[ Pobierz całość w formacie PDF ]

swą nagością? Poczuł się tak, jakby przypadkowo znalazł się w raju, usidlony między niewinnością i
zmysłowością.
Ciągle ubrana, brodziła po kolana w wodzie śmiejąc się jak dziecko. Pomyślał, że w życiu nie widział
równie pięknej kobiety ani nie słyszał równie czarującego głosu.
Być może, gdyby nie szła w jego kierunku, milczałby dalej i na zawsze zachował to wspomnienie, jak
niezwykle piękny sen. Ale ciągle się zbliżała, taka radosna, rozpromieniona, nie chciał jej wprawiać w
zakłopotanie. W końcu odezwał się cichym i lekko ochrypłym głosem, w którym brakło zwykłej pewności
siebie.
- Dzień dobry.
Na dźwięk jego głosu przystanęła spłoszona. Patrzyła na niego. Zauważył, że jej oczy miały
zdumiewający szaroniebieski odcień, jaki ma morze o świcie,gdy pada na nie blednący promień księżyca.
Zdał sobie też wtedy sprawę, że jest bardzo młoda. Mimo dojrzałego wyrazu twarzy była nastolatką, z
pewnością miała nie więcej niż dwadzieścia lat.
Spostrzegła na brzegu jego ubranie rozrzucone w pośpiechu. Wcale się jednak nie zmieszała, na jej twarzy
błysnął drwiący uśmieszek.
- Zapewne nie uważa pan .za stosowne wyjść na brzeg, żebyśmy się mogli sobie przedstawić - powiedziała.
- Pani bardzo dobrze wie, że gdybym teraz wyszedł na brzeg, nie byłoby w tym nic stosownego - odparł
marszcząc brwi z udaną surowością.
Roześmiała się czystym, jasnym śmiechem.
- Proszę mnie nie strofować. To pan kąpie się nago w moim strumieniu.
Tak to się właśnie zaczęło, wśród drwin i śmiechu, i ledwie tlącej się zmysłowości. Usiłował trzymać się od
niej z daleka, zwłaszcza gdy się dowiedział, że ma dopiero osiemnaście lat. Ale mimo młodego wieku Lara była
kobietą, którą niełatwo było ignorować. Miał doświadczenie w unikaniu damskich sztuczek, nie umiał jednak
poradzić sobie z jej całkowitym brakiem przebiegłości. W sposób niewinny i czarujący zarazem wciągnęła go w
coś, co brał początkowo za delikatny flirt, niezobowiązujący jak wspólna zabawa na karuzeli, przekonał się
jednak, że 'przypomina raczej niebezpieczną jazdę na diabelskim młynie. Była na zmianę zagadkowa i
nieuchwytna, pełna entuzjazmu i śmiała. Nie wiedząc, czego się ma spodziewać, każdego ranka budził się pełen
radosnego oczekiwania na to, co nastąpi.
To się przecież musiało kiedyś skóńczyć, jednak rozstanie było bolesne, najgorsze ze wszystkich rozstań, które
przeżył. Teraz znowu był tutaj, ryzykując taki sam wir uczuć. Zaniósł pakunek, który miał ze sobą, na tylny ganek
i zostawił go w tym samym miejscu, gdzie zwykł kiedyś zostawiać prezenty.
Rzucił za siebie jeszcze ostatnie spojrzenie i z grymasem na twarzy ruszył do domu. Miał nadzieję, że nie
pożałuje swojego gestu. Dzisiaj Lara wydawała się spokojniejsza. Tamta sprzed lat, pełna temperamentu, byłaby
zdolna cisnąć mu ten podarunek w twarz.
Klap!
Chmura mąki wzbiła się w powietrze. Lara energicznie wyrabiała ciasto na kuchennym blacie. Rozpłaszczyła
je, zwinęła i mocno ugniatała pięściami, aż się zmęczyła. Odetchnęła głęboko, wciągając przyjemny zapach
drożdży zmieszany z wonią róż, które wcześniej przyniosła z ogrodu. Chwyciła ciasto i znów nim cisnęła.
Uderzyło o blat z tym samym miłym odgłosem. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • projektlr.keep.pl