[ Pobierz całość w formacie PDF ]
cały dom między drugą a trzecią.
- Mógł wybrać się z Anne na bagna przed drugą. Może wcale nie planował jej zabić.
Może chciał ją po prostu nastraszyć?
- To po co by montował ekipę poszukiwawczą?
Na moment Matt oderwał spojrzenie od szosy.
- Może zapomniał, że zostawił Anne na bagnach?
Laurel otworzyła usta, po czym je zamknęła. Przypomniała sobie, co Marion mówiła o
wybuchach złości i roztargnieniu brata. Psiakrew! Przez resztę drogi siedziała pogrążona w
zadumie, nie odzywając się. Przecież żaden człowiek nie zapomniałby, że wyszedł z żoną, a
wrócił sam. Przynajmniej żaden normalny, zdrowy na umyśle człowiek.
Matt zatrzymał samochód przy krawężniku.
- Dokąd idziemy?
- Porozmawiać z Nathanem Brewsterem. Laurel wyjrzała przez okno. Stali przed
jednym z najstarszych, najelegantszych budynków w mieście, który od dziesięcioleci należał
do Trulane'ów. No dobrze, pomyślała, może zdobędą tu jakieś informacje, które odsuną
podejrzenia od Louisa.
- Marion nie chciała mówić o Brewsterze...
- Wiem. - Matt wysiadł z samochodu. - Dowiedzmy się dlaczego.
- Wiem, o czym myślisz - powiedziała cicho, wchodząc do budynku. - %7łe Anne
przespała się z Brewsterem, a Louis to odkrył. I zamiast zrobić żonie awanturę albo wystąpić
o rozwód, zaciągnął ją w nocy na bagna i porzucił.
Przystanąwszy przed wielką tablicą, Matt przeczytał, gdzie mieści się księgowość.
- Owszem, taki rozwój wypadków przyszedł mi do głowy - przyznał.
- Jesteś uprzedzony do Louisa.
- A żebyś wiedziała - mruknął pod nosem, wciągając Laurel do windy. - Słuchaj.
Porozmawiajmy z facetem i zobaczmy, co powie. Może wcale nie spał z Anne? Może jedynie
defraudował forsę? Albo miał romans z Marion?
- Ponosi cię wyobraznia, Bates - oznajmiła, krzyżując ręce na piersi.
- Gniewasz się?
- Nie bądz śmieszny! - Zniecierpliwiona pokręciła głową. - Po prostu nie podoba mi
się twoja hipoteza, i tyle.
- Przedstaw swoją.
Patrzyła na wyświetlające się numery pięter.
- Pózniej, jak stąd wyjdziemy. Opuściwszy windę, energicznym krokiem ruszyła po
miękkiej wykładzinie w stronę recepcji.
- Laurel Armand i Matthew Bates z Heralda - rzekła do siedzącej przy biurku
kobiety. - Chcielibyśmy się zobaczyć z Nathanem Brewsterem.
Recepcjonistka otworzyła terminarz.
- Jesteście państwo umówieni?
- Nie. Proszę powiedzieć panu Brewsterowi, że chcemy porozmawiać o Anne Trulane.
- Niech państwo usiądą. Sprawdzę, czy pan Brewster państwa przyjmie.
- Niezle, Laurellie - szepnął Matt. - Mogłabyś zrobić karierę w wojsku.
- Chodzi ci o mój ton? - Spoczęła w fotelu pod palmą. - W urzędach tylko taki należy
stosować.
Uśmiechnął się. Znikła smutna, pogrążona w zadumie dziewczyna, którą pocieszał w
samochodzie; jej miejsce zajęła pewna siebie, przebojowa dziennikarka.
- Pan Brewster państwa zaprasza... - oznajmiła recepcjonistka, po czym poprowadziła
ich długim korytarzem, na końcu którego otworzyła drzwi.
Brewster emanował seksem. Owszem, był ciemny, przystojny, może nie za wysoki,
ale dobrze zbudowany - to wszystko jednak nie miało znaczenia. Po prostu biła od niego
zwierzęca zmysłowość.
