[ Pobierz całość w formacie PDF ]
zwykle zupełnie się nie przejęła i ciągnęła dalej:
- To jakaÅ› klÄ…twa, nie sÄ…dzisz?
- Chwileczkę! - zawołała Jenny przez drzwi. - Najpierw
muszę otworzyć kilka zamków.
Eddie się zdumiał. Aż kilka?
- Tak się boisz złodziei? - spytał, gdy siostra wreszcie
wpuściła go do środka i nawet nie witając się z nim, zaczęła
staranie zamykać wszystkie zamki z powrotem.
- Wolałabym! - Wspięła się na palce, by dosięgnąć
wysoko umieszczonej zasuwy. - To przez Samuela, ma takÄ…
smykałkę do otwierania zaników, że nie masz pojęcia. Staram
się zamykać wszystko jak najlepiej, a on i tak potrafi się
dostać tam, gdzie chce. - W jej głosie zabrzmiała nutka dumy.
- Oczywiście ogromnie utrudnia mi to życie, ale z drugiej
strony to niesamowite patrzeć, jak on potrafi rozwiązywać
różne problemy. - Wreszcie rzuciła się w objęcia brata. - Och,
Eddie, jak dobrze znów cię widzieć!
Obejmowali się dość długo. Eddie czuł, jak Jenny cała
drży i jak jej łzy lecą mu za kołnierz koszuli.
- Przepraszam - rzekła w końcu, odsunęła się i wyciągnęła
z kieszeni chusteczkÄ™. - Ostatnio trochÄ™ siÄ™ rozklejam. No i
boję się, że Sam wymknie się niepostrzeżenie z domu...
- Wygląda na to, że bystry z niego chłopak. Nie mogę się
doczekać, aż go zobaczę. Ile ma lat? Prawie pięć, prawda? Jak
ten czas leci! Kiedy ostatni raz go widziałem, jeszcze chodził
z pieluchÄ….
Jenny uśmiechnęła się dzielnie, lecz w jej oczach znów
pojawiły się łzy.
- Nadal z niÄ… chodzi, ale pracujemy nad tym. Cholera!
Eddie był zły na siebie jak nigdy.
- Nic się nie stało - pocieszyła go siostra, nim zdążył
przeprosić. - Nie przejmuj się, na razie często będziesz
popełniał gafy, bo z wielu rzeczy nie możesz zdawać sobie
sprawy. Steven w kółko mówił bolesne rzeczy, ale celowo
chciał mnie zranić. Dotąd nie rozumiem dlaczego.
Tak, dobrze zrobił, wracając do rodzinnego miasta, Jenny
wyraznie go potrzebowała. Zmizerniała, oczy miała
zmęczone, wyzierała z nich gorycz. Bardzo przeżyła rozwód,
a samotne zajmowanie się chorym synkiem było ogromnie
wyczerpujÄ…cym zadaniem.
- Chodz no tu, mała - rzekł szorstko, by ukryć wzruszenie
i ponownie rozwarł ramiona.
Jenny przywarła do niego kurczowo i zaczęła rozpaczliwie
szlochać, czym go niezle przeraziła.
- Hej, już dobrze... Nie płacz...
- Przepraszam. - Oderwała się od niego i pociągnęła
nosem. - Odkąd Steven nas rzucił, jestem jak galareta... Idz do
Sama, ja zaraz siÄ™ pozbieram.
Poszedł w głąb domu, szukając chrześniaka. Chłopiec
siedział na łóżku Jenny i bawił się plastikową ciężarówką.
- Cześć, stary!
Samuel nie zareagował, więc Eddie też usiadł na łóżku.
- Pewnie mnie nie pamiętasz. Jak cię ostatni raz
widziałem, byłeś bardzo malutki.
Chłopiec nadal trzymał zabawkę na kolanach i
zapamiętale obracał jej kółka rączką. Eddie czekał, aż się
znudzi i spojrzy na niego. Bezskutecznie. Wreszcie wyciÄ…gnÄ…Å‚
rękę i zatrzymał obracające się koła samochodu.
- Ale masz fajną ciężarówkę! Mogę zobaczyć? To był
bardzo zły pomysł.
Rozległ się przerazliwy krzyk. Eddie zerwał się z łóżka i
odskoczył w najdalszy kąt. Samuel rzucał się po podłodze,
wierzgając wściekle, piszcząc, wijąc się, lecz ani na moment
nie wypuszczał ciężarówki z ręki. Do sypialni wpadła Jenny.
- Co się stało?
- Myślał, że chcę mu zabrać samochód - wyjaśnił
zdenerwowany Eddie.
