo naprawdę się rozchorujesz.
- Nie mówisz poważnie!
- Czemu nie?
- Nie życzysz sobie żadnych zobowiązań. Nie chcesz mieć ani żony, ani
dzieci.
- Zmieniłem zdanie.
- Ot tak, po prostu? W ciągu dziesięciu minut?
- Poszedłem w twoje ślady. O ile sobie przypominam, owej pamiętnej
nocy zabawiłaś w łazience nie dłużej niż pięć minut.
Paige znów zamknęła oczy i odwróciła twarz.
- Wprost nie do wiary, co się tu dzieje!
- Ta heca nie potrwa długo. Nie minie weekend, a zostaniesz moją żoną.
163
An43
[ Pobierz całość w formacie PDF ]