- Chcieli państwo ze mną porozmawiać o Anne Trulane? - Wskazawszy gościom dwa
skórzane fotele, zajął miejsce za biurkiem.
- Tak. - Przyglądając mu się uważnie, Laurel zastanawiała się, w jaki sposób taka
młoda, niedoświadczona kobieta jak Anne reagowałaby na widok Nathana Brewstera.
- Anne nie żyje - stwierdził bezbarwnym głosem. - Dlaczego prasa się nią interesuje?
- Widywał pan Anne w Heritage Oak - rzekła Laurel, ignorując pytanie mężczyzny. -
Niewiele osób miało okazję ją poznać.
- Bywałem tam służbowo. - Podniósł z biurka ołówek i zaczął obracać go w palcach.
- Jakie sprawiła na panu wrażenie?
- Była młoda, nieśmiała. Ja przyjeżdżałem na konsultacje do pana Trulane'a. Z nią
rzadko rozmawiałem.
- To dziwne - powiedział Matt, obserwując ołówek w palcach Brewstera. - Pana
nazwisko jako jedno z nielicznych pojawia się w listach Anne.
Ołówek złamał się na pół.
- Nie wiem, o czym pan mówi.
- Anne wspominała pana w listach do swojej siostry. - Matt nie spuszczał oczu z
księgowego.
- Susan Fisher nie wierzy, że śmierć Anne była przypadkowa.
- Anne zmarła wskutek ukąszenia węża. - Na szyi Brewstera pulsowała żyła.
- Tak, na bagnach - wtrąciła Laurel. - Wiedział pan, że Anne bała się bagien?
Posłał Laurel wściekłe spojrzenie.
- Nie. Skąd mógłbym wiedzieć?
- Jak pan myśli: po co poszła w miejsce, które budziło jej strach?
- Może miała dość życia w więzieniu! - wybuchnął. - Może chciała się z niego
wydostać?
- Z więzienia? - powtórzyła Laurel. - Twierdzi pan, że Louis Trulane więził żonę?
- A nie? - Zcisnął w dłoni złamany ołówek.
- Miesiącami tkwiła w tym wielkim domu, nie widząc nikogo poza służbą i mężem,
który bacznie obserwował każdy jej krok. Niczego nie robiła bez pytania go o zgodę. Sama
nigdy nawet nie przekroczyła bramy posiadłości.
- Czy była nieszczęśliwa? Skarżyła się panu?
- Kto wie. Trulane traktował ją bardziej jak córkę niż jak żonę. Ona potrzebowała
kogoś, kto by w niej widział kobietę.
- Kogoś takiego jak pan? - spytał cicho Matt. Brewster oddychał coraz szybciej.
Widać było, że jeszcze trochę, a straci nad sobą panowanie.
- Pragnąłem jej - oznajmił szorstko. - Odkąd zobaczyłem, jak w promieniach słońca
spaceruje po trawie. Uwielbiała słońce. A ja ją kochałem.
- Czy Anne odwzajemniała pańskie uczucie?
- Prędzej czy pózniej odeszłaby od męża. - Krew napłynęła Brewsterowi do
policzków. - W końcu ile można wytrzymać w zamknięciu? Odeszłaby...
- I przyszłaby do pana? - zapytała Laurel.
- Tak. - Z jego oczu bił żar. - Tłumaczyłem jej, że nie musi tkwić w więzieniu. %7łe
pomogę jej się wydostać. Mówiłem, że lepiej umrzeć, niż żyć u boku.... u boku...
- Louisa - dokończyła za niego Laurel.
- To musiało być niesłychanie frustrujące - zauważył Matt. - Być zakochanym w żonie
szefa, rzadko się z nią widywać, nie móc jej powiedzieć, co się czuje...
- Wiedziała, co do niej czuję! - zirytował się Brewster. - Ale jakie to ma teraz
znaczenie? Anne nie żyje. To miejsce ją zabiło. On ją zabił. - Gniewnym wzrokiem powiódł
po dziennikarzach.
- Możecie to wydrukować!
- Uważa pan, że Louis Trulane zabił żonę?
- spytał Matt.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]