Jenny uklękła na podłodze w takiej odległości od synka,
by nie zdołał jej kopnąć, i zaczęła do niego przemawiać
uspokajającym głosem. Wydawało się, że mały nie zwraca na
nią uwagi, ale po jakimś czasie krzyki przycichły, aż wreszcie
umilkły. Samuel usiadł i kołysząc się w przód i w tył, zaczął
ze zdwojoną energią obracać kółka ciężarówki.
Nie odwracając się, Jenny wyjaśniła bratu:
- Mamy z Samem pewnÄ… umowÄ™. W tym pokoju wolno
mu się bawić samochodami do woli, ale zostawia je, gdy
wychodzi. Gdyby to od niego zależało, całymi dniami
obracałby te kółka i nie robił nic innego. Ale udało nam się
zawrzeć porozumienie. Tutaj ja nie mam prawa odbierać mu
ciężarówek, gdzie indziej on nie ma prawa się ich domagać.
- Rozumiem.
Eddiemu wciąż serce biło jak oszalałe, ponieważ nigdy nie
przeżył podobnego szoku. Widywał wybuchy histerii u dzieci,
ale ten bił wszelkie rekordy.
- Kiedy się bawi w ten sposób, nie zwraca na nic uwagi,
więc nie mogłam go niczego nauczyć. Ciężko było to
przeprowadzić, ale w końcu zaczął zostawiać te samochody. I
wreszcie robi postępy. Już mówi! I nawet czyta pojedyncze
litery!
Eddie podszedł do nich i przykląkł.
- Przepraszam, nie chciałem ci zabrać samochodu -
powiedział do Sama, wciąż mając w uszach jego rozdzierający
krzyk. Będzie musiał się wiele nauczyć, nim zdoła się na coś
przydać. - Nie wiedziałem, jakie są zasady. Naprawdę
przepraszam.
Jenny skinęła na synka, a kiedy się zbliżył, wzięła jego
rączkę i oparła ją na piersi swego brata.
- Wujek Eddie. Sam, widziałeś wujka na zdjęciu. Wujek
siedział na takim dużym czołgu. Podobało ci się. Wujek
Eddie.
Chłopczyk przekrzywił głowę i zapatrzył się przed siebie.
- Eddie - powtórzyła cierpliwie Jenny i dotknęła buzi
synka, a potem znów popukała jego rączką w pierś wujka. -
Eddie.
- Di - wymamrotał wreszcie chłopczyk i stuknął go
paluszkiem, a potem wskazał na siebie. - Sam.
Jenny uściskała synka, obsypując go pochwałami.
- Obóz rehabilitacyjny był wspaniały - rzekła do brata. -
Oboje bardzo dużo się nauczyliśmy.
- To teraz musisz tego nauczyć mnie, bo jestem tu po to,
żeby ci pomóc, a nie doprowadzać do kryzysów.
- W tym domu kryzysy to chleb powszedni.
Przywykniesz. A co u ciebie? Kupiłeś już Intrepid
Adventures?
- Jeszcze nie.
- Zaraz mi wszystko opowiesz.
Jenny udało się namówić Samuela, by zostawił
ciężarówkę w koszyku, gdzie leżało kilka innych, i poszedł z
nimi do kuchni, gdzie zrobiła kanapki.
- No, mów. Od wieków nie widziałam Kary i Harlana. No
i Marii! Wiele razy chciałam się z nią skontaktować, ale brak
mi czasu na życie towarzyskie. Za to mam wszystkie jej
książki. Sam uwielbia jej rysunki, zwłaszcza te ze
zwierzÄ…tkami.
- W takim razie spodoba mu się następna - mruknął
Eddie. - Głównym bohaterem jest zakochany pingwin i
zgadnij, kto jest jego pierwowzorem? Ja!
Ponieważ rozbawiło to Jenny, ze swadą zrelacjonował
znane mu przygody Mariusa, nie wspomniał jednak o Intrepid
Adventures i daremnej walce Marii o utrzymanie firmy, gdyż
jego siostra i tak miała wystarczająco dużo zmartwień.
Kiedy tak patrzył, jak mimo zmęczenia i smutku Jenny
patrzy na swego synka z bezbrzeżną miłością, coraz bardziej
utwierdzał się w przekonaniu, że dobrze zrobił, wracając.
Zaczynał odczuwać przywiązanie do chrześniaka. Jeśli jednak
miał zostać na dobre i pomóc rodzinie, to musiał przejąć
Intrepid Adventures. I to bez dwóch zdań.
ROZDZIAA ÓSMY
- Coś nie tak? Mam za małą rozpiętość skrzydeł?
Od pół godziny siedział potulnie na kanapie, starając się
[ Pobierz całość w formacie PDF ]