[ Pobierz całość w formacie PDF ]

kopyta do pracy. - Popatrzył groznie na wnuka. - Nie przynieś mi wstydu,
Robbie.
- Kto to jest Robbie? - spytała niewyraznie Darcy, gdy Daniel wyszedł.
- Ja dla niego, od czasu do czasu.
- Och - rzekła z uśmiechem. - To urocze.
- Za chwilę zwymiotujesz - mruknął Mac i wyjął cygaro z jej palców. - Nie
myślałem, że stać cię na coś takiego. Odrzuciła do tyłu głowę.
- Nie wiem, o czym mówisz.
Mac wziął z westchnieniem szklankę wody stojącą na stoliku i przytknął ją do
ust dziewczyny.
- Naprawdę pomyślałaś, że go zdradzę? No, napij się łyczek. Dym cię
zamroczył.
- Nie jest tak zle. Nawet mi się podoba. - Odwróciła ku niemu głowę z
uśmiechem. - Nie powiedziałbyś? O cygarze?
- To i tak nie miałoby znaczenia. Babcia doskonale wie, że Daniel popala
ukradkiem.
- Chciałabym, żeby był moim dziadkiem. Myślę, że to najwspanialszy
człowiek na świecie.
- On też cię też lubi. Już lepiej?
- Czuję się świetnie. - Przyglądała się temu, co pozostało z cygara na
popielniczce. - Mogę je dokończyć. - Ale napiła się jeszcze wody, by zwilżyć
gardło. - Nie powinien ci dokuczać w taki sposób na temat zabrania mnie na
przejażdżkę.
Mac zgasił cygaro kilkoma zdecydowanymi stuknięciami.
- Jest przekonany, że pasujesz do mnie.
- Och! - Jego słowa pozbawiły ją tchu, zrobiło jej się ciepło na sercu. -
Naprawdę?
- Najgorętszym życzeniem Daniela MacGregora jest, by pożenić wszystkie
wnuczki oraz wnuków i doczekać się jak najwięcej prawnuków. Jest
przekonany, że im bardziej macza w tym palce, tym lepiej. Prawdę mówiąc,
zaaranżował tak sytuację, by moja siostra i dwie kuzynki poznały mężczyzn,
których dla nich wybrał.
- I co się stało?
- W tych wypadkach wszystko się powiodło, przez co jeszcze trudniej go
okiełznać. Miał dobrą passę. A teraz... - Przekrzywił głowę, przesuwając
spojrzeniem po jej twarzy. - Teraz doszedł do wniosku, że jesteś odpowiednią
partnerką dla mnie.
- Rozumiem. - Przypuszczała, że dreszcz uniesienia i uczucie radości były
niewłaściwe. Trudno jej było jednak zapanować nad uśmiechem. - Pochlebia mi
to.
- I powinno. Jestem przecież najstarszym z wnuków - a on ma fioła, jeśli idzie
o rodzinę.
- Ale to cię drażni.
- Trochę- przyznał. - Mimo że go bardzo kocham, nie mam zamiaru ulegać mu
i stosować się do jego planów. Przepraszam cię, jeśli wyciągnął cię tutaj po to,
by nabić ci głowę takimi pomysłami, ale ja nie szukam na razie kandydatki na
żonę.
Pociemniałe nagle oczy Darcy rozszerzyły się ze zdumienia.
- Słucham?
- Gdy dowiedziałem się, że siedzicie tutaj razem, zakiełkowało we mnie
podejrzenie, że dziadek przygotowuje grunt.
Ciepło, które usadowiło się wokół jej serca, zamieniło się w twardy lód.
- I, oczywiście, ktoś taki jak ja jest niezwykle podatnym gruntem.
Mówiła tak spokojnym, tak miłym tonem, że Mac nie zwrócił uwagi na lekką
zadziorność.
- To silniejsze od niego. A oliwy do ognia dolało jeszcze twoje nazwisko.
Wallace. Dobra szkocka krew - powiedział z uśmiechem. - Dziadek uważa, że
jesteś wspaniałym materiałem na matkę moich dzieci.
- A ponieważ ty nie myślisz na razie o założeniu rodziny, doszedłeś do
wniosku, że słusznie będzie zdusić w zarodku nadzieje, jakie mógł rozbudzić w
mojej nieszczęsnej naiwnej głowie.
Teraz już ton był lodowaty.
- Mniej więcej - przyznał ostrożnie. - Darcy...
- Ty arogancki, zarozumiały, podły draniu! - Darcy zerwała się z krzesła tak
gwałtownie, że omal nie przewróciła stolika. Szklanka z wodą upadła na
posadzkę i rozbiła się. Darcy stała, kipiąc wściekłością, z zaciśniętymi pięściami
i płonącymi oczami. - Nie jestem pustą, tępą, ubogą idiotką, za jaką mnie
uważasz!
- Nic takiego nie powiedziałem. - Wstał, przyglądając jej się czujnie. -
Absolutnie nie to miałem na myśli.
- Nie stercz tutaj i nie wypieraj się. Wiem doskonale, kiedy traktuje się mnie
jak kompletną kretynkę. Nie jesteś pierwszym, który popełnił ten błąd, ale
przysięgam na Boga, że ostatnim. Zdaję sobie doskonale sprawę, że mnie nie
chcesz.
- Nigdy nie powiedziałem...
- Czy sądzisz, że nie czuję, iż nie jestem w twoim typie? - Rozwścieczona,
popchnęła krzesło na stolik, przewracając i tłukąc kolejną szklankę. - Wolisz
biuściaste girlaski o długich nogach i włosach.
- Co takiego? Skąd, u diabła, przyszło ci to do głowy?
Prosto ze snu poprzedniej nocy, ale nie miała bynajmniej zamiaru mu o tym
powiedzieć.
- Nie mam co do ciebie żadnych złudzeń. To, że przespałabym się z tobą,
bynajmniej nie oznacza, że spodziewałam się, iż zaciągnę cię do ołtarza. Gdyby
zależało mi na małżeństwie, zostałabym tam, skąd przyjechałam.
Zauważył, że nadal wygląda jak wróżka, taka, która mogłaby zamienić i bez
wątpienia złośliwie zamieniłaby nieostrożnego mężczyznę w ryczącego osła.
- Zanim potłuczesz więcej szklanek, pozwól mi się usprawiedliwić. - Położył
dłoń na oparciu krzesła, zanim zdążyła wyrżnąć nim znów w stolik. - Nie
chciałem, żeby mój dziadek postawił cię w niezręcznej sytuacji.
- Dokonałeś tego sam. - Zażenowanie walczyło w niej z gniewem, na twarz
wypłynął ciemny rumieniec. - Może cię to zdziwi, ale to ja poprosiłam Daniela [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • projektlr.keep.pl